Grace w międzyczasie pstryknęła kilka zdjęć, szepcząc pod nosem „what a fire"! (ależ ogień). Spojrzałam na nią z wściekłością.
– Kochana – ładodziła – nawet gdybym chciała, nie zagrałabyś w ten sposób, a to zdjęcie będzie cudowne!
– Dasz nam moment? – spytał Marcin łagodnie.
– Przyniosę ci kieliszek wina – zaproponowała, opuszczając aparat.
Cokolwiek Leon powiedział Paulinie, zastygła w bezruchu a na końcu jego przemowy zbladła, odsunęła się i weszła do kościoła.
– Caipirinhę – poprosiłam przez zaciśnięte szczęki. – Albo lepiej Butelkę wódki! Wypijemy za wszystkich naszych wrogów! Żeby im się zdarzyło to, czego nam życzą!
Mąż wyjął mi z dłoni kwiatki i odłożył na murek, zamykając w ramionach.
– Już dobrze, serduszko.
Łzy pojawiły się w moich oczach praktycznie znikąd, będąc wyrazem stresu dzisiejszego dnia. Wszystko niby zostało zaplanowane od dawna. Każdy miał rolę do zagrania, ale czułam, że dzieje się jednocześnie za dużo, za szybko i za mocno.
– Nie dobrze – pociągnęłam nosem. – Czy Mera jest w hotelu?
– Tak, przyjechała godzinę temu.
– Godzinę? – niemal zawyłam. – To co jej tyle zabiera?? Ukrywanie się? Bawi się w chowanego w pokoju?
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wysłałam Merze SMS.
Oliwia: Dojechałaś godzinę temu! Gdzie u diabła jesteś?!
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
M: Szykuję się, ideału nie można poganiać.
Gówno prawda! Co za kiepska wymówka! Potrzebowałam jej tu i teraz.
Ja: Czy nie miała cię malować dziewczyna w salonie fryzjerskim? Przestań się ukrywać! Dajesz śnieżynko, potrzebuję tutaj lodowatego oddechu.
– Dla niej to też nie jest łatwe – Marcin pogładził mnie po linii szczęki.
– Dla mnie bardziej, ponieważ jesteśmy pod obstrzałem ciekawskich spojrzeń z każdej strony. – Położyłam dłoń z obrączką tuż pod butonierką garnituru męża. – I to na nas są zwrócone wszystkie obiektywy.
– Biorąc pod uwagę dynamikę związku Leona i Mery na nich też.
W wejściu do hotelu dostrzegłam moją ulubioną zmorę, jak czasem niezbyt pieszczotliwie nazywali ją koledzy z naszej jednostki, odnosząc się do humorków i ciętego języka. Na widok obłędnej tiulowej kreacji, której kwiatowe hafty wabiły oko równie skutecznie, jak głęboki dekolt i dolinka między piersiami, uśmiechnęłam się ze wzruszeniem. Mercedes wyglądała zjawiskowo.
Podbiegła do mnie, obejmując mocno i przytulając się z uczuciem. Zatonęłam na chwilę w ramionach przyjaciółki.
– Jesteś! – Powiedziałam nieco płaczliwie, ale nadal czułam się odrobinę na krawędzi. – Bałam się, że nie zdążysz – dodałam cicho.
– Odchodziła od zmysłów – dodał z uśmiechem Marcin.
– Wszystko moja wina, przepraszam – przyłożyła dłoń do serca, uśmiechając się blado.
Coś było ewidentnie nie tak, i nie chodziło o samo spóźnienie a wszystkie emocje, które na chwilę zagościły w przejrzyście błękitnych oczach, łamiąc w pył lód, który tam gościł od dwóch lat.
CZYTASZ
Save the date! Za minutę północ!
RomantizmWesele powinno być radosnym wydarzeniem okraszonym miłością, uśmiechami i ciepłą atmosferą świętowania, ale nie kiedy świadkowa spóźniła się na samolot i trzeba znaleźć zastępstwo. I nie wtedy, gdy siostra pana młodego została napadnięta w wieczór p...