Severus stał na szczycie wzgórza, a wiatr szarpał połami jego czarnej peleryny. Czekał pośród nocy, a w jego głowie raz po raz pojawiało się wspomnienie sprzed lat. Klęczał na tym samym, pokrytym niską trawą, wzgórzu przysięgając wierność Dumbledore'owi. Nie bez przyczyny wybrał właśnie to miejsce na dzisiejsze spotkanie odnajdując tak wiele wspólnego między tym co stało się przed laty, a tym co miało wydarzyć się dzisiaj. Był innym człowiekiem niż wtedy, ale tak samo zdeterminowanym by zrobić to co trzeba. By zmienić swoje życie. Oddać wszystko co ma choć nadal nie posiadał nic co mógłby uznać za cenne. Księżyc świecił tak jak wtedy będąc jedynym źródłem światła w okolicy. Nawet powietrze wydawało się pachnieć jak dwadzieścia lat temu. Wszystko przypominało mu o błędach jakie popełnił za młodu. O odkupieniu jakie liczył, że zyskać tą jedną decyzją. Cierpieniu zadanym sobie i wszystkim dookoła.
Dźwięk apotracji wyrwał go ze wspomnień. Obrócił się w stronę kobiety, której burza kasztanowych loków rozwiała się na wietrze. Podeszła do niego pewnym krokiem choć w jej oczach czaił się strach.
- Chciałeś się ze mną widzieć – powiedziała nie siląc się na żadne powitanie.
Obawiała się tego spotkania. Relacja jaka łączyła ją z Severusem Snape'm odkąd uratowała go we Wrzeszczącej Chacie była skomplikowana. Często rozmawiali, a rozmowy te niejednokrotnie kończyły się w łóżku. Nigdy oficjalnie nie nazwali swoich uczuć ani tego co między nimi było. Troszczyli się o siebie chociaż żadne z nich nie przyznałoby się do tego głośno. Jego wczorajsza wiadomość, przyniesiona przez brązową płomykówkę, była krótka i jak zawsze pozbawiona emocji. Prosił o spotkanie podając jedynie czas i miejsce. Stała więc tu, na szczycie wzgórza, pod usłanym gwiazdami niebem zastanawiając się czego mężczyzna może od niej chcieć. Nawet teraz pozostawał tajemniczy podchodząc do niej bez słowa. Jego twarz zdobiła maska opanowania chociaż Hermionie wydawało się, że odrobinę mocniej zaciska szczęki. Uniosła głowę, by spojrzeć w jego oczy. Był wysoki, dużo wyższy od niej i teraz jego sylwetka górowała nad nią dobitnie. Ale on czuł, że są sobie równi. Wiatr szarpał bezlitośnie ich ubraniami, ale oni wydawali się zupełnie tego nie zauważać pochłonięci swoją obecnością. Utonęli w swoich spojrzeniach próbując zrozumieć jak do tego wszystkiego doszło. Jaką drogę pokonali, by znaleźć się tu, na tym wzgórzu, pośrodku wrzosowisk. Ile blizn naznaczyło ich ciała i dusze aż wreszcie znaleźli kogoś kto był w stanie je uleczyć. Patrząc w bezkresną toń czarnych tęczówek mężczyzny Hermiona poczuła spokój. Zrozumiała, że to spotkanie wcale nie jest końcem, a początkiem ich wspólnego życia. Severus opadł na kolana klękając na błotnistej ziemi jak przed laty. Wtedy jego serce było martwe, ale teraz wyciągając pierścionek czuł się żywy jak nigdy. Nie powiedział nic. Nie było słów, które oddałyby jego emocje czy myśli. W jego oczach można było jednak dostrzec wszystko to czego nie umiały powiedzieć usta. Maski opadły ukazując miłość, oddanie i strach. Strach o przyszłość, o bycie niewystarczająco dobrym dla tej kobiety. Klęcząc na tym samym wzgórzu co kiedyś Severus miał wrażenie, że los zatoczył koło. Lata temu ofiarował życie, by ocalić to co zostało mu odebrane. Dziś oferował siebie ponownie. Tym razem z nadzieją, że znalazł kogoś z kim mógłby dzielić przyszłość, a nie tylko spłacać winy przeszłości. Światło księżyca padło na twarz Hermiony, a on zrozumiał, że jego życie wreszcie należy do kogoś kto gotów jest przyjąć je w pełni. Z jego cieniem i blaskiem. Ze wszystkim co tylko mógł jej dać.
CZYTASZ
Kociołek zwany pożądaniem
Hayran KurguZbiór miniaturek, większych lub mniejszych, paringu HG SS. Humor, angst, romance. Zapraszam do czytania.