iii

99 18 8
                                    

Uśmiech na twarzy kapitana wyglądał inaczej niż każdy poprzedni. Jakby coś knuł.

- W co ty jesteś ubrany?

- We własne ubrania- warknął.- Twoi piraci mi je nieco... potargali.

Spojrzał na dekolt, rozciągnięty, z wyrwanymi pojedynczymi guzikami.

- Ubrania masz w kufrze, jak każdy- wzruszył ramionami zdziwiony, że jeszcze tam nie zaglądał.

- Nie chcę twoich ubrań.

Wężownik uśmiechnął się wymownie.

- Dobrze, to zostaniesz w tym co masz. Dzisiaj czeka cię trochę pracy, do kolejnego lądu dobijemy za jakiś tydzień.

- Pracy?- Zakpił.- O nie, nie bawię się w to. Od razu wrzuć mnie do morza, albo zetnij mnie na miejscu. Nie będę niczego dla was robił.

- Nie pytam cię o zdanie. Jeśli dobrze się sprawisz zostaniesz moim złodziejem, przyniesiesz mi z lądu kilka rzeczy. Jak nie uciekniesz, dostaniesz nagrodę, jeśli zwiejesz to cię złapię i zabiję.

- To na co czekasz? Wiesz, że ucieknę. Po co zwlekać- przewrócił oczami skupiając wzrok na biurku kapitana, gdzie spoczywały mapy podparte złotymi posążkami.

Kapitan jednak odwrócił się gwałtownie w jego stronę i złapał go za szczękę. Mocny ucisk jego skórzanych rękawiczek zabolał złodzieja, ale nie odważył się pokazać po sobie bólu. Zmarszczył brwi posyłając oprawcy mordercze spojrzenie.

- Milczenie czasem jest złotem.

Ciemne oczy kapitana błysnęły w zachodzącym słońcu gdy wpatrywał się w niego jak w obrazek.
Nie był przerażający, był piękny. O delikatnej urodzie, a jednak siejący strach. Może i to się ze sobą kłóciło, ale z pewnością tworzyło jakiś dziwny ład, który miał trochę sensu.

Mężczyzna raz jeszcze obejrzał dokładnie twarz złodzieja,  a potem puścił ją delikatnie i wyprostował się pokazując swoją kilkucentymetrową przewagę.

- Wracaj do swojej kajuty. Będziemy rozmawiać jutro. Przyjdzie po ciebie Hongjoong, mój zastępca.

- A więc to on. Ten który wystawił mnie na chłostę.

- Joong?- Kapitan zamyślił się.

Wooyoung przytaknął.

- Włosy w odcieniu pomarańczy, tak to on.

- Hm- mruknął tylko pod nosem odwracając się plecami.- Idź już. Prosto pod własne drzwi, bo jak nie to będę wiedział- pogroził.

Wooyoung nie miał więcej do roboty tego dnia. Był jednak niesamowicie głodny. Wciąż nie dostał nic na ząb, a po takim wycieńczeniu potrzebował kalorii. Co prawda przyzwyczaił się do głodu, który towarzyszył mu niemal całe życie, to teraz czuł się niesamowicie słaby. Gdy w drodze do swojej klitki poczuł intensywną woń kolacji, nie mógł się powstrzymać, zboczył z kursu kierowany przyjemnym zapachem. Zrobił się wtedy podwójnie głodny, potrzebował jedzenia by przeżyć noc.

Zszedł więc pod pokład, gdzie korytarze zdawały się być dużo brudniejsze, a potem krętymi drogami dotarł do magazynu. Wszyscy jedli właśnie kolację, on zaś wkradł się tam gdzie trzymali zapasy, dostrzegł jabłka, trochę odleżałe, ale wciąż zdatne do zjedzenia. Potem suszone mięso, ale pozwolił sobie tylko na kawałek, większe braki od razu rzuciłyby się w oczy.

Spróbował suszonki i pierwszy raz od dawna tak bardzo ucieszył się posiłkiem. Nie jadał mięsa za często, właściwie to prawie w ogóle. Było za drogie, za jego cenę kupował ziemniaki, albo ryby. Tych wprost nienawidził.

Lullaby Of Woe ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz