iv

88 16 5
                                    

Ręce piekły go już od tłuszczu i soli morskiej. Kapitan w tym czasie wciąż studiował ręcznie pisane mapy. Nachylał się nad nimi i wprowadzał poprawki. Wooyoung po skończonej robocie nie wyszedł, za to zbliżył się do mężczyzny zaglądając mu zza ramion na mapy. Kapitan wyczuł jego delikatny oddech na karku, uśmiechnął się zadziornie.

- Podoba ci się?

- Sam je rysowałeś?

- Wszystkie co do jednej- oznajmił dumnie.- Choć wiele w tym procesie skończyło za burtą.

- Ładne- przyznał.- Całkiem.

- Nie wolisz iść do siebie? Zamiast patrzeć jak rysuję.

- W drodze powrotnej mogę również skończyć za burtą jak znajdzie mnie któryś z tych wielkich piratów.

Kapitan złagodniał.

- Nie, nic ci nie zrobią. Wiedzą, że jesteś cenny.

- Cenny?- Spytał czekając na wyjaśnienia. W końcu prowadzili normalną rozmowę. Nie jak niewolnik z właścicielem.

- Wszyscy tu umieją rabować. Napadać i siać spustoszenie, ale nikt z nich nie jest wyjątkowo cichy, niedostrzeżony i niepozorny na tyle, by kraść bez zauważenia. Ukradłeś mi sakiewkę, musisz więc naprawdę wiedzieć co robisz.

- Kradłem całe życie. A przynajmniej większość życia.

- Nazywam się San- odrzekł nagle.- San, choć pewnie nie znałeś mnie pod tym imieniem.

- Nie. Wooyoung- podał mu dłoń, jednak Kapitan wcale nie uścisnął jej tak od razu. Uprzednio zdał się na gest, który wyjątkowo zwrócił uwagę złodzieja. Zdjął rękawiczkę.

Rzucił ją na biurko obok atramentu i podał mu bladą dłoń. Dotyk jej był wyjątkowo aksamitny. Nie to co ta jego, w bliznach i ranach. Popękana skóra zdawała się działać jak papier ścierny. San jednak z szacunku nie odsunął się.

- Jeśli się spiszesz- spoważniał i odszedł wracając do map.- To wypuścimy cię wolno. Słowo pirata.

- Takiego słowa chyba nie można traktować zbyt poważnie.

- Ah tak- rozpromienił się i... zarumienił?- To w takim razie masz moje słowo. Sana. Nie pirata.

Wooyoung poczuł się w końcu jak człowiek, a nie szczur.

- Najpierw muszę wiedzieć co to za misja.

- Nie mogę ci jeszcze powiedzieć. Ale zapewne zabierze nam sporo trudu. Współpracuj ze mną, a zwrócę ci wolność.

- Słowo Sana-nie pirata.

- Jeśli tak wolisz- zgodził się z nim i znowu uśmiechnął.

Wężownik nie był bezdusznym piratem stworzonym do zabijania, on skrywał w sobie coś znacznie większego. On to czuł.

Chciał się mu nawet skłonić, ale to wciąż nie było jeszcze to. Spojrzał tylko na kapitana i zniknął za drzwiami wychodząc wprost do swojej kajuty.

*

San nie lubił być nazywany Wężownikiem. Chował się pod tym imieniem siejąc strach i zniszczenie, ale czasem, w chwilach takich jak ta, chciał być tylko Sanem. Tylko nie zawsze mógł.

Odebrał mu dom, wolność i godność, a on wciąż mógł z nim rozmawiać. Podać mu rękę. To sprawiło, że widział w nim kogoś więcej niż więźnia jakim miał być.
Jego żelazna zbroja skruszyła się gdy zobaczył jego sponiewieraną twarz. Był wściekły, że ktoś wymierzył sprawiedliwość pod jego nieobecność, choć sam ustalił te wszystkie zasady. Wooyoung był ładnym chłopcem, urkoliwym. Jego łagodne rysy i niewinne oczy ani trochę nie oddawały zadziornego charakteru i uporu jaki w sobie posiadał.

Lullaby Of Woe ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz