Strach

548 24 6
                                    

Przyszła do niego w nocy kiedy spał. Siadła obok jego łóżka w Skrzydle Szpitalnym i zaczęła płakać. To właśnie jej szloch go obudził, ale ona tego nie zauważyła. Trzymała jego rękę i błagała, by nie umierał, bo ona nie umie bez niego żyć.

- Panno Granger? – spytał szeptem nie chcąc jej wystraszyć. – Co Pani tu robi?

Dziewczyna drgnęła słysząc jego głos. Chciała zabrać swoją dłoń, ale złapał ją i przytrzymał swoją własną. Hermiona podniosła załzawioną twarz i spojrzała w jego oczy, które obserwowały ją czujnie.

- Przepraszam, nie wiedziałam, że się Pan obudził – wymamrotała pośpiesznie. – Myślałam, że cały czas jest Pan w śpiączce. Pani Pumfley nie powiedziała mi... Bo niby czemu miałaby. Ale pytał Pan co tu robię.

Słuchał jej z zaciekawieniem i po raz pierwszy nie przeszkadzało mu, że wyrzuca z siebie słowa z prędkością światła. Opowiadała o tym, jak po Ostatniej Bitwie, kiedy on trafił w krytycznym stanie do Skrzydła Szpitalnego, Dumbledore zlecił jej pracę nad leczniczymi eliksirami. Nie przeszkadzało mu, że jej słowa były chaotyczne ani to, że w trakcie znów zaczęła płakać. Nawet kiedy okazało się, że korzystała z jego laboratorium i prywatnych zapasów, nie przeszkadzało mu to. Kiedy dzisiaj po południu obudził się po prawie miesięcznej śpiączce nawrzeszczał najpierw na Poppy, a potem w podobny sposób potraktował Albusa. Teraz jednak był jak najdalszy od krzyków czy wyzwisk. W ciemnościach Skrzydła Szpitalnego patrzył na oświetloną blaskiem księżyca twarz Hermiony Granger. Jego uczennicy, jego asystentki, jego inteligentnej partnerki, jego skrytej miłości. Nie sądził, że tak to się potoczy. Kiedy po skończeniu przez nią szkoły Albus zażądał, by wziął ją na nauki nie sądził, że jest w stanie ją chociażby polubić. Potem, gdy coraz częściej zapraszał ją na wieczorną herbatę i naukową dyskusję nie spodziewał się, że z każdą wizytą młoda Gryfonka zajmowała coraz więcej miejsca w jego sercu. W efekcie kiedy doszło do Ostatniej Bitwy zabijał każdego Śmierciożercę, który choćby spojrzał w jej kierunku. Zupełnie jednak zapomniał o własnym bezpieczeństwie. Ale teraz widząc ją całą i zdrową wiedział, że było warto.

- Co tu robisz? – powtórzył pytanie.

- Już Panu mówiłam – odparła choć w jej głosie dosłyszał lekką panikę. – Profesor Dumbledore zlecił mi wykonanie eliksirów dlatego mieszam w zamku.

- Nie – przerwał jej delikatnie. – Co robisz tutaj? W Skrzydle Szpitalnym. Przy mnie?

Nie chciał jej mówić, że słyszał jej słowa. Szeptane pod osłoną nocy wyznanie miłości. Hermiona odwróciła twarz, a łzy na jej policzkach zalśniły w blasku księżyca.

- Obiecałam sobie, że po pokonaniu Voldemorta już niczego nie będę się bać – powiedziała bardzo cicho. – Ale okazało się, że dopiero wtedy przyszedł strach. Kiedy zobaczyłam jak pada Pan trafiony zaklęciem... Jak nie budzi się chociaż wszyscy mówią, że z medycznego punktu widzenia nic Panu nie jest... Nigdy w życiu o nikogo tak się nie bałam. Nie ważne co Pan powie, ale ten miesiąc, kiedy wszyscy świętowali, a ja odczuwałam strach jakiego nigdy wcześniej nie zaznałam był najgorszym czasem w moim życiu.

Severus zauważył jak cała drży. Ścisnął mocniej jej dłoń. Spojrzała na niego oczami pełnymi niemej prośby o zrozumienie. Wiedział, że nie może od niej w tym momencie oczekiwać poważniejszych deklaracji. Nie bez wyjawienia swoich uczuć.

- Hermiono – powiedział po raz pierwszy zwracając się do niej po imieniu choć formalności darował sobie już na początku tej rozmowy.

Drgnęła niczym spłoszone zwierzątko uciekając wzrokiem. Wydawało jej się, że powiedziała za dużo. Spodziewała się, że teraz zaczną się kpiny i sarkazm. Ale zamiast tego Severus zaczął gładzić jej dłoń.

- Znam Twój strach Hermiono – wyznał. – Znam go już od dawna. O to, że już nigdy nie zobaczę Twojego uśmiechu, nie usłyszę jak się śmiejesz, nie poczuję zapachu Twoich perfum. Ale Ty już nie musisz się bać. Jestem tu. Cały i zdrowy. I jeżeli mi pozwolisz... Hermiono Jane Granger zakochałem się w Tobie.

Zapadła cisza podczas której Severus patrzył pełne niedowierzania oczy dziewczyny.

- Proszę – wyszeptała z desperacją. – Powiedz, że to nie żart. Jeden z Twoich okrutnych żartów.

Westchnął wiedząc jak okropny musiał być skoro nawet w takiej chwili bała się, że z niej żartuje Nie wiedział co miałby powiedzieć, by ją przekonać. Zamiast tego podźwignął się na rękach i przylgnął do Hermiony łapiąc jej twarz w swoje dłonie. Nadal widząc niedowierzanie w jej oczach musnął ustami jej usta. Całował ją powoli, dając możliwość wycofania się. Ale zamiast tego dziewczyna uchyliła wargi pogłębiając pocałunek. Jego język wsunął się do jej ust niemal nieśmiało.

- Severusie – wyszeptała z pasją Hermiona wprost w jego otwarte usta, a on musiał przyznać, że jeszcze nigdy jego imię nie podobało mu się tak bardzo.

Kiedy rano Albus przyszedł do Skrzydła Szpitalnego odwiedzić swojego podwładnego i zapytać go jak się czuje Severus już nie spał. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie wtulona w niego Hermiona Granger.

- Nie gap się jak stary zboczeniec, bo patrzysz na moją kobietę – warknął groźnie Mistrz Eliksirów przyciskając Hermionę mocniej do swojego torsu. – Najlepiej idź obudź Popy żeby pozwoliła mi wrócić do moich komnat. Mam dość przebywania tutaj.

Dumbledore uśmiechnął się widząc, że niektóre rzeczy się nie zmieniły. Severus pozostał takim człowiekiem jakim był. Opryskliwym i gburowatym. Chociaż kiedy jego wzrok spoczął na Hermionie w jego oczach pojawiła się czułość, której nikt, by się po nim nie spodziewał.


Kociołek zwany pożądaniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz