vi

73 16 6
                                    

Niepewnie zszedł na niższy poziom pokładu, z jednej strony dostał pozwolenie Kapitana, z drugiej jednak ci wszyscy ludzie napawali go dziwnym rodzajem niepokoju. To prawda, że ich nie znał, ale rozsiewali wokół siebie aurę, której nie umiał opisać. Była mroczna, bardzo nieprzyjemna.
Jednak schodząc po nierównych, wygiętych od ciągłej wilgoci schodach, usłyszał z dołu odgłosy biesiady.
Czy oni zawsze tak jadali? Czy była na to cudowna okazja?

Niepewnie pchnął jedne z zaokrąglonych drzwi by ujrzeć, jak przy długim niemal na cały statek stole siedzieli wszyscy, których zdążył poznać, a nawet nieco więcej.
Nawet Hongjoong na czele włączony był do rozmowy z jednym z mężczyzn. Uśmiechał się, w dłoni trzymał udko pieczonego kurczaka, a drugą wymachiwał w powietrzu żywo gestykulując.

Wciąż schowany za filarem upatrzył sobie wolne miejsce, na samym końcu stołu. Nie zwracając więc na siebie większej uwagi przemknął na drugi koniec sali i usiadł przygotowując się do jedzenia. Sięgnął po kurczaka i powąchał go przed pierwszym ugryzieniem. Zadziwiająco długo nie jadł pieczonego mięsa, nie zawsze miał na to pieniądze. Chciał włożyć wszystko na raz do ust, byle tylko mu nie uciekło, ale raczej nie podołałby takiemu kęsowi. Skubał więc powoli, aż nie dochodził do czystych kostek. Wtedy dopiero zauważył go Bosman, zdziwiony zmarszczył brwi i usiadł bardziej wyprostowany. Widząc to cała reszta zgodnie wbiła wzrok w niespodziewanego gościa.

Nastała cisza, Wooyoung był już nawet przygotowany na krzyk, albo uderzenie, ale zamiast tego, na twarzy mężczyzny o delikqtnych rysach twarzy i szarych wlłosach zaczął pojawiać się coraz szerszy uśmiech, a na końcu zdzielił Bosmana po karku. Wooyoung wcześniej nie zwrócił na niego dostatecznej uwagi, ale zdawał się być przyjemniejszy niż reszta.

- No i wisisz mi teraz trzy korony! Zgodnie z umową!

Mężczyzna przewrócił oczami i wrócił do jedzenia, Wooyoung wciąż patrzył na to zdziwiony.

- Na pewno miałeś z nim jakiś układ- odwarknął Hongjoong, ale pirat w ogóle nie wziął jego humoru za coś poważnego.

- Ja po prostu znam naszego Kapitana i wiem kiedy warto się zakładać.

Odebrał z rąk kolegi trzy złote monety i wrzucił sobie do kieszeni luźnych spodni. Młody złodziej był coraz bardziej wytrącany z równowagi. Nikt na niego nie krzyczał, nikt nie wyganiał, zachowywali się dość naturalnie, a nawet zabawnie. Nie uśpiło to jednak jego uwagi.

- Wooyoung- tym razem Bosman zwrócił się do niego.- Nie zdziw się jak te tutaj partacze będą kręcić na ciebie nosem. Chyba nikt w tak zadziwiającym tempie nie dołączył do strawy jak równy nam człowiek co ty.

W jego sztucznie wesołym głosie leżał jakiś żal, dało się go wyczuć, ale nikt inny tego nie dostrzegł.

- Bo może nikt nie ma tak cudownej osobowości- uśmiechnął się z wyższością na co został skwitowany... śmiechem.

- Tak, tak doprawdy, jesteś zabawny, może to dlatego- chłopak o pomarańczowych włosach zaśmiał się nerwowo.- Ale zanim- spoważniał i uciszył wszystkich na nowo. Postawił przed gościem kieliszek, a potem zalał cały rumem. Popatrzył zachęcająco na młodzika i uśmiechał się.- Pij do dna.

Wooyoung już to raz powiedział, nie przepadał za alkoholem. Czasem pijał gorsze bądź lepsze wina, ale nie upijał się do nieprzytomności bo zwyczajnie było to ryzykowne. Kto wie co zrobi podczas stanu nietrzeźwości, a warto przypomnieć, że wygłoszono na niego na wyspie kilka wyroków.
Teraz jednak miał wpatrzonych w siebie kilkanaście par oczu, był zmuszony więc bez protestów podniósł powoli kieliszek, a potem przyłożyć sobie do ust.

Lullaby Of Woe ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz