Teraźniejszość
Ze względu na ślub wzięłam sobie tydzień wolnego przed samą ceremonią a Marcin ze mną. Już dwa dni mieszkaliśmy w przepięknym pałacyku, który niemal w stu procentach był wynajęty na nasze wesele. Wyjątek stanowiła jakaś para, która spędzała tu rocznicę ślubu, ale obiecali nie wchodzić nam w drogę.
Leżałam w pościeli, czekając, aż przyszły małżonek wyjdzie spod prysznica, by samej go wziąć, gdy imię Mercedes pojawiło się na wyświetlaczu telefonu, wraz z jej cudownym przebraniem na Halloween – bajkowa królewna śnieżka, z czerwoną opaską w kruczoczarnych włosach i wściekle czerwonymi ustami, w oprawie dymnego makijażu oczu i porcelanowej cery.
– Cześć piękności – przywitałam ją miękko. – Czy ty nie powinnaś być w samolocie?
– Mam dla ciebie dwie wiadomości i obie są złe. Którą chcesz najpierw?
– Eee złą? – zaśmiałam się.
– Jedna wynika z drugiej. Spóźniłam się na samolot – wypaliła.
– Co? – spytałam odruchowo. – Ale że na lotnisko?
– Byłam o czasie, dwie godziny przed odlotem, ale tu się działy jakieś dantejskie sceny... – zaczęła ze zniecierpliwieniem.
Nie mogłam sobie przypomnieć, czy miała w planach podróżowanie służbowo w tym tygodniu.
– Ale czekaj na jakim lotnisku? – zmarszczyłam brwi, siadając prosto na łóżku.
– W Manchesterze.
– A co ty robisz w Manchesterze?
Westchnęła ze zniecierpliwieniem.
– Jestem tu służbowo z polecenia – wyznała.
W tle słychać było jakieś zapowiadane opóźnienie na lot do Alicante.
– Co się stało Mera?
– Utknęłam na kontroli bezpieczeństwa, spóźniłam się do bramki, bo ta cholerna linia oszczędza na wszystkim i trzeba było zasuwać jak Frodo do Mordoru! – Na końcu zdania już niemal krzyczała.
– Dobra, ale ślub jest jutro... – zawahałam się.
– Wiem, mam bilet zmieniony na jutro, ale nie dotrę na czas, bo lecę do Gdańska i to była jedyna opcja. Ola... – głos jej się urwał. – Musisz poprosić kogoś innego, żeby ci świadkował.
Serce ścisnęło mi się boleśnie.
– Nie, Mera, nie zgadzam się! – zaprzeczyłam gwałtownie, wyplątując się z kołdry.
– Nie dotrę na czas Ola.
– Nie, kurwa, nie zgadzam się! – warknęłam z paniką. – Dwa lata planowania! Walisz do Londynu pociągiem i jutro jesteś na czas.
– Ola... – wyszeptała.
– Nie, Mera, nie zgadzam się! – krzyknęłam ponownie.
Marcin, ociekając wodą, wyszedł z łazienki, tylko z ręcznikiem owiniętym na biodrach.
– Co jest? – spytał nagląco.
Machnęłam niecierpliwie ręką.
– Ola musisz kogoś poprosić to fizycznie niemożliwe, żebym zdążyła.
– Nie, nie, nie! – Zawołałam z desperacją, przeczesując włosy. – Leon po ciebie pojedzie.
– Leon ma to wszystko w dupie – burknęła.
CZYTASZ
Save the date! Za minutę północ!
RomanceWesele powinno być radosnym wydarzeniem okraszonym miłością, uśmiechami i ciepłą atmosferą świętowania, ale nie kiedy świadkowa spóźniła się na samolot i trzeba znaleźć zastępstwo. I nie wtedy, gdy siostra pana młodego została napadnięta w wieczór p...