∞ Oliwia - 1 ∞

875 138 54
                                    


Teraźniejszość

Ze względu na ślub wzięłam sobie tydzień wolnego przed samą ceremonią a Marcin ze mną. Już dwa dni mieszkaliśmy w przepięknym pałacyku, który niemal w stu procentach był wynajęty na nasze wesele. Wyjątek stanowiła jakaś para, która spędzała tu rocznicę ślubu, ale obiecali nie wchodzić nam w drogę.

Leżałam w pościeli, czekając, aż przyszły małżonek wyjdzie spod prysznica, by samej go wziąć, gdy imię Mercedes pojawiło się na wyświetlaczu telefonu, wraz z jej cudownym przebraniem na Halloween – bajkowa królewna śnieżka, z czerwoną opaską w kruczoczarnych włosach i wściekle czerwonymi ustami, w oprawie dymnego makijażu oczu i porcelanowej cery.

– Cześć piękności – przywitałam ją miękko. – Czy ty nie powinnaś być w samolocie?

– Mam dla ciebie dwie wiadomości i obie są złe. Którą chcesz najpierw?

– Eee złą? – zaśmiałam się.

– Jedna wynika z drugiej. Spóźniłam się na samolot – wypaliła.

– Co? – spytałam odruchowo. – Ale że na lotnisko?

– Byłam o czasie, dwie godziny przed odlotem, ale tu się działy jakieś dantejskie sceny... – zaczęła ze zniecierpliwieniem.

Nie mogłam sobie przypomnieć, czy miała w planach podróżowanie służbowo w tym tygodniu.

– Ale czekaj na jakim lotnisku? – zmarszczyłam brwi, siadając prosto na łóżku.

– W Manchesterze.

– A co ty robisz w Manchesterze?

Westchnęła ze zniecierpliwieniem.

– Jestem tu służbowo z polecenia – wyznała. 

W tle słychać było jakieś zapowiadane opóźnienie na lot do Alicante.

– Co się stało Mera?

– Utknęłam na kontroli bezpieczeństwa, spóźniłam się do bramki, bo ta cholerna linia oszczędza na wszystkim i trzeba było zasuwać jak Frodo do Mordoru! – Na końcu zdania już niemal krzyczała.

– Dobra, ale ślub jest jutro... – zawahałam się.

– Wiem, mam bilet zmieniony na jutro, ale nie dotrę na czas, bo lecę do Gdańska i to była jedyna opcja. Ola... – głos jej się urwał. – Musisz poprosić kogoś innego, żeby ci świadkował.

Serce ścisnęło mi się boleśnie.

– Nie, Mera, nie zgadzam się! – zaprzeczyłam gwałtownie, wyplątując się z kołdry.

– Nie dotrę na czas Ola.

– Nie, kurwa, nie zgadzam się! – warknęłam z paniką. – Dwa lata planowania! Walisz do Londynu pociągiem i jutro jesteś na czas.

– Ola... – wyszeptała.

– Nie, Mera, nie zgadzam się! – krzyknęłam ponownie.

Marcin, ociekając wodą, wyszedł z łazienki, tylko z ręcznikiem owiniętym na biodrach.

– Co jest? – spytał nagląco. 

Machnęłam niecierpliwie ręką.

– Ola musisz kogoś poprosić to fizycznie niemożliwe, żebym zdążyła.

– Nie, nie, nie! – Zawołałam z desperacją, przeczesując włosy. – Leon po ciebie pojedzie.

– Leon ma to wszystko w dupie – burknęła.

Save the date! Za minutę północ!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz