Statek wyruszył o poranku, tuż po skończeniu załadunku i uzupełnieniu towarów. San w ogóle nie spał, wpatrywał się w trzy przedmioty, które w końcu posiadał, miał wszystko co otwierało mu drogę do celu.
Wooyoung za to spał bardzo dobrze, o dziwo pierwszy raz od wielu dni. Męczyła go co prawda sprawa ze skarbem, ale siłą nic nie zdziała i boleśnie to zrozumiał.
Słyszał za to jak Hongjoong mówi o tym, że mieli tego dnia zacumować do pirackiej wysepki, gdzie każdy będzie mógł spędzić kilka chwil na lądzie. To trzymało młodego złodzieja przy zdrowych zmysłach.Dni były niesamowicie gorące, a wręcz parne. Słońce dawało w kość, więc gdy dobili do sąsiedniej wyspy, zostawiając za sobą okradzonego kupca, Wooyoung pierwszy zeskoczył z jeszcze dokującego statku wprost na pomost. Z gracją wylądował na swoich obcasach wysokich kozaków i zasłaniając oczy przed słońcem przyjrzał się nowemu miejscu. Nie przypominało żadnych z wysp jakie widział, nie było tu miasta ani portu, a jedynie palmy, drewniane chaty i chaos. Piraci przeróżnych statków spotykali się tu by odpocząć od ciągłego chowania się przed wyrokiem prawa. Wooyoung co prawda nie nazywał siebie piratem, nie utożsamiał się też z tą grupą, ale pierwszy raz wśród ludzi mógł... być po prostu sobą. Nikt nie czekał na niego z mieczem, nikt nie śledził, mógł spokojnie wejść do tawerny, napić się piwa, porozmawiać i wyjść. To było bardzo wyzwalające uczucie.
Uśmiechnął się ogarniając wzrokiem cały ten widok, aż ktoś nie stanął za nim zasłaniając mu całe słońce. Odwrócił się by zobaczyć jak San z dłońmi założonymi za plecami kopiuje jego podekscytowany wyraz twarzy.
- Myślałem, że kapitan ostatni opuszcza swój pokład.
- Dokładnie tak. Wszyscy potrzebujemy odpoczynku.
Puścił mu oczko i wyminął z wielką gracją, skierował się do dużej tawerny powabnym krokiem. Wooyoung pokręcił głową patrząc jak ten poprawia swój kapelusz z wielkim rondem i czerwonym piórem, a potem z impetem wchodzi do środka.
Słońce powoli zachodziło gdy usiadł przy pustym stoliku na obrzeżach sali pełnej piratów i zamówił piwo. Chuda kelnerka o jasnych włosach przewiązanych apaszką postawiła przed nim pełen kufel i opierając się z gracją o stolik zaczęła przebierać ubrudzoną trunkiem tacę.
- Pirat, który spędza wieczór w takim miejscu całkiem sam?
Wooyoung upił kilka łyków i przetarł twarz dłonią.
- Nie jestem piratem tylko złodziejem- odparł bez wyrzutów sumienia. Przecież jutro i tak go tu nie będzie.
Blondyneczka uniosła jedną brew wykrzywiając pomalowane na czerwono usta w uśmiechu.
- No no, złodzieja jeszcze tu nie gościłam. Jak się tu dostałeś?
Wooyoung rzucił zdegustowany wzrok na swoich wspólników przy podłużnym stole.
- Z nimi. Niestety- dodał jakby od niechcenia.
Dziewczynę jednak to zdziwiło.
- Przypłynąłeś Karmazynowym Rogiem?
- Mhm.
Uśmiechnęła się jeszcze bardziej zalotnie.
- No no. W takim razie musisz być naprawdę dobrym złodziejem. Mów mi Ida, to moja Tawerna, jesteś w niej od dzisiaj bardzo mile widziany- puściła mu oczko i odeszła przyjmując po drodze więcej zamówień.
Wooyoung chciał tylko chwili spokoju i ciszy, co oczywiście było niemożliwe w tej atmosferze. Dziewczyna doniosła mu jeszcze kilka piw, aż te nie uderzyły mu do głowy i poczuł się jakby musiał iść właśnie na samotny spacer. Przed wyjściem rzucił jeszcze Idzie, by dopisała wszystko na koszt Wężownika, a potem wyszedł nie rzucając się nikomu w oczy.
CZYTASZ
Lullaby Of Woe ¤ WOOSAN
FanfictionNa pewnej małej, mocno zaludnionej, spływającej rybami wysepce, urodził się pewnego, szarego dnia kruchy chłopiec o jasnych, blond włosach. Na pewno nie miał łatwego życia, już od początku musiał zmierzyć się z trudem przetrwania w tej paskudnej, bi...