***
Monakijka zamknęła zeszyt, w którym skończyła pisać notatkę z prawa karnego. Wyświetlacz telefonu wskazywał okolice godziny dwudziestej, przez co Chevalier opuściła ramiona. Usłyszała ciche trzaśnięcie drzwi wejściowych od mieszkania, a chwilę później kroki skierowane do jadalni, w której siedziała wraz z podręcznikami i kodeksami. Dwudziestodwulatka przeciągnęła się, a chwilę później poczuła dwie dłonie na swoich barkach oraz charakterystyczne dla Leclerca perfumy.
- Jak trening?- spytała, po czym mimowolnie ziewnęła.
- Standardowo. Dużo ci jeszcze zostało?- rzekł kierowca Ferrari, przechodząc tak, aby widzieć twarz Madison.
- Przed chwilą skończyłam. Przed następnym wyścigiem będę miała wszystko zaliczone, potem tylko na koniec semestru egzaminy- odpowiedziała, poprawiając kaptur bluzy, którą na sobie miała. - Prawdopodobnie będę chciała je jednak szybciej napisać, między Hiszpanią a Monako, żeby potem mieć luz.
- Nie przemęczysz się?- zapytał szatyn, łapiąc między palce lewej ręki sznurek od bluzy Chevalier.- Wiem, że chcesz mieć jak najszybciej wszystko za sobą, ale nie możesz się zajechać. Wiesz dobrze, że nie na tym to polega.
- Przyszły rok w całości spędzam na nauczaniu online. Odpadają mi, więc kolokwia na uczelni. Zresztą nie tylko one. Obecnie jestem sporo do przodu z materiałem, przez co podejrzewam, że wykładowcy nie będą mieć problemu z szybszymi egzaminami.
- Maddie... Zajedziesz się. Nie lepiej odpuścić?- spytał, przenosząc dłoń na jej policzek.
- Muszę udowodnić matce, że jestem coś warta. Wiesz co myśli o całym naszym związku i moich studiach. Nie popiera tego, iż poszłam w ślady taty. Sądzi, że powinnam być jak żona Theo. Myśleć o paznokciach, nie kształcić się dalej, a ewentualnie dzieci rodzić. Paradoksem jest to, że sama jest po studiach- powiedziała Maddie, uciekając wzrokiem w podłogę.- Nie mam pojęcia, dlaczego mnie tak traktuje...
- Kochanie, nikt nie ma pojęcia o co jej chodzi. Możemy się tylko domyślać, ale z drugiej strony nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy- rzekł Monakijczyk, obejmując swoją dziewczynę.
Madison poczuła dziwną ulgę. Jakby z jej serca spadł gigantyczny kamień, będący przepełnionym negatywami pojemnikiem. Owszem, takie uczucie często jej towarzyszyło, jednak taka była jej natura, której zmienić nie potrafiła. Miała tak od dziecka i nigdy z tym nie walczyła, choć momentami utrudniało jej życie.
Była wdzięczna Charlesowi za wsparcie jakie jej okazywał. Wiedziała, iż jemu również było ciężko, gdy wyjeżdżał na tor. Sześć lat temu stracił na nim chrzestnego, będącego jednocześnie przyjacielem, a trzy lata po Bianchim, zmuszony był pożegnać Huberta. Nigdy nie mógł być pewny czy ten wyścig nie będzie jego ostatnim w życiu. Powodowało to, że Chevalier każdą rywalizację oglądała siedząc jak na szpilkach. Obawiała się, iż więcej go nie zobaczy, że coś nawali i przez to go straci.
Znała go praktycznie większość swojego życia, a ostatnie sześć lat dzielili je ze sobą.
- Chodź, mam pomysł- powiedział Monakijczyk, ciągnąc delikatnie brunetkę za rękę, aby ta wstała.
- Jaki znowu?- spytała, patrząc podejrzliwie na Leclerca.
- Kiedy ostatni raz chodziliśmy po Monako nocą?
- Jakoś w styczniu? Potem miałeś testy, a po nich polecieliśmy na krótkie wakacje- rzekła niepewnie.
- W takim razie, ubieraj się. Idziemy się przejść- rzucił, całując przelotnie dziewczynę. Chevalier uśmiechnęła się pod nosem, a następnie poszła zmienić dresy na bardziej wyjściowe spodnie. Z jej szczęściem wpadną na chmarę kibiców lub jakiegoś natrętnego dziennikarza. Madison założyła jeszcze bluzę, na której nie było śladu po jednym z zakreślaczy jakiego używała, po czym dołączyła do Leclerca.
Była w swojej osobistej bańce szczęścia. Nie sądziła wówczas, że ktoś będzie próbował ją przebić...
*
Mick doskonale wiedział, że część decyzji jakie podjął w swoim życiu nie odbiją się na nim od razu, a z czasem. Tak było ilekroć widział na jednym z portali społecznościowych zdjęcia Monakijki, która od wielu lat mieszkała w jego sercu, wraz z jej dwa lata starszym rodakiem, jeżdżącym dla zespołu z czarnym koniem w logo. Nie wiedział czy gorsze były fotografie, czy filmiki jakie wstawiali fani pary bądź samego Charlesa. Był za to świadom, iż oba bolały w tak samo dużym stopniu.
Dlatego widząc uśmiechniętą twarz Chevalier, a obok niej Leclerca, zacisnął dłonie w pięści. To on chciał być jej powodem do tego wyrazu twarzy, to on chciał być stawiany przez nią na pierwszym miejscu, to on chciał planować z nią wspólną przyszłość. Jednak to miejsce przypadało, jeszcze dwudziestotrzyletniemu, Monakijczykowi z szesnastką na bolidzie.
Jednak nic nie mógł z tym zrobić, bowiem Madison była szczęśliwa w związku z Charlesem i nic nie zwiastowało temu, aby miało ulec to zmianie.
Schumacher był świadom, iż póki co większość z osób, które liczyły na jego dobry debiut, rozczarowały się. Sam był na siebie zły z tego powodu, ponieważ po zdobyciu Mistrzostwa Formuły 2 czuł, że stać go na więcej, a taki obrót spraw pozostawiał spory niedosyt.
Dodatkowo jego zespołowy kolega wcale nie był chętny do współpracy. Rosjanin był porywczy, nie dawało się z nim normalnie porozmawiać, a nie daj coś powiedzieć mu o jego błędach. Podsumowując- z Mazepinem nie dawało się żyć w zgodzie, nie ważne jak bardzo by się chciało. Zresztą podobne pogłoski słyszał od partnera Nikity z F2.
Mick musiał przyznać, że była to dla niego różnica. W poprzednim sezonie, jeżdżąc wraz z Robertem Szwarcmanem, miał naprawdę dobrą relację. Potrafili obaj usiąść i przeanalizować występ swojego zespołu, aby w kolejnym jeszcze lepiej wypaść. Mówiąc krótko- byli zgrani, a Schumacher szczerze żałował, że nie dane było mu jeździć z kimś podobnym do Roberta w Haasie.
Mazepin był chodzącym problemem, ale apogeum jego zachowania miało dopiero nadejść.
Mick rzucił telefonem o materac łóżka, rezygnując z dalszego przeglądania portali społecznościowych. Jak na złość wraz z pojawieniem się w F1, jego strony główne zaczęły przepełniać posty z kont utworzonych przez fanów odnośnie ich ulubionego kierowcy, bądź pary. Na początku uważał to nawet za urocze, ale widząc po raz kolejny zdjęcie monakijskiej pary, krew się w nim gotowała.
- Dlaczego muszę być od niego gorszy?- mruknął sam do siebie, patrząc przez okno.
***
Mamy kolejny.
Co sądzicie?
CZYTASZ
You're still in my heart| Ch.Leclerc/M.Schumacher
Fanfiction"𝘐𝘵'𝘴 4 𝘈𝘔 𝘐 𝘤𝘢𝘯'𝘵 𝘵𝘶𝘳𝘯 𝘮𝘺 𝘩𝘦𝘢𝘥 𝘰𝘧𝘧 𝘞𝘪𝘴𝘩𝘪𝘯𝘨 𝘵𝘩𝘦𝘴𝘦 𝘮𝘦𝘮𝘰𝘳𝘪𝘦𝘴 𝘸𝘰𝘶𝘭𝘥 𝘧𝘢𝘥𝘦, 𝘵𝘩𝘦𝘺 𝘯𝘦𝘷𝘦𝘳 𝘥𝘰 𝘛𝘶𝘳𝘯𝘴 𝘰𝘶𝘵 𝘱𝘦𝘰𝘱𝘭𝘦 𝘭𝘪𝘦𝘥 𝘛𝘩𝘦𝘺 𝘴𝘢𝘪𝘥, "𝘑𝘶𝘴𝘵 𝘴𝘯𝘢𝘱 𝘺𝘰𝘶𝘳 𝘧𝘪𝘯𝘨𝘦�...