vii

70 15 1
                                    

- Powiedz mi, dlaczego zawsze kiedy pojawiają się na moim pokładzie problemy, ty jesteś ich powodem? Hm?

Mężczyzna oparł jedną nogę o taboret siedząc na blacie własnego biurka. Wooyoung, wciąż ze związanymi dłońmi za plecami przyglądał się mu gniewnie, nie odpowiedział jednak na żadne pytanie.

- Umiesz mówić, czy paskudna kuchnia Monte odebrała ci umiejętność wydawania z siebie dźwięków?

Cisza. Odwrócił wzrok.

San westchnął i zeskoczył zwinnie z obszernego blatu. Pokręcił głową i pocmokał, a następnie uklęknął naprzeciwko swojego małego złodzieja, by zrównać z nim swój wzrok.

- Ja wiem, że to nie jest twoje miejsce, ale możesz wykazać się odrobiną zrozumienia dla tych ludzi.

Wooyoung powoli zwrócił na niego swój szklisty wzrok. Popatrzył żałośnie na łagodne oczy Kapitana, ale nie musiał wiele mówić. San cofnął się kilka centymetrów. Złodziej był bliski płaczu i robił właśnie wszystko by tylko tego po sobie nie pokazać.
Przekrzywił więc głowę na bok, a potem westchnął i sięgnął powoli do kieszeni surduru, nie odrywając wzroku od jego smutnej twarzyczki. Wyjął z niej haftowaną chusteczkę. Biały materiał obszyty złotymi nićmi miał w dolnym rogu jedynie małe wyszyte inicjały, poza tym zdawała się być śnieżnobiała, bez żadnych skaz.

Gdy pojedyncza łza spłynęła po czerwonym policzku chłopca, Kapitan wyciągnął do niego przedmiot, ale ten nie mógł nawet po nią sięgnąć. Gdy San szybko zrozumiał swój błąd, cofnął dłoń i spuścił wzrok, by chwilę później bez zbędnego namyślania się, sam wytarł z jego twarzy łzę. Uśmiechnął się wtedy pokrzepiająco, choć nieco krzywo, jakby dawno tego nie robił. Wooyoung nie chciał by ten widział jego słabość, ale wszystko zbyt bardzo to przytłaczało by całkowicie zatrzymać w sobie emocje.

- Wszystko w porządku?- Odezwał się w końcu lekko zachrypniętym głosem.

Wciąż nie doczekał się odpowiedzi.

- Kto?- Dalej próbował.

- Irvis.

Prawie podskoczył na dźwięk jego skruszonego głosu. Nie rozumiał kompletnie co się z nim dzieje, od lat patrzył na krzywdę innych ludzi, ale zawsze udawało mu się przykryć to obojętnością, teraz jednak nie był w stanie tego zrobić.

- Coś powiedział?

- Obraził moją mamę- przyznał się niczym małe dziecko.

- Rozumiem.

San bardzo dobrze rozumiał co to jest ból po rodzinie. Sięgnął za jego plecy by rozwiązać liny, a Wooyoung od razu po uwolnieniu przetarł rozbolałe nadgarstki.

- Tęsknisz za nią?

- Nie żyje- rzucił od razu, jakby nie chciał dłużej o tym rozmawiać.

- Wybacz- mówił jak w transie, zgubiony gdzieś w jego łzach.- To więcej się nie powtórzy. Możesz... jeśli chcesz to- zamiast mówić, znów podał mu chusteczkę, Wooyoung przyjął ją i wytarł słone łzy zachodzące mu na oczy. Posłusznie też oddał chustkę, a San schował ją za kamizelkę.

- Chcę tylko wrócić na wyspę- odparł zmęczony.

- Wiem, wrócisz jak tylko wywiążesz się z umowy. Teraz choćbym chciał, to niemożliwe. Jesteśmy daleko od Isoldar- odchrząknął wracając do swojego zwyczajnego tonu głosu. Wstał i odwrócił cię plecami do blondyna, znów odwracając uwagę losowymi rzeczami.

Wooyoung popatrzył na niego z nienawiścią.

- Zaczynam coraz bardziej przekonywać się, że jesteś bez serca.

Lullaby Of Woe ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz