Harry bardzo zżył się z nowymi opiekunami. Jeden często z nim rozmawiał , opowiadał historie , starał się zrozumieć lekcje , przynosił listy od Rona i Hermiony. Bardzo tęsknili za chłopakiem i nie mogli doczekać się jego powrotu do szkoły. Uważali , że jest tam bez niego po prostu nudno. Zaczynał się luty. Z każdym dniem tęsknili za sobą coraz bardziej. Harremu , jednak nie pozwolili wrócić do Hogwartu do pierwszego dnia marca.
Tego dnia obudził się wcześniej. Remus był w Hogwarcie , Syriusz najpewniej jeszcze spał . Poszedł do łazienki. Wtedy poczuł dziwny zapach. Dochodził z kuchni , dlatego udał się tam bez zastanowienia. Na początku wszystko wydawało się normalne , ale po chwili zdał sobie sprawę, że tak nie jest...Ulatniał się gaz...
Harry pobiegł do pokoju ukochanego Syriusza otwierając przy tym wszystkie okna. W pomieszczeniu zastał mężczyznę śpiącego na łóżku. Modlił się aby tak było , a nie zatruł się gazem.
- Syriusz! SYRIUSZ! OBUDŹ SIĘ ! SYRIUSZ! - darł się potrząsając go za barki.
Kiedy zobaczył grymas na jego twarzy odetchnął z ulgą . Dalej jednak mężczyzna nie dawał za wygraną. Spał w najlepsze.
- Syriusz, musimy uciekać! SYRIUSZ DO JASNEJ CHOLERY WSTAWAJ!- darł się prawie płacząc .
Mężczyzna otworzył leniwie oczy I spojrzał nimi na syna.
- Co się dzieje...?- zapytał przeciągając się.
- GAZ ! SYRIUSZ GAZ SIĘ ULATNIA ! JAKAŚ RURA PUŚCIŁA! - darł się do niego beż większego ładu i składu.
- Co?!- rozbudził się odkrywając z siebie kołdrę.
- GAZ! SYRIUSZ CO ROBIĆ?! KUCHNIA!- darł się wymachując rękoma i otwierając kolejne okno.
Mężczyzna poszedł za nim do kuchni . Rzeczywiście coś się tam działo , bo zapach był zdecydowanie nie do zniesienia.
- Harry , Uciekaj. Uciekaj , bo jak zaraz wybuchnie to nie będzie czego zbierać...UCIEKAJ!- wrzasnął do niego , kiedy usłyszał głośny syk.
Zakrył się rękoma i chciał wybiec z pomieszczenia .
Harry tego nie zrobił. Może i dobrze , że stał przed pomieszczeniem z różdżką w ręku...Syriusz nie zdąrzył krzyknąć do niego raz jeszcze , bo rozerwało kuchenkę . Harry warknął jakieś zaklęcie robiące przed nim taczę , odgradzającą od płonących szczątków . Sam został lekko trącony , ale Syriusz...Teraz liczył się jedynie jego ojciec.
Harry trzymał zaklęcie długo , ale facet nie dość , że został uderzony w głowę odłamkiem blatu to jeszcze zemdlał od razu. Patrzył na syna jakby chciał wrzeszczeć , aby uciekał. Harry był przerażony , bo szczątki wybuch uderzały cały czas w jego tarczę. Wziął z salonu ogromną poduchę i postanowił , że pójdzie mu na ratunek . Zakrył się nią , idąc po Syriusza. Wystawała mu jedynie ręka, aby mógł kontynuować już coraz słabsze zaklęcie tarczy. Już małe kawałki przedostawały się do nich raniąc nieco części ciała. Harry podszedł do mężczyzny i dosłownie wywalił go zaklęciem za drzwi , sam opadając prawie z sił , ostatkiem z nich pełzając do wyjścia kryjąc się za poduszką przed niebezpiecznymi odłamkami dyszał straszliwie , a z jego oczu i nosa wydobywała się krew. Kiedy wyszedł wielki nóż kuchenny walnął w to miejsce w , którym był przed sekundą. Wyniósł Syriusza na dwór , położył na śniegu i zadzwonił po straż pożarną.
- Halo? ULATNIA SIĘ U NAS GAZ , BYŁ WYBUCH , ZARAZ WSZYSTKO SIĘ SPALI ! MÓJ TATA! JEST NIE PRZYTOMNY!- darł się do słuchawki.
Nie werbalnie rzucił zaklęcie uniemożliwie rozprzestrzenienie się pożaru dalej niż kuchnia.
- Gdzie jesteście? Czy twój tata oddycha? Jak się nazywasz?- pytał dyspozytor .
Harry podał adres bardzo powoli , ale zaraz wypalił jak z karabinu:
- SZYBKO! SYRIUSZ! ON JEST NIE PRZYTOMNY! HARRY JAMES POTTER! RATUNKU! - panikował do słuchawki.
- Spokojnie. Oddychaj. Ty masz jakieś obrażenia?- zapytał spokojnie, aby przekazać to chłopakowi.
- Nie wiem ! Boże nie mam pojęcia! Może małe...Syriusz! - panikował dysząc.
W końcu on też tracił siły. Też wiele się nawdychał. Trzymał rękę mężczyzny , potrząsając go za barki. Modlił się , aby się obudził. Tak bardzo go potrzebował. W połowie nie słuchał dyspozytora. Położył się na Syriuszu płacząc w niebogłosy. Ściskał jego dłoń błagając , aby się obudzić. Usłyszał sygnały straży pożarnej. Jeden z mężczyzn ubranych w kombinezony podszedł do chłopca siedzącego na ojcu w samej koszulce i krótkich spodenkach.
- Hej...Pokażesz mi swojego tatę?- zapytał go uprzejmie.
Harry podniósł głowę i odsunął się dosłownie na kilkanaście centymetrów.
Strażak zbadał jego puls , sprawdził oddech.
- Spokojnie , oddycha. Dojdzie do siebie...A Ty? Jesteś cały poraniony !- powiedział dotykając rąk Harrego , które były trochę popażone .
- Nie!- warknął , bo dodytkał go obcy mężczyzna.
- Spokojnie...Zobacz już są ratownicy...Zaraz się wami zajmą...Gdzie jest twoja mam?- zapytał go spokojnie.
- Nie...Nie...Nie mam- wyszlochał.
- Czy twój tata to jedyna osoba , która się Tobą opiekuje? - zapytał patrząc na nie przytomnego mężczyznę.
- Moi rodzice zmarli jak miałem roczek...Teraz opiekuje się mną Syriusz. Jest moim ojcem chrzestnym. Mam ...Mam...Drugiego tatę Remusa . Teraz jest w pracy...Muszę go ...Poinformować...Jest w miejscu do , którego nie dochodzą telefony czy telegramy...Napiszę do niego...-powiedział szlochając.
Strażak zdecydowanie się zdezorientował , kiedy Harry zaczął opowiadać o swojej rodzinie. Dalej jednak chłopiec trzymał rękę Syriusza. Kiedy ratownicy go badali nie chciał się go puścić. Musieli na prawdę dobrze go zająć ,aby to zrobił. Pozwolono mu wejść do domu po potrzebne rzeczy. Harry wyczarował tam mówiącego Patronusa . Poleciał prosto do Remusa , aby powiedzieć mu co się dzieje...Wziął nieśmiertelnik Syriusza z jego półki , naciągnął na siebie bluzę , którą dostał od mężczyzny , założył swój nieśmiertelnik, który też dostał od Syriusza. Tak wiele dla niego znaczył...Nie mógł umrzeć...
W szpitalu pojawił się Remus . Harry przywieziony w karetce razem z Syriuszem rzucił mu się na szyję.
- Remus...Tato...- szlochał w jego płaszcz.
W mężczyźnie coś pękło. Harry nazwał go ojcem. Nie wiedział czy słusznie, ale na pewno ucieszył się ile dla niego znaczy.
- Harry...Coś Ci jest? Gdzie jest Syriusz? Jezu nie jest Ci zimno?- popatrzył na obdrapanego chłopaka bez kurtki.
- Nie wiem...Tak mi przykro...Przepraszam...- powiedział jak by winił się za całą sytuację .
-Harry! Ty go uratowałeś! Gdyby nie Ty to by dalej spał i nigdy się nie obudził...Zmarlibyście w pożarze! Harry jesteś na prawdę najlepszym co nas w życiu spotkało. Pomimo swoich wad i zalet zawsze będziemy Cię kochać i wspierać...Dziś pokazałeś , że jesteś prawdziwym bohaterem.
Siedzieli około godzinę. Harry był wcześniej zabrany na podstawowe badania i kiedy okazało się , że nic mu nie dolega wypuszczono go do domu. Syriusz był już przytomny , czuł się całkiem nieźle . Miał zostać tam jeszcze jeden dzień.Kiedy pozwolono im wejść Harry dosłownie rzucił się na niego całym swoim ciałem .
- Syriusz! Żyjesz! - wypłakał wtulony w niego.
- Jestem z Ciebie dumny...Uratowałeś mi życie Harry! Jesteś na prawdę niesamowity...- powiedział głaszcząc go po plecach.
-Kocham Cię...Nigdy więcej takich numerów...Nigdy...- mówił zamykając oczy.
-Syriusz?! Jechane Ty zawsze musisz wpakować się w kłopoty?! - zaśmiał się z niego Remus w progu drzwi.
- Lunatyku? Kto to mówi! Człowiek , który spędził więcej w skrzydle szpitalnym ode mnie i Jamesa! My tam byliśmy raz , może dwa na miesiąc a Ty? Człowieku tam powinny być nasze tabliczki na stałe !- zaśmiał się przypominając stare czasy.
- Ach no dobra...- przyznał mu rację - Nie zmienia to faktu , że wy pakowanie się w kłopotu macie w genach!- zaśmiał się.
To prawda. Huncwotem nie łatwo jest być na stałe - zawsze ma się niesamowite przygody opisywane w książkach czy innych dziełach , ale czy to lepsze od życia w spokoju? PEWNIE! Jest co potem opowiadać ;)
CZYTASZ
(Nie) chciany - ( Inna Wersja )
FanficPRZEPRASZAM ZA BŁĘDY - TO MOJE PIERWSZE OPOWIADANIE PISANE ,,NA KOLANIE" I PROSZĘ WAS O WYROZUMIAŁOŚĆ😉 Inna wersja nie chcianego, oryginału już na watt nie ma:( Jest tam dalej wiele błędów, akcja czasem skręca i wykręca😆 Ale skoro już się zdecydu...