12

193 14 13
                                    

***

Słowa przyjaciela krążyły jej po głowie. Jak to Niemiec ją kochał? Nigdy nie dawała mu sygnałów, aby ten mógł zacząć sądzić inaczej, ba nigdy nawet przez myśl jej to nie przeszło. Zawsze traktowała go tak jak Arthura lub swojego brata- Mattheo. Mick był dla niej ważny- był przecież jej przyjacielem- jednak nikim więcej. 

Jej bratnią duszą był Charles, który potrafił do niej dotrzeć, nawet wtedy, gdy nie chciała z nikim rozmawiać. Wiedział co lubi, czego nienawidzi. Miał świadomość, że prędzej rozpłacze się widząc małe skrzywdzone zwierzątko, niż dziecko, które upadło. Potrafił jej doradzić, znał całą jej rodzinę, podobnie jak ona jego. Byli nie rozłączni odkąd Maddie skończyła dwa latka, a Charles cztery.

Dlatego nie tłumiła tego w sobie. Powiedziała swojemu partnerowi o bombie informacyjnej, jaką zrzucił na nią Schumacher. Monakijczyk również w to nie mógł uwierzyć. Może łatwiej byłoby im to przyswoić, gdyby nie wcześniejsze zarzuty jakie wysnuwał Niemiec w stosunku do Leclerca. 

- Stara, nie pierdol, że... O kurwa- mruknęła Cynthia, gdy Madison powiedziała jej ostatnie rewelacje z jej życia.- Sądziłam, że to, iż Verstappen wysłał mi prośbę o możliwość obserwacji to szok, ale to definitywnie tamto deklasuje- powiedziała, nalewając sobie wina do kieliszka.- Przez sześć lat ukrywał, że cię kocha?

- Dokładnie. Jeszcze jego ostatnie insynuacje odnośnie tamtego siniaka. Nie dał mi czy Charlesowi tego wyjaśnić, zakładając od razu, że jestem ofiarą przemocy domowej. No czy to już nie jest przesada?

- Wiesz, zależy jak definiuje się przemoc domową...

- Ostrzejszego seksu w to nie wliczam, bo na to obie strony wyrażają zgodę. Do przemocy domowej dobrze wiesz co się wlicza. Stosowanie przemocy fizycznej wobec drugiej osoby, na przykład- rzekła Chevalier, biorąc następnie łyk alkoholu. 

- Ja do Micka nic nie mam, ale... No to była przesada. Mógł ci to powiedzieć sześć lat temu, a nie teraz, gdy w zasadzie planujecie ślub- rzekła młodsza Monakijka, nawiązując do ostatniej rozmowy,  w której to kuzynka pochwaliła jej się zaręczynami. Maddie machinalnie spojrzała na palec, na którym spoczywał pierścionek, lekko się uśmiechając. 

- Miałam go za przyjaciela, ba chciałam z nim usiąść i na spokojne wszystko wyjaśnić, a jak się okazało nie da się. Niby jak mam z nim porozmawiać, skoro... A pierdolę to wszystko, mam dosyć- rzuciła, kładąc się na kanapie, odstawiając wcześniej kieliszek z winem na ławę.

Prawdą było, iż nie chciała już zastanawiać się jaką decyzję podjąć. Nie miała na to zwyczajnie siły, ani chęci. 

**


Trzy butelki wina później obie Monakijki przestały przejmować się wszystkimi problemami. Mało co je interesowało i nawet telefon Cynthii, który dzwonił gdzieś w kuchni nie powodował, aby któraś z nich wstała z kanapy, przerywając oglądanie dennej komedii romantycznej. 

Charles miał wrócić dopiero w nocy, a to przez kilka spraw, które musiał załatwić w siedzibie zespołu. Madison prawdopodobnie pojechałaby z nim, gdyby nie to, iż wcześniej umówiła się z kuzynką i nie chciała tego przekładać, tym bardziej, że nie wiedziała kiedy będzie mieć chwilę wolnego. Dodatkowo Chevalier nie przepadała za przebywaniem w mieszkaniu w samotności, po tym jak pewnego razu, ktoś próbował się włamać do jej rodzinnego domu pod nieobecność jej brata oraz rodziców. Pamiętała ile razy wówczas dzwoniła do Charlesa i Arthura, którzy ostatecznie przyjechali do niej wraz z Lorenzo. Poza rozwalonym zamkiem w drzwiach wejściowych nic więcej się nie stało, ale w dziewczynie pozostał niepokój. 

Maddie w końcu oznajmiła, że chyba zaraz pójdzie spać, a Thia odebrała telefon. Jak się okazało, do Monakijki dzwonił jej ojciec, prosząc aby przypilnowała młodszego brata, ponieważ jej matka była w delegacji, a on za niedługo miał wychodzić na nocną zmianę na komendzie policji. Cynthia od razu zaznaczyła, iż spożywała alkohol, jednak mężczyźnie chodziło o to, aby trzynastolatek nie był sam w domu, ponieważ miewał głupsze pomysły niż Thia, Maddie i Arthur razem wzięci. 

Tak więc, kuzynka brunetki pojechała do domu, a ona sama wzięła prysznic i przebrała się w ubrania służące jej za piżamę. Sprzątnęła butelki po winie, a kieliszki opłukała i wstawiła do zmywarki. Paręnaście minut po północy do mieszkania wrócił kierowca Ferrari, który nie wyglądał na zadowolonego. 

- Coś się stało?- zapytała Chevalier, zauważając minę swojego partnera, gdy ten wszedł do sypialni. 

- Rozmawiałem z Schumacherem...- mruknął, kręcąc głową na boki.- Powiem tyle, popieprzyło go- rzucił, po czym pocałował swoją narzeczoną w czoło i poprawił kołdrę, którą była przykryta.- Ale nie przejmuj się, zwykłe męskie porachunki... Spokojnie nie daliśmy sobie w mordę- zapewnił, widząc wzrok Madison. 

Maddie miała swoje życie, które było poukładane i nawet wyznanie Schumachera nie zmieniło jego rytmu...

*

Był świadom, iż wyznanie uczuć jakie żywił do Monakijki może przynieść różne skutki. Starał się być optymistą i nie zakładał z góry najgorszego. Nie wziął jednak pod uwagę, że dziewczyna przestanie odpowiadać na jego wiadomości oraz nie będzie odbierać telefonu, gdy dzwonił. W dodatku zdążyła o wszystkim powiedzieć swojemu chłopakowi- jak później się dowiedział, narzeczonemu- z którym odbył niezbyt przyjemną rozmowę. Monakijczyk jasno dał do zrozumienia Niemcowi co sądził o całym jego zachowaniu. 

Mick sam zastanawiał się, dlaczego łudził się, iż Maddie zostawi Charlesa i zwiąże się z nim. Kierowca Ferrari towarzyszył jej całe życie, znał ją od podszewki, a w dodatku był z nią w sześcioletnim związku. Jeżeli mieliby się rozstać miałoby to miejsce do pięciu miesięcy związku, a przynajmniej tak przeczytał na jakiejś stronie w Internecie. 

Maddie była dla niego całym światem. Nie potrafił pogodzić się z tym, że należała do kogoś innego. Chciał, aby była jego. Nie ważne jak bardzo próbował, ona nadal była w jego sercu, a on przez to cierpiał. 

Lubił dziewczynę, która miała chłopaka. Nie mógł pozbyć się jej z głowy. Zaprzątała jego myśli dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, przez trzysta sześćdziesiąt pięć lub sześć- zależnie od roku- dni.

Z jednej strony było to przykre- wyjawiając swoje uczucia stracił ją, mimo, że jej nigdy nie miał na wyłączność. Z drugiej strony sprawiało mu to radość- wierzył, że jeśli Leclerc będzie zanadto okazywać swoją zazdrość, Monakijka zostawi go. Nie ważne co by się stało- ktoś cierpiał.

Wówczas nie wiedział, że tworzone w jego głowie scenariusze, będą musiały spłonąć niczym katedra Notre-Dame.

***

Mamy kolejny. 

Wesołych świąt!

Swoją drogą, ta książka jakoś super długa nie będzie. Zobaczę ile jeszcze zrealizuję z pomysłu. 

Co sądzicie?

You're still in my heart| Ch.Leclerc/M.SchumacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz