Cole

30 5 0
                                    

Cole widział, że ostatnio Seliel była bardzo niespokojna.

Chodziła poddenerwowana, rzucała oczami z jednego kąta w drugi i co rusz coś wąchała. Nawet obgryzała paznokcie, co do tej pory jej się nie zdarzyło!

Cole pytał jej, co sie dzieje. Co powoduje u niej takie zdenerwowanie? Gdzie szukać przyczyn nietypowego zachowania?

– Nie wiem! – odkrzyknęła mu, spacerując szybko po pokoju, jakby chciała wydeptać w nim scieżkę. Przystanęła, zamyśliła się, a na jej twarzy pojawił się wściekły grymas. Cole wystraszył się, gdy nagle walnęła pięścią w ścianę. – Właśnie nie mam zielonego pojęcia, co się dzieje!

– To dlaczego jesteś taka... jaka jesteś? – wyjąkał z zaniepokojeniem.

– Coś czuję. Coś wisi w powietrzu i wcale nie jest to nic dobrego – powiedziała, zwiastując niebezpieczeństwa. – Ta dziewczyna wtedy... ona pachniała inaczej... to musiało być to! Jeszcze jeden facet tak pachniał...

– Zaraz, kto pachnie? Jaka dziewczyna i facet? Co z nimi nie tak?

– Nie pachnieli jak ludzie! – wykrzyknęła sfrustrowana.

– Co? – jakiekolwiek logiczne myśli Cole'a wyparowały.

– Mój demoniczny zmysł wyczuwał, że nie byli ludźmi, ale też nie byli niczym innym, jak na przykład Mistrz Żywiołu, demon czy duch – wyjaśniła Seliel. – Po prostu... oni psuli się od środka.

– To... chyba niedobrze – raczej spytał niż potwierdził.

– Oczywiście, że nie! A nawet fatalnie!

– Może zadzwonimy po resztę? Zbierzemy ekipę, zbadamy to. Jay i Nya są na miejscu. Możemy zaangażować najpierw ich. Przecież muszą mieć jakąć technologię, która wykryje te... anomalie.

– Może masz rację? To do kogo dzwonimy?

– Zane i Pixal nie muszą nawet wiedzieć, nie wspominając o Kaiu i Skylor. Lloyda nawet nie widziałem od paru tygodni.

– Może masz rację. To co? Dzwonimy?

– Dzwonimy.

Cole chwycił telefon z kieszeni i wykręcił numer do Nyi. Nie do Jaya, bo chłopak był zbyt nieogarnięty, by cokolwiek zakodować. Od związania się Yin-Yang chodził z głową w chmurach, wysadzając silniki samochodów, które miał naprawiać.

– Hej! Co tam?

– Cześć, Nya. Czy możemy jak najszybciej się spotkać?

– Jasne – potwierdziła. – Jutro mam czas po południu, wpadnij, kiedy możesz. Tęsknimy za wami.

– My też – zaśmial się Cole. – Nie martw się, niedługo będziemy się widzieć o wiele częściej.

– Czemu? Co się dzieje? Ktoś atakuje?

– Nie... a przynajmniej nie sądzimy, ale Seliel odbiera niepokojące sygnały od różnych ludzi.

– Co wyczuwają jej zmysły?

– Sama spytaj – powiedział Cole i wręczył telefon różowowłosej dziewczynie.

– Zapach – powiedziała na wstępie Sel. – Ich zapach jest inny. Niedobry, jakby zepsuty.

Zrobiła przerwę, słuchając wnikliwych pytań Nyi.

– Nie, nie sądzę, ale coś dziwnego może być w ich krwi. Ona jest zwykle przyczyną zapachu. Ludzie mają metaliczny i nieco słodki. Mistrzowie Żywiołów mają odpowiedni do ich mocy. Na przykład od Cole'a wyczuwam żyzną ziemię, a czasami woń pustyni.

Cole przysłuchiwał się rozmowie jeszcze kilka minut. W tym czasie Sel wytłumaczyła, że zapach dziwnych ludzi jest zbyt słodki, a jednocześnue gorzki, jak popsute jabłka.

Chłopak wyszedł po chwili. Skierował się w stronę drzwi do piwnicy. Tam mieścił się garaż i skład broni. Cole zapalił światło i zszedł po schodach do pomieszczenia.

Na ścianach wisiało mnóstwo broni. To było pierwsze, co rzucało się w oczy. Najróżniejsze katany, miecze i shurikeny. Gdzieś z tyłu wisiały nawet nunczako i kastety. Drugą najbardziej widoczną rzeczą była nieskazitelność pokoju. Biale ściany błyszczały czystością, a na podłodze nie było ani odrobiny kurzu.

Cole podszedł do schowka z tyłu piwnicy. Odsunał niewidoczną klapkę i wpisał długi kod. Ściana odsunęła się ze zgrzytem, a tam we wnęce znajdowała się jedna z czterech Złotych Broni. Przekuta na nowo, gdy potrzebowali ich do walki z armią demonów.

Cole sięgnął po nią. Kosa Wstrząsów błysnęła w piwnicznym świetle. Była niesłychanie ostra, mimo lat użytkowania. Nigdy nie stępiała. Złote Bronie zachowywały swój pierwotny kształt na zawsze.

Cole westchnął, odkładając broń. Miał nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał jej używać. Może tak będzie, bo kto wie, jaką formę przyjmie kolejny wróg? Jeśli znowu będą to duchy, Kosa na nic się zda. Jednak, jeśli to będzie coś groźniejszego...

Zakodował sekretne drzwi, zgasił światło i wyszedł z piwnicy. Nie chciał na razie o tym myśleć. Przyszłość była tajemnicą i nie można jej było z góry planować. Zakładać najgorsze też nie było dobrym rozwiązaniem.

Akurat Seliel skończyła rozmawiać i weszła do korytarza. Uśmiechnęła się ciepło do Cole'a, dodając mu otuchy.

– Jutro wszystko się wyjaśni – powiedziała pewnie. – Poznamy odpowiedzi. Zabaczysz.

– Na to liczę – odpowiedział Cole. Pozostało mu już tylko mieć nadzieję, że zanim dojdzie do spotkania z sekretnym wrogiem, wszystko jakoś się ułoży.

Sekrety żywiołów || NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz