xi

86 17 1
                                    

San niosąc przez ciemny i cichy las blondyna czuł, że dawno nie był komuś tak bardzo potrzebny jak jemu. Nie mógł myśleć o tym co by było, gdyby nie poszedł za nim, a Wooyoung zgubiłby się w lesie całkiem sam.

Obserwował go już od zejścia z pokładu, widział jak samotnie pije alkohol, jak rozmawia z Idą, a potem wychodzi w nie najlepszym stanie. Nie chciał go podsłuchiwać, w tym nie skłamał, ale nie mógł po prostu zatkać sobie uszu gdy próbował go dogonić. Wyznanie Wooyounga o tym jak bardzo chce opuścić jego statek bolało, bo starał się dać temu chłopakowi wszystko co mógł. On jednak odrzucał każdą dobroć.

W końcu jednak nie mógł chować się za drzewami w ciszy.
Nie chciał mówić mu swojej całej historii, a prawie to zrobił. Nie chciał by ktokolwiek wiedział kim był, skąd pochodzi i dlaczego nigdy tam nie wróci, a prawie to wszystko wyśpiewał. Nie mógł uwierzyć w to jak chłopiec potrafi być przekonujący, a jednak zaufał mu gdy usłyszał jego historię. On nigdy nie chciał być tym kim się stał.

San za to nigdy nie dostał szansy by być taki jak powinien.

Oboje koniec końców znaleźli się w złym miejscu na ziemi i San to rozumiał. Wooyoung też zrozumie, potrzebował tylko troszkę więcej czasu.

Gdy wyszedł na plażę, piraci wciąż świętowali w tawernie, tylko kilku ludzi z reszty zacumowanych statków krążyło w ciszy po dworze paląc fajki. W świetle księżyca uśpiona twarz Wooyounga wyglądała znacznie bardziej delikatnie niż gdy się złościł, a takiego miał okazję oglądać go najczęściej. Teraz był spokojny, zdawał się nawet wyglądać młodziej, jakby spał bez żadnej trwogi, nie męczył go żaden koszmar, odpoczywał w spokoju oczekując następnego dnia. Wzruszony tym widokiem poczuł, że pierwszy raz w życiu ktoś naprawdę mu zaufał. Zasnął przy nim nie bojąc się o to co z nim się stanie, czy to oznaką zaufania? A może zbyt dużej ilości alkoholu i zmęczenia?
Wolał wierzyć w pierwszą wersję.

Nie miał serca zostawić go w tej małej klitce, w której spał każdej nocy. W świetle kilku pochodni odniósł go do własnej kajuty, znacznie większej, o większym łożu, do miejsca gdzie absolutnie nikt poza nim nie zaglądał. Ułożył chłopca na jedwabnej pościeli i przykrył go cienkim kocem, uprzednio odkładając jego ciężki pas na krześle tuż obok. Ostatni raz popatrzył na zmęczonego złodzieja, który robił wszystko by tylko nikt nie nazwał go piratem i uśmiechnął się gasząc ostatnią świeczkę zanim wyszedł, zostawiając go w spokoju, na który zasłużył.

*

San nie miał najmniejszej ochoty na spanie. Jego łóżko było zresztą zajęte, usiadł więc w pustej kuchni i upił nieco czystej wody potrzebując odświeżyć umysł.

Wooyoung, choć nie miał prawa znać go za jego dawnego życia, z jakiegoś powodu ciągle je do Sana sprowadzał. To pierwszy raz kiedy od lat prawie wyjawił o sobie całą prawdę...
Gdy magia chwili uleciała, a pod pokładem został on i jego szalone myśli to zrozumiał jak bardzo błądzi. Miał przecież już nigdy do tego nie wracać!

Spojrzał na puste dno kubka i rzucił nim ostentacyjnie o ścianę, ten rozpadł się na kawałki. Kapitan jednak nic sobie z tego nie zrobił.

- No wiesz, ten kubek nic ci nie zrobił.

Drgnął słysząc głos przyjaciela, a potem niemrawo wzruszył ramionami.

- Los nie jest sprawiedliwy.

- Widzę. Dlaczego nie wróciłeś? Myślałem, że idziesz się przewietrzyć.

- I tak było, potem... rozbolała mnie głowa i wróciłem posiedzieć w ciszy. A ty?- Szybko zmienił temat.

Lullaby Of Woe ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz