***
Skrzywiła się, widząc minę swojego partnera, gdy ten wszedł do garażu Ferrari. Nie na to liczył podczas rywalizacji na francuskim torze przy starcie z siódmej pozycji. Śmiało mógł walczyć o pierwszą piątkę, jak nie trójkę. Weekend we Francji nie był udany dla całego zespołu, gdyż Carlos znalazł się pozycję za ostatnią punktowaną lokatą, a Charles na tej odpowiadającej jego numerowi startowemu.
Widziała jak jej rodak odkłada na szafkę kask, a także kominiarkę, ponownie roztrzepując dłonią włosy. Monakijczyk uśmiechnął się smutno, zauważając Chevalier. Podszedł do dziewczyny, a ta oplotła rękami jego brzuch, przytulając go.
- Następny wyścig będzie lepszy, Charlie, zobaczysz- powiedziała cichym głosem, gładząc chłopaka po plecach.
- Mam nadzieję... Wychodzimy gdzieś wieczorem?
- A masz siłę? Możemy wrócić do domu, wiesz, że dla mnie to nie problem prowadzić samochód w nocy- zaproponowała, lekko odsuwając się od swojego rodaka.
- Jesteś pewna?- zapytał, a dziewczyna kiwnęła twierdząco głową.- W takim razie odbębnię to co jest potrzebne i możemy jechać do hotelu po rzeczy.
Monakijka uniosła do góry prawy kącik ust. Była świadoma, że porażkę lepiej znosi się z dala od miejsca, w którym się ją odniosło. Dodatkowo od rana widziała, iż Schumacher próbuje z nią porozmawiać, a to było ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę. Nie potrafiła spojrzeć na niego, nie mając z tyłu głowy jego oskarżeń wobec Charlesa. Nie była w stanie puścić słów Niemca mimochodem.
Madison dobrze wiedziała jedną rzecz- kochała Leclerca i nic nie potrafiło tego zmienić.
*
- Maddie! Maddie proszę zaczekaj, porozmawiaj ze mną!- krzyknął Mick, którego Monakijka minęła parę chwil wcześniej. Kierowca Haasa wiedział, że jego decyzja może wiele namieszać.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Wyraziłeś się jasno oskarżając Charlesa. Popieprzyło cię do reszty? Jestem z nim od sześciu lat, a ty...
- Kocham cię rozumiesz- wyrzucił z siebie jednym tchem, obserwując reakcję Madison.
- Ty mnie co?- spytała z niedowierzaniem.- Do reszty ci odbiło... Traktuję cię jak brata od dnia, w którym się poznaliśmy. Nigdy nie dawałam ci sygnałów, że może być inaczej. Kocham cię, ale jak brata, nikogo więcej.
Mick spodziewał się reakcji Chevalier. Założył z góry taki scenariusz, przez co zawód był nieco mniejszy, ale i tak bolał. Blondyn widział minę brunetki, która kręciła głową na boki. Miał świadomość, iż zrzucił na nią jedną wielką bombę. Przecież niecodziennie przyjaciel mówi ci o swoich uczuciach, jeszcze w taki sposób.
- To... To chore, Mick... Schlebia mi to, ale... Ja cię nie kocham w ten sposób. Kocham Charlesa- powiedziała Chevalier, cofając się kilka kroków.
Nic nie odpowiedział. Nie wiedział co mógłby powiedzieć. Po tylu latach zebrał się w sobie i powiedział JEJ co czuje, a jedyne co dostał w zamian to kosza. Owszem brał go pod uwagę, jednak nie chciał dopuścić do siebie myśli o odrzuceniu.
Nie był w stanie tego zaakceptować. Myśli, że inny chłopak miał ją na wyłączność, powodowały, iż krew się w nim gotowała.
**
Popatrzył na zachodzące Słońce, widoczne przez okno jego sypialni. Do momentu rozmowy z Maddie, w jego głowie pojawiały się obrazy, iż budzi się rano w towarzystwie brunetki i również z nią zasypia.
Niestety ten przywilej posiadał Charles Leclerc, a nie on.
Wielokrotnie porównywał siebie oraz kierowcę Ferrari. Westchnął zauważając kartkę po jednym z takich rozmyślań. Niestety- dla niego rzecz jasna- więcej plusów posiadał Leclerc, z którym Madison znała się dosłownie od dnia swoich narodziny. Dla porównania, z Mickiem znała się od dwunastu lat. Dwanaście przy dwudziestu dwóch robiło sporą różnicę.
- Kurwa zbłaźniłeś się, Schumacher- bąknął pod nosem, wplątując rękę we włosy. W tym momencie cieszył się, iż mieszkał sam i nikt nie słyszał go.
Rzucił w ścianę ramką ze zdjęciem, na którym widniała ich paczka- on, Maddie, Marcus, Arthur, Cynthia, Charles oraz Callum i Robert. Szkło wysypało się z drewnianej oprawki prosto na jasną podłogę. Czuł jak łzy same wypływają z jego kanalików łzowych.
Dotarło do niego, że jego most sypał się bezpowrotnie na jego własne życzenie...
**
Pogoda w Maranello idealnie opisywała jego stan. Od rana padało, a o choćby malutkim promieniu słonecznym można było zapomnieć. Podobnie było z młodym Niemcem, ani mu się śniło uśmiechnąć się.
Rozbita ramka nadal leżała w tym samym miejscu, co poprzedniego wieczora. Nieopodal niej spoczywał również telefon, którym rzucił zaraz po tym, jak zobaczył post jednego z fanpage'ów Charlesa i Madison. Monakijczycy obejmowali się, a brunetka dodatkowo uśmiechała patrząc z miłością w oczach na szatyna.
Mick wiele dałby, aby znaleźć się na miejscu Leclerca. Widywał zachowania Maddie wobec kierowcy Ferrari i szczerze mu zazdrościł. Źle poszedł mu wyścig- wymyślała coś co mogłoby mu poprawić humor. Coś negatywnego stało się w sferze życia prywatnego- robiła wszystko, aby nie myślał o tym. Była przy nim niemalże zawsze, choć z tego co wiedział, to po sierpniowej przerwie dziewczyna nie wracała w październiku na uczelnię, przechodząc na tryb indywidualny na zajęciach online.
Mick mógł tylko pomarzyć o tym, aby złapać ciało Madison w sposób, jaki przyjacielowi nie przystoi. Nie mógł jej pocałować, nie mógł mówić jej kiedy chciał, iż ją kocha. Ona kochała Charlesa, a nie jego.
- Gratuluję Schumacher, koncertowo to spierdoliłeś...- mruknął sam do siebie, stojąc w łazience i patrząc na twarz, którą chwilę wcześniej przemył zimną wodą.
Mick miał świadomość jakie decyzje podjął- nie znał jednak ich konsekwencji i ani przez chwilę się o nie nie martwił.
***
Rozdział ma mniej niż 1000 słów( zazwyczaj po minimum tyle piszę) ale od tygodnia próbowałam go skończyć i nie miałam kiedy, więc aby nie namieszać niczego zostałam przy tym zamyśle jaki pojawił się ostatni.
Co sądzicie?
Jak oceniacie reakcję Maddie i zachowanie Micka?
CZYTASZ
You're still in my heart| Ch.Leclerc/M.Schumacher
Hayran Kurgu"𝘐𝘵'𝘴 4 𝘈𝘔 𝘐 𝘤𝘢𝘯'𝘵 𝘵𝘶𝘳𝘯 𝘮𝘺 𝘩𝘦𝘢𝘥 𝘰𝘧𝘧 𝘞𝘪𝘴𝘩𝘪𝘯𝘨 𝘵𝘩𝘦𝘴𝘦 𝘮𝘦𝘮𝘰𝘳𝘪𝘦𝘴 𝘸𝘰𝘶𝘭𝘥 𝘧𝘢𝘥𝘦, 𝘵𝘩𝘦𝘺 𝘯𝘦𝘷𝘦𝘳 𝘥𝘰 𝘛𝘶𝘳𝘯𝘴 𝘰𝘶𝘵 𝘱𝘦𝘰𝘱𝘭𝘦 𝘭𝘪𝘦𝘥 𝘛𝘩𝘦𝘺 𝘴𝘢𝘪𝘥, "𝘑𝘶𝘴𝘵 𝘴𝘯𝘢𝘱 𝘺𝘰𝘶𝘳 𝘧𝘪𝘯𝘨𝘦�...