xiii

89 14 14
                                    

Pierwsza anomalia miała miejsce jeszcze tego samego wieczora.
Statek objął już konkretny kierunek, nie zapowiadało się na deszcz, ani wzmożony wiatr. Większość załogi już spała, ale Kapitan nie lubił marnowania czasu, siedział więc jak zwykle w swoim gabinecie i jedynie wyglądał co jakiś czas przez owalne okienko na morze jakie za sobą zostawiali.

Mruknął coś pod nosem spisując kolejny raport całego dnia, robił to zawsze gdy coś się działo. Potem chował swój dziennik i zaglądał do niego czasami by prześledzić własną historię.

- Mogę już iść?

Wooyoung kończył polerowanie jego szabli, co było kolejnym bezsensownym zadaniem i złodziej zaczynał myśleć, że Kapitan robi to tylko po to, by ktoś dotrzymywał mu towarzystwa.

- Co? Nie, jeszcze jest brudna. Patrz, o tu- wskazał skrawek metalu z kilkoma odciskami palców.

Wooyoung dobrze wiedział, że przyczepia się na siłę, ale grzecznie przetarł i to miejsce.

- Właściwie po co to piszesz? To jakiś pamiętnik?- Zagadał go nie mogąc dłużej wysiedzieć w głuchej ciszy.

San podniósł wzrok znad papierów i posłał młodszemu znieważające spojrzenie.

- Nie- odparł jakby to było oczywiste, z pogardą w głosie.- To się nazywa dziennik pokładowy.

- Ah, piszesz o sobie, żeby nikt inny nie napisał.

San potrzebował chwili, żeby się zastanowić, ale ostatecznie uznał, że drążenie tego bezsensownego tematu jest nieopłacalne.

- Tak, jak napiszę sam o sobie, to potem nikt niczego nie poprzekręca- wrócił do pisania starannym, pochyłym pismem.

- Ah- najpierw przyznał, ale gdy schował szablę do skórzanego pokrowca, a potem odłożył go na miejsce, znów się zaciekawił.- A nie wolisz jak to inni podziwiają twoje wojowania na morzu? Trochę sobie dopowiedzą, podkoloryzują i...

- Ja nie potrzebuję, żeby ktoś coś podkoloryzował. To czego dokonam nie będzie tego wymagało.

- No tak- odparł udając podziw.- Jesteś przecież taki wspaniały i znany i...

- Dość Wooyoung- wypowiedział jego imię z pełną gracją. Możesz już iść.

Złodziej miał zamiar to zrobić, w końcu tego chciał od ostatniej godziny- wyjść i móc w końcu coś zjeść, a potem zwyczajnie odpocząć. Jednak jego uwagę przykuło to, co znajdowało się za szybą owalnego okienka nad biurkiem.
Zmarszczył brwi, by po chwili cofnąć się o krok.

- Mówiłem, że...- zaczął ostro.

- Co... co to jest?- Przerwał mu chwiejnym głosem. Wskazał jedynie na okno, a San przyjrzał się temu, co miał na myśli.

San zamrugał kilka razy, a potem wstał gwałtownie i wybiegł ze swojego gabinetu, by stanąć pod gołym niebem.
Chociaż nie zobaczył ani morza, ani tym bardziej gwiazd, otaczała ich dziwnie wynaturzona, zielona mgła. Choć jej konsystencja, gęsta i ciężka przypominała bardziej kłęby dymu o ciemnozielonym odcieniu. Nie miała zapachu, nie wydawała się też groźna, ale było w niej coś, co nawet Kapitana przyprawiało o ciarki na plecach.

- Co to jest?!- Wooyoung znalazł go w ciemności, całkiem zdezorientowany. Widoczność ograniczona była do niecałego metra.

- Nie wiem- mówił niepewnie, ale twardo.- Daj mi pomyśleć.

Nie była to zwykła mgła, nie pasowała też do niczego, co Wooyoung kiedykolwiek widział. Wystawił rękę nieco wgłąb zielonych kłębów, ale nic to nie dało, choć był pewny, że jeszcze kilka centymetrów, a całkiem przestanie widzieć własną dłoń. Usłyszał wtedy ciche wołanie kobiecego głosu. Poznawał go, a przynajmniej był znajomy, nie umiał go tylko jeszcze zidentyfikować. Kobieta o przyjemnym głosie cicho go do siebie wołała, jakby czekała na niego już całą wieczność. Na moment zapomniał o Bożym świecie, a także o tym gdzie się właśnie znajduje. Chciał jedynie do niej dotrzeć. Nogi same go niosły wprost do morza, szedł powoli tam, gdzie wydawało mu się, że znajduje się rozwiązanie zagadki. Gdy był bliżej, zaczynał pojmować kogo tak właściwie słyszy.

Lullaby Of Woe ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz