4. To działa na mnie jak płachta na byka

235 23 0
                                    

*Marinette*

Jak zwykle stresowałam się przed sobotnim konkursem, choć jednocześnie nie mogłam się go doczekać. Niby tylko miałam wystąpić z solówką i razem z Francisem, Alice, Danielem, Olivią i Chloe z mini formacją. Niby ćwiczyłam każdy element bardzo długo i opanowałam wszystko do perfekcji. Jednak zawsze się stresuję przed występami, bo podczas nich obcy dla mnie ludzie mają wgląd do mojego świata, do moich uczuć, które przedstawiam przez taniec.

Siedziałam w szatni, odrabiając fizykę. Miałam przerwę pomiędzy dwoma zajęciami i nie zamierzałam jej marnować. Chociaż mogłabym robić to samo co Chloe, Alice lub Olivia, czyli marnować swój czas na obgadywanie chłopaków. Za dziesięć minut mieliśmy zacząć zajęcia z baletu, a ja chciałam zdążyć, napisać tę pracę domową. Nie chciałam potem siedzieć do późna w nocy nad lekcjami, a później znowu spóźnić się do szkoły.

Jeszcze dzisiaj muszę zostać godzinę dłużej, co normalnie mi by nie przeszkadzało, bo uwielbiam tańczyć. Tylko jakoś nie mam ochoty zostawać. Trenerka Sonja napisała do mnie podczas lekcji, że od tego tygodnia będę mieć dwie dodatkowe godziny, aby poćwiczyć z Adrienem.

No właśnie Adrien będę miała z nim więcej kontaktu, niż bym chciała, bo oprócz tego, że chodzimy na te same zajęcia, to na dodatek do tej samej klasy.

Pewnie ktoś się zastanawia, co ja mam do niego. Tak naprawdę nie obchodzi mnie on wcale. Tylko nie przepadam za osobami, które zamiast pracować na swoją karierę, osiągnęły sukces dzięki swoim rodzicom, jak zrobił to Adrien. Myślę, że gdyby nie jego ojciec nie byłby on tak bardzo rozpoznawalny i...

-Ziemia do Mari- usłyszałam głos Olivii, która machała mi ręką przed oczami- Jeśli nie chcesz się spóźnić na trening, to radzę ci się zbierać na górę.

-Dzięki Liv- powiedziałam, wstając i udając się za nią na salę.

Trudno najwyżej fizykę odrobię na następnej przerwie lub w domu. Gdybym się tak bardzo nie rozkojarzyła, miałabym już to zadanie odrobione.

Weszłyśmy na salę jako ostatnie. Rozejrzałam się po sali, a mój wzrok natrafił na Adriena. Stał on obok Francisa i Nicol rozmawiając o czymś.

Po rozgrzewce zaczęliśmy ćwiczyć figury baletowe. Zajęcia były takie jak zwykle. Nie wiem, tylko czemu czułam ciągle, że ktoś na mnie patrzy.

W przerwie przed akrobatyką udało mi się odrobić fizykę, a nawet chemię, z czego się niezmiernie cieszyłam.

Po akrobatyce miałam zostać z Adrienem na zajęciach z trenerką Sonją. Kiedy weszliśmy po przerwie do sali czekała już na nas.

-Dzisiaj zajęcia zrobimy tylko pół godziny. Nie będziemy robić typowego treningu. Tylko ustalimy kilka rzeczy. Macie szczęście, że jest dopiero połowa października. Może i nie pojedziemy na zawody w listopadzie, ale od nowego roku zamierzam wystawiać waszą dwójkę na wszystkich możliwych konkursach, więc się do tego przygotujcie. Chociaż wcześniej wystąpicie na dwóch charytatywnych występach jednym mikołajkowym, a drugim świątecznym. I nie obchodzi mnie, że to nie są poważne zawody, ale i tak macie dać z siebie wszystko.

-Trenerko, przecież mnie znasz, ja daje z siebie zawsze ponad sto procent na występach- oburzyłam się.

-Tak, ale nie chcę, abyś o tym zapomniała. Tak więc mamy około dwóch miesięcy na to, żebyście nauczyli się swoich dwóch układów tanecznych oraz doskonalenie tego. Jakieś pytania?

Zaprzeczyliśmy ruchem głowy.

-Dobrze. Jesteście po zajęciach, więc możemy ominąć rozgrzewkę. Chciałabym, tylko abyście przećwiczyli te podnoszenia, które ćwiczyliście w sobotę i będziecie na dzisiaj wolni.

Zaczęliśmy iść w stronę środka sali, aby zacząć ćwiczyć.

-A i jeszcze jedno Adrien. Słyszałam, jak skończył się twój ostatni związek, dlatego macie ode mnie zakaz jakiego bycia ze sobą. Nie chcę, aby taki potencjał, jaki w was widzę, zmarnował się z jakiegoś głupiego powodu. To nie znaczy, że nie możecie być przyjaciółmi, ale poza tą strefę nie możecie wychodzić. Zrozumiano?- przytaknęliśmy- A teraz bierzcie się do ćwiczenia, bo mi też się spieszy do wyjścia.

Przećwiczyliśmy wszystkie podnoszenia, ale trenerka nie wyglądała na zadowoloną.

-No dobra nie będę już was dzisiaj męczyć, ale moglibyście się do tego bardziej przykładać. Nie widzę w was pasji, a to przecież jest niezbędne.

Kiedy się przebrałam, wyszłam przed budynek, aby poczekać na tatę, który miał po mnie przyjechać. Ktoś po chwili wyszedł i stanął obok mnie.

-Czekasz na kogoś- spytał stojący obok mnie blondyn.

-Nie tak, tylko sobie stoję i zastanawiam się nad tym, czy warto wracać do domu, skoro jutro i tak tu wracam- odparłam szorstko.

-Nie wiem, dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła, ale ja nie przypominam sobie, abym tobie coś zrobił- powiedział z oburzeniem.

-Po prostu nie trawię osób, które tak jak ty robią karierę dzięki znajomościom rodziców.

-Nic o mnie nie wiesz, więc nie masz prawa mnie oceniać- tym razem u niego w głosie słychać było szorstkość.

-O trafiłam w czuły punkt, więc mówisz, że nie mam racji?

-Nic takiego nie powiedziałem. Powiedziałem tylko... Albo wiesz co, już nieważne. Ludzie w szkole mówili, że jesteś spoczko laską i jesteś dla każdego miła, ale jak widzę, grubo się mylili. Jesteś suką, oceniającą ludzi za nim ich pozna.- aua troszkę zabolało- I wiesz co, nie chce mi się marnować czasu na zadawanie się z kimś takim jak ty. Niby mamy pozwolenie na bycie przyjaciółmi, ale powiem ci, że nie chcę marnować czasu na przyjaźń z tobą- powiedział, odchodząc w stronę samochodu.

-I wzajemnie.

Nie poznawałam siebie. Przecież nigdy tak nikogo nie potraktowałam. No może z wyjątkiem jednego gościa, który mi zalazł za skórę, próbując mi udowodnić, że jestem płytkim człowiekiem.

Nie wiem, czemu się tak zachowałam. Ale coś jest w tym chłopaku. Coś takiego czego nie umiem określić, ale to działa na mnie jak płachta na byka. To coś działa na mnie tak, że chcę się przed tym obronić. Nie wiem co to, ale bardzo chętnie się tego dowiem.

To wszystko przez taniec. Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz