-Mój naszyjnik!- krzyknełam ciut za głośno, gdyż niektórzy w swoich domach pozapalali światła. Co sił w nogach ( a tu dopowiem, że nie było ich zbyt wiele ) pobiegłam ponownie do szpitala. Po kilkunastu metrach ból nogi się nasilił, więc usiadłam na chwilę by ją rozmasować. Wtedy uderzyła mnie fala światła. Wszystkie lampy po koleji zaczęły świecić. Gdy mój wzrok się przyzwyczaił wstałam i ruszyłam pędem dalej. Lecz coś mnie zaniepokoiło. Obejrzałam się i mój wzrok przyciągnął cień małego chłopca. Najpierw wszystko było ok, normalny cień odzwierciedlający małego bruneta. Po chwili jakby zamigotał i rozmazał się. Na własnych nogach pobiegł do małego, oddzielnego pokoju na oddziale. Odskoczyłam przerażona, ale chyba tylko ja to zobaczyłam.
"Musze iść do Petera! Nie zostawie go!" - wkradła się nowa myśl do mojego umysłu. Jak najszybciej pozbierałam się i wyruszyłam w kierunku windy. Nie miałam siły wchodzić po schodach. Wcisnęłam przycisk i czekając na winde rozglądałam się naokoło. Ludzie zachowują się jakby nic się nie stało. Paru lekarzy porusza się po budynku. Winda przyjechała. Otworzyły się drzwi. Po paru sekundach znalazłam się w środku. Prostokątne pudełko ruszyło na 3 piętro. Po dwóch minutach zauważyłam, że winda stanęła.
- Kurde. Co jest?!- jeszcze tego brakowało. Rzuciłam się na przyciski. Zaczęłam wołać o pomoc.
Jeszcze nigdy się tak nie poniżyłam. Dopiero po ok. 5 minutach zauważyłam, że drzwi windy są otwarte, a ludzie, którzy chcieli wsiąść patrzyli się na mnie z otwartymi jadaczkami. Ich miny nigdy nie ujdą mojej pamięci.***
Dostałam się do mojego 'pokoju' i pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na szawkę, na której leżał naszyjnik. Jak najszybciej go założyłam. Moim oczom ukazał się chłopak. Patrzył się na mnie.
- Wreście jesteś.- powiedział chłopak mniej
więcej w moim wieku uśmiechając się do mnie.- Już myślałem, że nie założysz naszyjnika.
- Kim ty jesteś i o czym ty mówisz?- spytałam.
- Mam na imię, Niko Di Angelo. Mogę ci pomóc.- powiedział chłopak podobny do trupa. Cerę miał bladą, oczy i włosy czarne i był nawet dobrze zbudowany.
Tak, wiem. Miałam bardzo mało czasu, ale ta sprawa sama nacisnęła mi się na usta.
-Niko Di Angelo? Tak samo miał na imię ten z książki... Jak ona się nazywała? A! Percy Jackson i...
- Percy? Tak... To mój "kumpel". A co?
-Aha...-odpowiedziałam.
"Jednak trafiłam do tego PSYCHIATRYKA!" - pomyślałam.
-Wiesz, nie mam za bardzo czasu.-powiedziałam zakładając mój szkolny plecak na ramię.
- Rozumiem. Nie wierzysz mi, lub co tam jeszcze możesz myśleć. Ale ja naprawdę pomogę. Mam misję do wypełnienia, i nie zawiodę. Wiem, że widzisz rzeczy, których zwykli ludzie nie widzą i słyszysz rzeczy, których inni nie słyszą.
- Skąd?!
- Wolisz roztrząsać ten temat czy ratować twojego chłoptasia?-zapytał z ledwo zauwarzalną nutą pogardy.
- Napewno wiesz w co sie pakujesz?- zaptałam upewniając się.
- Nie takie rzeczy się robiło.- odpowiedział i wybiegł z TEGO pokoju.
Co miałam zrobić? Nie za duży wybór. Pobiegłam za nim.
Gdy go dogoniłam, ON ( nie miałam pewności co do jego torzsamości. Wow! Nawet zrymowałam! Powinnam zostać pisarką albo... Przepraszam, nie o tym )
No więc gdy go dogoniłam, (szybko biega, skubaniec)jakiś GIGANTYCZNY, szaro czarny jagby z mgły zrobiony stwór ukazał się moim oczom. Miał jakby rozmytą twarz smoka, ciało niedzwiedzia i gigantycze pazóry, które były bardzo ostre- wiem co mówie. Odwrócił w naszą strone głowę. Chwile patrzył na mojego nowego kolegę, a ten odwzajemnił wzrok.
- Mnie nie zaatakuje.- oznajmił czarno-włosy.- Mam nad nim władzę, i on o tym wie. Zastanawia mnie , jaka mroczna siła go stworzyła...- chyba zagrążył się w myślach, ale bystra ja, go ocuciłam.
- A co ze mną?- zapytałam ze strachem w głosie. I jak na zawołanie wielki, smoko-głowy zwrócił na mnie swoje pacioskowate oczy. Jak na zawołanie...rzucił się na mnie.