6

257 22 7
                                    

Wróciłam do domu spełniona. Krzyk i pistolet to było coś, czego potrzebowałam. Na zajutrz wstałam mocno zszokowana. Mój sen był... Dziwny.. Główną rolę odgrywała w nim Robin. Chodziłam po bibliotece w tą i we w tą. Wtedy ją spotkałam. Objęła mnie wokół szyi i zapytała, czy znalazłam książkę, której szukałam. Odpowiedziałam, że tak. Wtedy namiętnie mnie pocałowała. Poczułam to. Poczułam jej dotyk i dreszcz na ciele jakby działo się to naprawdę. Wtedy sen zrobił się szalony, ale to nieistotne. Dotknęłam delikatnie swojej dolnej wargi i uśmiechnęłam się do siebie. Zeszłam na dół zjeść śniadanie. Tata siedział w gazecie, a mama krzątała się po kuchni.

-Nance, ktoś do ciebie dzwonił. - Oznajmiła mama.

-Oh, naprawdę? - Domyślałam się, że to Robin. Nikt inny do mnie nie dzwoni. Wtedy jak na zawołanie telefon zadzwonił ponownie. - Halo?

-Nance!! Wczoraj rozmawiałam z Vickie i zaprosiłam ją na lunch. Zgodziła się! - Wybrzęczała przez słuchawkę zadowolona dziewczyna. Ja wręcz przeciwnie. Byłam cholernie zazdrosna.

-To super... mówiłam ci, że warto pogadać. - Nigdy nie oszukiwałam siebie tak bardzo jak teraz. Ten ból mnie przerastał.

-Miałaś rację. Na ciebie zawsze mogę liczyć. Po śniadaniu się zbieram, więc muszę lecieć. Paa!!- Po jej słowach odłożyłam słuchawkę. Do moich oczu powoli zbierały się łzy, ale nie mogłam pozwolić aby ktoś je zauważył. Szybko się ogarnęłam i ruszyłam do pracy. Czekało mnie dzisiaj sporo roboty.

**

Wróciłam około 16.00. Akurat zdążyłam przed deszczem. Sprzątnęłam trochę w pokoju i już miałam siadać na łóżku gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Córcia! Otwórz! - Krzyknęła mama z dołu.

-Już! - Podbiegłam do drzwi. W progu stała przemoczona postać ze spływającym makijażem i wodą zmieszaną ze łzami.

-C-cześć Nance.. - Robin wyglądała jak dziecko wojny. Szybko wpuściłam ją do środka i dałam ręcznik. Wygrzebałam z szafy jakieś suche ubrania.

-Przepraszam, tylko tyle mam.- Nie ważne co się stało. Tak bardzo żal mi było dziewczyny. Widok twojej ukochanej osoby w takiej rozsypce boli.

-To nic. Cieszę się, ż-że mogę na ciebie liczyć. - Jej głos zaczął się łamać. Zbierało jej się na płacz. Szybko przytuliła się do mnie i wyznała co takiego się stało.

-Czekałam w knajpie i nagle zobaczyłam Vickie z jakimś chłopakiem. Uznałam, że to może jej brat czy coś, ale wtedy się pocałowali. Okazało się, że jest w związku i całe spotkanie o nim mówiła! Ledwo powstrzymywałam zazdrość i smutek...NANCY CO JA MAM ZROBIĆ?!

Rozpłakała się na dobre. Poczułam się jak potwór. Powinnam się martwić i uspokajać przyjaciółkę, ale głęboko w sercu czułam triumf. Vickie jest w związku. To znaczy, że moje szanse wcale nie są takie małe.

-Robin.. - chwyciłam jej wilgotne policzki- Nie przejmuj się tym. Vickie noe jest ciebie warta. Nie powinna się z tobą spotykać, jeśli jedyna o czym chciała rozmawiać to jej związek. A teraz spójrz na mnie. - Nasze spojrzenia znowu się spotkały. Dreszcze przeszły po całym moim ciele, a rumieniec malował się po twarzy. - Znajdziesz sobie idealną dziewczynę. - Na przykład mnie.. - Będziesz szczęśliwa. Nie wiem kto to będzie, ale nie przejmuj się. To nie koniec świata. - Pocieszałam ją jak mogłam. Wtedy musnęłam ją delikatnie w czoło. Poczułam się niebiańsko. Chciałam znieść usta niżej i złączyć nasze wargi, ale byłby to ruch zbyt śmiały. Oderwałam z niechęcią dolną część twarzy od jej górnej i mocno objęłam. Poczułam jak się delikatnie uśmiecha.

-Robin.. - Wyszeptałam po chwili.

-Hm? -

-Upijmy się. - Stwierdziłam. Dziewczyna zdziwiona spojrzała na mnie z wątpliwością w oczach.

-Jesteś pewna? Skąd weźmiemy alkohol?- Zapytała.

-Dwa miesiące temu skończyłam 18-stkę. To żaden problem. Ale nie tu... Może na- Przerwała mi z uśmiechem.

-Na polanie. - Zafascynowana zgodziła się na mój plan.

Ruszyłyśmy do najbliższego sklepu z alkoholem. Tam zastałam swojego starszego kuzyna. Poprosiłam o dwie butelki wódki z półki.

-Dowodzik proszę. - Poprosił kuzyn.

-Arturze. Byłeś na moich urodzinach.- powiedziałam z podirytowaniem.

-Na spokojnie, tylko się droczę. Trzymaj i miłej zabawy! - Pożegnałam się i wyszłam.

Gdy doszłyśmy na polanę i usadowiłyśmy na ławeczce otworzyłyśmy pierwszą butelkę. Śmiechy, żarty i wyznania trwały w nieskończoność. W końcu położyłyśmy się na trawie. Została resztka napoju, którą podzieliłyśmy na dwie.

-Wheeler. - Zwróciła się do mnie Robin. Spojrzałam na nią pytająco. - Pocałuj mnie. - Moja nietrzeźwość nie odebrała tych słów jak powinna, ale w głębi serca czułam całkiem trzeźwe podekscytowanie i niedowierzanie. Zbliżyłam się do dziewczyny i złączyłam nasze idealne usta. Poczułam jej ręce lądujące na moich policzkach. Chwyciłam ją w talii i zagłębiłam pocałunek. Czułam się, jak w niebie. Oderwałyśmy się od siebie na chwilę aby odetchnąć i po chwili kontynuować. Nie mogłam w to uwierzyć. Całowałam Robin. Dziewczynę, w której potajemnie się podkochiwałam od miesięcy. Różany zapach przejął mój nos, a usta zasmakowały malinowego aromatu. Czas stał dla nas w miejscu. Na pewno potem zapomnimy o wszystkim, ale właśnie dlatego chcę się cieszyć chwilą. Skończyłyśmy niechętnie nasz pocałunek. Cisza, jaka nastała była bardzo niezręczna.

-Przepraszam.. - To było jedyne co miałam do powiedzenia. Moja świadomość wróciła do życia.

-Nie masz za co.. Podobało mi się.. - Uśmiechnęła się Buckley.

-Mi w sumie.. Też. - Zamknęłam oczy i zapisałam tą chwilę w pamięci. Postaram się przypomnieć ją sobie jak już otrzeźwieję. Teraz nam się tylko chciało wymiotować. Zerwałam się na równe nogi i zwróciłam wszystko. Robin zrobiła to samo. Położyłyśmy się spowrotem na trawie pełne śmiechu.

-Jesteśmy takie głupie- Stwierdziłam.

-Masz rację hahaha- Przytaknęła mi piegowata.

Ten moment był dla mnie czymś wyjątkowym. Byłam dumna, poczułam jak moje serce... Ale chwila. Przecież jak wróci nam rozsądek o wszystkim zapomnimy. A jak nie to Robin będzie miała do mnie żal i nasza przyjaźń zawiśnie na włosku. Czemu takie rzeczy muszą mnie spotykać? Chciałam po prostu powiedzieć jej co czuję, ale nie mogłam. Coś w środku mnie zatrzymywało. Nie wiem co to było. Ale przełamanie tego to było nie lada wyzwanie, którego nie mogłam podjąć się sama. Będzie co będzie.

*.*.*

Zaczyna się powoli. Myślicie, że przerodzi się to w coś mocniejszego? Chciałam jeszcze trochę poczekać z pocałunkiem, ale nie mogłam. Mam nadzieję, że się podobało i do następnego!

Jej Troskliwy Głos >> *. Ronance.*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz