Lloyd

59 5 0
                                    

Ach, i nareszcie wkracza główny wątek!

_+_+_

Lloyd był zrelaksowany.

Ciął powietrze, pędząc na ciemnozielonej maszynie. Spięte mięśnie opuszczało napięcie zgromadzone w czasie całego miesiąca. Wiatr rozwiewał włosy, które wydostały się spod kasku. Szum ulic huczał mu w uszach jak stado brzęczących pszczół. Prędkość była wyzwalaczem, który pozwalał zapomnieć o ostatnich wydarzeniach.

Wcisnął gaz i pozwolił sobie wyminąć sznur samochodów. Wlokły się w stronę pobrzeży miasta, gdzie mieszkały duże rodziny. Rodzice wracali z pracy na zakończenie dnia, odbierając dzieci ze szkół i przedszkoli.

Motocykl zaryczał jak lew i pomknął główną jezdnią. Lloyd widział już tablicę graniczną miasta. Przyspieszył jeszcze bardziej, zerkając na licznik. Wskazówka przesuwała się wzwyż, docierając do dwustu, a wkrótce przekraczając ją. Chłopak uśmiechnął się i wyrwał do przodu.

Tuż za miastem ulica była zupełnie pusta, jakby ktoś wcisnął magiczny przełącznik. Wokół rozciągały się ryżowe pola, na których gdzieniegdzie można było dostrzec pojedynczych pracowników. A ledwie sekundę wcześniej chłopak znajdował się w centrum zatłoczonej metropolii.

Lloyd zaśmiał się. Wolność była piękną rzeczą. I pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu miał na głowie tyle zmartwień - rządy ojca, zniszczenie świata przez demony, pokonanie Synów Garmadona... Można by wyliczać do woli.

Teraz zastanawiał się tylko, gdzie podział się ojciec, a i tak nie wymyśliłby nic konkretnego! To było nieważne. Dopóki nie próbował wrócić, by podbić Ninjago, dopóty Lloyd mógł wyrzucić z głowy niepotrzebne sprawy. Choć nie oznaczało to, że nie tęsknił za ojcem. Gdzies tam z tyłu głowy uporczywie kołotała mu myśl, co by było, gdyby Lord Garmadon powrócił - nie po to, by podbić świat - ale dla własnego syna...

Zwolnił na rozwidleniu i zawrócił. Dochodziła szesnasta, a on umówił się na spotkanie z Cyrusem. Nie mógł go przegapić, tym bardziej, że dotyczyło Kamienia Zemsty - tajemniczej skały, która blokuje moce Żywiołów. Ninja już dawno dowiedzieli się o jej istnieniu, lecz nie potrafili przeciwdziałać jej wpływowi. Lloyd miał nadzieję, że Cyrus choć trochę wyjaśni, dlaczego tak się dzieje.

Kilkanaście minut później zajechał pod słynny wieżowiec. Najwyższy w całej krainie, którego szczyt sięgał ponad chmury. Dom Cyrusa Borga.

Przez drzwi przewijał się tłum ludzi - pracowników, ktorzy kończyli zmiany i szykowali się do powrotu do domów. Lloyd wmieszał się w nich i zaczął zmierzać w przeciwnym kierunku. W przestronnym holu kręciło się sporo osób, lecz blondyn poszedł wprost do wind.

Zanim mógł do nich dotrzeć, wpadł na kogoś, wywracając siebie i drugą osobę.

– Aaach! – wyrwało się z ust Lloyda, gdy leciał bezwładnie w dół. Dla złapania równowagi chwycił czyjś rękaw i pociągnął tę osobę za sobą.

– Ouu! – zawył drugi poszkodowany.

Oboje wylądowali na ziemi, obijając sobie kończyny. Próbowali wstać, lecz tylko poplątali się nogami, a plecak drugiej osoby wypadł jej z rąk. Zawartość wysypała się i rozleciała po podłodze na wszystkie strony. Kolorowe długopisy poturlały się pod nogi wychodzących z holu naukowców, kartki pofrunęły w stronę wind, a książki rozleciały z hukiem. Spowodowali tak wielkie zamieszanie, że wokół stworzył się duży wianuszek gapiów. Każdy z pracowników wpatrywał się w Lloyda i tajemniczego szatyna, który wylądował na nim.

– Przepraszam! Już schodzę! – Wyjąkał nieznajomy chłopak i podniósł się niezgrabnie, gniotąc przy okazji rękę Lloyda.

– Ała! – syknął blondyn, uciekając zmaltretowaną ręką.

Sekrety żywiołów || NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz