∞ Oliwia - 6 ∞

746 133 66
                                    


Grace w międzyczasie pstryknęła kilka zdjęć, szepcząc pod nosem „what a fire"! (ależ ogień). Spojrzałam na nią z wściekłością.

– Kochana – ładodziła – nawet gdybym chciała, nie zagrałabyś w ten sposób, a to zdjęcie będzie cudowne!

– Dasz nam moment? – spytał Marcin łagodnie.

– Przyniosę ci kieliszek wina – zaproponowała, opuszczając aparat.

Cokolwiek Leon powiedział Paulinie, zastygła w bezruchu a na końcu jego przemowy zbladła, odsunęła się i weszła do kościoła.

– Caipirinhę – poprosiłam przez zaciśnięte szczęki. – Albo lepiej Butelkę wódki! Wypijemy za wszystkich naszych wrogów! Żeby im się zdarzyło to, czego nam życzą!

Mąż wyjął mi z dłoni kwiatki i odłożył na murek, zamykając w ramionach.

– Już dobrze, serduszko.

Łzy pojawiły się w moich oczach praktycznie znikąd, będąc wyrazem stresu dzisiejszego dnia. Wszystko niby zostało zaplanowane od dawna. Każdy miał rolę do zagrania, ale czułam, że dzieje się jednocześnie za dużo, za szybko i za mocno.

– Nie dobrze – pociągnęłam nosem. – Czy Mera jest w hotelu?

– Tak, przyjechała godzinę temu.

– Godzinę? – niemal zawyłam. – To co jej tyle zabiera?? Ukrywanie się? Bawi się w chowanego w pokoju?

Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wysłałam Merze SMS.

Oliwia: Dojechałaś godzinę temu! Gdzie u diabła jesteś?!

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

M: Szykuję się, ideału nie można poganiać.

Gówno prawda! Co za kiepska wymówka! Potrzebowałam jej tu i teraz.

Ja: Czy nie miała cię malować dziewczyna w salonie fryzjerskim? Przestań się ukrywać! Dajesz śnieżynko, potrzebuję tutaj lodowatego oddechu.

– Dla niej to też nie jest łatwe – Marcin pogładził mnie po linii szczęki.

– Dla mnie bardziej, ponieważ jesteśmy pod obstrzałem ciekawskich spojrzeń z każdej strony. – Położyłam dłoń z obrączką tuż pod butonierką garnituru męża. – I to na nas są zwrócone wszystkie obiektywy.

– Biorąc pod uwagę dynamikę związku Leona i Mery na nich też.

W wejściu do hotelu dostrzegłam moją ulubioną zmorę, jak czasem niezbyt pieszczotliwie nazywali ją koledzy z naszej jednostki, odnosząc się do humorków i ciętego języka. Na widok obłędnej tiulowej kreacji, której kwiatowe hafty wabiły oko równie skutecznie, jak głęboki dekolt i dolinka między piersiami, uśmiechnęłam się ze wzruszeniem. Mercedes wyglądała zjawiskowo.

Podbiegła do mnie, obejmując mocno i przytulając się z uczuciem. Zatonęłam na chwilę w ramionach przyjaciółki.

– Jesteś! – Powiedziałam nieco płaczliwie, ale nadal czułam się odrobinę na krawędzi. – Bałam się, że nie zdążysz – dodałam cicho.

– Odchodziła od zmysłów – dodał z uśmiechem Marcin.

– Wszystko moja wina, przepraszam – przyłożyła dłoń do serca, uśmiechając się blado.

Coś było ewidentnie nie tak, i nie chodziło o samo spóźnienie a wszystkie emocje, które na chwilę zagościły w przejrzyście błękitnych oczach, łamiąc w pył lód, który tam gościł od dwóch lat.

Save the date! Za minutę północ!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz