Marcin sięgnął po telefon i wybrał numer brata.
– Co tam szwagierka? – przywitał się z uśmiechem w głosie.
– Jeszcze się mogę rozmyślić – mruknęłam.
– Co ten debil mój brat ci zrobił? – spytał bez zastanowienia.
Marcin uniósł brew i ze zmarszczonym czołem zerknął na telefon.
– To nie on. Dostałeś SMS od Mery? – spytałam z westchnieniem.
– Bardzo możliwe – przytaknął – ale jestem w samochodzie i nadrabiam za dwoje moich ludzi, którzy postanowili wziąć dwa tygodnie urlopu.
– Akcja musi się kręcić – zażartowałam.
– Co z Merą? – dopytywał.
– Spóźniła się na samolot w Manchesterze – oznajmiłam z żalem. – Doleci jutro, ale doczłapie się do pałacyku po ceremonii.
Odpowiedziała mi kilkusekundowa cisza. Były takie momenty, kiedy zastanawiałam się, czy tego faceta rusza cokolwiek. Jego stoicki spokój nawet w sytuacjach, kiedy pozostali mieli ochotę rwać włosy z głowy, był legendarny.
– Wiesz, co się stało?
– Kolejki na kontroli bezpieczeństwa – mruknęłam. – Zaproponowała Paulinę, ale ja nie wiem, jak do niej zadzwonić na dzień przed i przekonać, że jestem szczera, kiedy wcale nie chcę?
– Paulina to dobry trop – pochwalił. – Chyba że chcesz, którąś ze swoich koleżanek?
– Jakich koleżanek? – spytałam gorzko. – Przyjaźnię się z twoją siostrą, Stawskimi, Pauliną i dziewczynami naszych facetów. Na nic innego nie mamy czasu. Nie mam pojęcia, jak przekonać waszą kuzynkę.
– Wezmę to na siebie – westchnął Marcin. – Najwyżej skłamię, że się pokłóciłem z Merą.
– Naprawdę potrzebujemy kolejnego kłamstwa? – syknęłam. – Mało mamy ich na sumieniu?
– Mam powiedzieć, że świadkowa utknęła na lotnisku i potrzebujmy zapasowej? – nie dowierzał.
– Tak! Paulina nie cierpi Mery, więc... Leon, ty jedziesz jeszcze, czy siedzisz gdzieś, jak kołek gadając do siebie?
– Już dawno za samochodem, ale na słuchawce.
– Dobra, to może wdzwońmy Paulinę? – zaproponowałam z niechęcią. – Miejmy to już za sobą. – Burknęłam pokonanym tonem. – A jak się nie zgodzi, to odwołuję ten pieprzoną farsę i...
– Zostaw Paulinę mnie – oznajmił Leon. – Przywiozę ją za parę godzin.
– Tyle godzin sam na sam w aucie z Pauliną? – nie dowierzałam. – Przecież ta siksa będzie to wypominać Merze do grobowej deski! – syknęłam.
– A pamiętasz, że zabieram też Grace, bo miała lądować z godzinę przed Merą?
– To będziesz miał wesoły autobus – zażartowałam.
– Gorszy niż ty i Mera na głębokim rauszu?
– Ale nie zarzygałyśmy ci samochodu – obruszyłam się.
– Wtedy nie – podsumował Leon z przekąsem.
– Nigdy, Leon! Aż tak nigdy nie byłyśmy pijane! – zaprotestowałam.
– A miesiąc temu po panieńskim? – spytał Marcin, mierzwiąc mi włosy. Odtrąciłam jego rękę jak natrętnego komara.
– To był mój panieński, a temu gościowi się należało. Mera obrzygała go, zanim ty miałeś okazję mu przywalić za obmacywanie jej – zauważyłam rezolutnie. – I szczerze, to lepsza kara niż rozróba. Powinieneś nam podziękować za kreatywność.
CZYTASZ
Save the date! Za minutę północ!
RomanceWesele powinno być radosnym wydarzeniem okraszonym miłością, uśmiechami i ciepłą atmosferą świętowania, ale nie kiedy świadkowa spóźniła się na samolot i trzeba znaleźć zastępstwo. I nie wtedy, gdy siostra pana młodego została napadnięta w wieczór p...