*Marinette*
Po przekroczeniu progu szkoły z każdej strony bombardowały mnie plakaty osób kandydujących do samorządu. Zauważyłam, że oprócz Sandi z równoległej klasy, która w ubiegłym roku była zastępcą i Carla, który był skarbnikiem, swoją kandydaturę zgłosiło dwóch pierwszaków i blond idiota. Oczywiście ten najbardziej rzucający się w oczy był z jego facjatą.
Pamiętaj Mari, tylko spokój nas uratuje. Nie można przecież popsuć planu już na samym początku przez emocje. Pamiętaj, trzeba "pozbyć się" uprzedzeń do niego i udawać miłą- próbowałam podnieść samą siebie na duchu.
Oczywiście moja cierpliwość, opanowanie, a przede wszystkim plan musiały być już przetestowane na pierwszej godzinie. Jak mogłam zapomnieć, że na angielskim jestem z nim w grupie. Przypomniałam sobie o tym, kiedy weszłam na pierwsze piętro i zobaczyłam go przed salą lekcyjną. Siedział na ławce, przeglądając coś na telefonie.
-Hejka!- przywitałam się troszkę zbyt entuzjastycznie, jakbym nigdy nic do niego nie miała.
Chłopak wyglądał na zdziwionego. Nie zdziwiło mnie to, szczególnie biorąc pod uwagę to, jak skończyło się nasze sobotnie spotkanie. Ja nadal byłam na niego zła za to, jak się zachował.
-Cześć...?- bardziej spytał, niż się przywitał.
Uznałam to za pozwolenie i usiadłam obok niego na ławce, przywołując swoje największe zdolności aktorskie, aby na niego od razu nie naskoczyć.
-Przemyślałam sobie na spokojnie to, co mi powiedziałeś w sobotę...- "Mari uda ci się to powiedzieć" dopingowałam siebie w myślach- Nie wierzę, że to mówię, ale masz rację, powinniśmy popracować nad naszą relacją. Może nie zostaniemy od razu najlepszymi przyjaciółmi, co to żyć bez siebie nie mogę, ale myślę, że na początek powinniśmy spróbować się dogadać. Jak już muszę z tobą występować, to nie mogę wypaść gorzej niż zazwyczaj. A jak jest się na kogoś skazanym, to trzeba zacząć się z nim... no wiesz... dogadywać.
Blondyn stał i patrzył na mnie jak cielę na malowane wrota. Chyba go zaskoczyłam, a jego szare komórki za tym nie nadążają. Stop! Mari miałaś być dla niego miła...
-Halo Agreste!- pomachałam mu ręką przed oczami, chłopak zamrugał kilka razy, kręcąc przy tym głową- Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?- spytałam podirytowana.
-Nie możesz tak na człowieka napadać...- zaczął.
-Ja na ciebie napadłam?- oburzyłam się- Jak dobrze pamiętam, to tobie w sobotę zależało na budowaniu "zaufania"
Oj Mari, uspokój się. Brniesz w ślepą uliczkę. Miałaś się z nim "pogodzić", a żeby to zrobić, on musi uwierzyć, że jesteś aż tak naiwna. Choć z drugiej strony, co ja mogę na to poradzić, że działa na mnie jak płachta na byka.
-Pozwól, że się z tobą nie zgodzę w sprawie napaści. Odkąd się poznaliśmy, zachowujesz się tak, jakbym był najgorszym, co cię w życiu spotkało- A tak nie jest?- A teraz zagadujesz do mnie jakby nigdy nic, to się nie dziw, że mogę mieć chwilowego laga mózgu.
Patrzyliśmy na siebie w niezręcznej ciszy. Czekaliśmy na to, aż któreś z nas pierwsze ją przerwie. Tylko że ja nie wiedziałam co powiedzieć, aby go nie obrazić, bo tylko takie słowa przychodziły mi do głowy.
-Czyli mówisz, że możesz dać mi szansę?- spytał, przerywając milczenie.
-Tak... Tylko jeśli coś odwalisz i zachowasz się wobec mnie jak bogaty buc, to później będziesz się tłumaczyć trenerce, dlaczego nasz duet nie wypalił- ostrzegłam- A nie chciałabym być w twojej skórze, kiedy zdenerwujesz kochaną trenerkę Sonię.
CZYTASZ
To wszystko przez taniec. Miraculum
FanfictionAdrien jest zawodowym tancerzem, może nie z własnej woli, ale i tak uwielbia taniec. Po zerwaniu z Kagami na jakieś "widzi mi się" ojca, przeprowadza się do Paryża. ku niezadowoleniu swoich poprzednich trenerów. Jednak on wie, że musi słuchać ojc...