Rozdział 7

134 10 1
                                    

-Pik, pik, pik- to pierwsza wiadomość która dotarła do moich uszu.
Otworzyłam gwałtownie oczy, co było wielkim błędem, gdyż od razu dopadł mnie okropny ból głowy i widziałam mroczki przed oczami. Wydałam zduszony krzyk i przekręciłam się na łóżku. Było miekkie i zbyt wygodne. Teraz powoli i ostrożnie otworzyłam oczy zaciekawiona miejscem mojego pobytu. Biało. Białe meble, ściany, sufit.
-Do psychiatryka trafiłam?- zapytałam ochrypłym głosem sama siebie.
-Odzyskałaś przytomność.-powiedział męski głos wchodzący do białego pomieszczenia-na szczęście. Byłaś nie przytomna przez prawie 21 godzin.
- Co się stało?
- Znaleźliśmy panią przed domem pani sąsiadów. Przez pierwszą godzine nie mogliśmy zwolnić pani pulsu. Baliśmy się, że serce przyśpieszy do takiej szybkości, że odbierze to pani życie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
- Czyli co się dokładnie stało i jak długo będę tu siedzieć?
- Będzie pani musiała zostać w szpitalu przez tydzień.
- Tydzień?! Dlaczego?!
- Po raz pierwszy się z czymś takim spotkaliśmy. Nie wiemy co się stanie, jeżeli panią wypuścimy do domu.
- To znaczy, że...- w tej chwili wszędzie zgasło światło. Temperatura wyczuwalnie spadła.
- Kurde.Co jest?!- mówi zdenerwowany lekarz. Jak najszybciej wyszedł z sali, w której się znajdowałam. Zostałam sama w ciemnej sali. Porozglądałam się dookoła. Zauważyłam nie wiele rzeczy. Ciemność kuła mnie w oczy. Moje ubrania leżały obok mnie na szawce.
- Jak ja nienawidze szpitali. Mnóstwo chorób i wieczne problemy. Lekarze też wymykają się cały czas, byle by nie rozmawiać z pacjentami.- mówie do siebie.- O nie, tak nie będzie. Jestem w pełni zdrowa.
Po tych słowach zaczęłam się ubierać. Mozolnie mi to szło. Same ubieranie spodni to była mordenga.
Nagle źródło niebieskiego światła oświetliło kąt pomieszczenia, w którym się znajdowałam. To mój telefon. Ktoś dzwoni. Podchodze by odebrać.
- Paweł- mówie pod nosem- poczym odbieram.

- Halo.- mówie.
- Aga, gdzie ty jesteś?!- tak głośno wrzasnął do telefonu, że o mało uszy mi nie pękły.
- W szpitalu.
- Uciekaj z tamtąd!
- Ale dlaczego?! Co się dzieje?!
- Jesteśmy tu.- zabrzmiał przeszywający moje ciało głos. Serce przerażająco przyśpieszyło.- Poszło o wiele łatwiej niż myśleliśmy. Sama do nas przyszłaś.
- Aga?! Aga?!- krzyczał Paweł.- Co się tam dzieje do cholery?!
W tej chwili zacisnęłam telefon tak mocno jak tylko mogłam. Ruszyłam w stronę drzwi. Biegłam płacząc. Głosy nie dawały mi spokoju.
- Czego do cholery wy ode mnie chcecie?!- nie przestawałam biec. Potknęłam się na schodach i sturlałam się w dół.
- Moja noga!- nie mogłam ją ruszać. Zaczęłam się czołgać jak najszybciej tylko mogłam w stronę drzwi. Słyszałam znowu wołanie o pomoc, które wychodziło z drzwi. Obraz się zamazywał przez łzy, które ciurkiem wypływały z moich oczu.
- Nieeee!- ten ochrypnięty krzyk usłyszłam w chwili kiedy przekraczałam próg szpitala.
Nagle cisza. Światło księżyca oświetliło mnie całą. W tej chwili przypomniałam sobie mój sen i zjawe, która mówiła mi o moim naszyjniku. On mi pomoże, on...( w tej chwili obiejżałam się na budynek, z którego właśnie wyszłam)
- JEST W ŚRODKU.

~~PERFECT GIRL~~
~~THE DARK ONE~~

EXTRA GIRLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz