Na zawsze

523 26 1
                                    

Severus Snape myślał, ze po wojnie wszystko się zmieni. Jego życie od ponad 20 lat nastawione było tylko i wyłącznie na zakończenie tej wojny. Ale nie tylko jego życie. Potter odkąd skończył 11 lat nie robił nic innego tylko dążył do pokonania Voldemorta. Jego koledzy, Albus, wszyscy członkowie Zakonu Feniksa. Wszyscy pragnęli tylko jednego. Dlaczego więc kiedy w końcu osiągnęli swój cel to wszystko nie stało się nagle prostsze? Przecież mieli być po wojnie szczęśliwi. A teraz nie było komu być szczęśliwym. Rodziny wreszcie miały przestać bać się o własne bezpieczeństwo. Ale teraz nie było rodzin, by mogły się nim cieszyć. Mieli żyć wreszcie wolni pozbawieni jakichkolwiek zmartwień. Ale nie było komu żyć. Nikt nie szedł na przód. Wszyscy stali w miejscu oglądając się za siebie. Patrzyli na śmierć swoich bliskich nie mogąc zrobić nic by ich uratować. Cały świat toną we wspomnieniach. Dlaczego dalej trwali w tragedia i smutku? Czy to wszystko spowodowane było dziesiątkami ofiar? Niekiedy bezimiennych ciał porzuconych bez duch na drodze. Zmasakrowanych ludzkich szczątków jakie zostawiali po sobie śmierciożercy. A oni nie byli od nich lepsi. Nigdy wojna nie jest sprawą jednostronną. Każda ze stron miała krew na rękach. Śmierć była wszędzie. Otaczała ich zewsząd naznaczając sobą wszystkie rodziny. Wszystkich ludzi. Mówiono, że to powinno spotkać jego. Że to on powinien być na miejscu tych ludzi. Na miejscu któregoś z Weslayów, Lupina czy choćby jakiegokolwiek aurora. Oskarżano go o śmierć Dumbledora. Twierdzono, że powinien zapłacić. Tak samo jak on. Zginąć, by odpłacić światu za wyrządzone zło. Wszyscy rozpaczali, ale on nie miał siły by rozpaczać razem z nimi. Nie miał już łez, które mógłby wypłakać nad grobami Minerwy czy Albusa. Nie miał już żalu, który mógłby czuć po niesprawiedliwej śmierci małego Colina i Dennisa Creweyów. Był pusty. Nie miał żadnych emocji, które mógłby okazać. A wszystko przez nią. Wieczorami szedł na cmentarz i siadał przy jej mogile i pił. Dużo, aż do nieprzytomności. Wpatrywał się w rozmazane złote litery układające się w napis jej imienia i nazwiska. Myślał. Mieli być szczęśliwi. Obiecała, że po bitwie ogłoszą światu swoje zaręczyny. Mieli się pobrać i wyjechać gdzieś daleko. Na wieś. Żyć w małym domku pośrodku wielkiego ogrodu pełnego kwiatów i ziół. Pod czystym niebem z dala od świata. Ale ona go okłamała. Pozwoliła mu uwierzyć, że wszystko będzie dobrze. Że będą szczęśliwi. A potem go zostawiła. Jego Hermiona go zostawiła. Severus wyciągnął różdżkę i przyłożył do swojej skroni. Rozbłysło zielone światło, a potem była już tylko pustka. Mieli być razem. Na zawsze.

Kociołek zwany pożądaniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz