Klęczałam nad nieprzytomnym Peterem i obmywałam jego rany kawałkiem, w miarę czystej koszulki." Najważniejsze, że oddycha."-pomyślałam.
Lekko podniosłam jego głowę i położyłam na stercie liści- wiem nic specialnego, ale co miałam zrobić? Wrócić do domu z rannym Peterem i powiedzieć, że zaatakował mnie jakiś truposz?! Tak, on by trafił do szpitala ( choć Nico powiedział, że lekarze i tak nic nie mogą zrobić), a ja do psychiatryka. Nie dziękuje.
Patrząc na Petera przypomniały mi się te wszystkie nasze wspaniałe chwile. Te śmieszne, a zarazem te straszne. Chwile, kiedy trciłam nadzieję a on mnie i tak wspierał i motywował do dalszego działania.
Nie może odejść.
- Ok. Jestem gotowy.- powiedział Nico.- sprawdź czy nie ma zadnych ludzi w okolicy.
- OK.
Po tych słowach pobiegłam wzdłuż ulicy, by sprawdzić ( tak jak prosił Nico) czy nie ma w pobliżu żadnych ludzi.
Doszłam do końca i rozejrzałam się w prawo..później w lewo.
- Nie ma nikogo.- powiedziałam pod nosem.
Ruszyłam w stronę Nica.
Nagle poczyłam straszny pisk w uszach. Upadłam na kolana. Moje ręce wylądowały na uszach. Bolało gorzej niż by cieli mój brzuch na żywca. Zobaczyłam nagły blask światła. Moje oczy nie wytrzymały. Musiałam je zamknąć.
Klęcząc tak przeczekałam ok. 1 minuty. Otworzyłam oczy. Wstałam na nogi. Wszystko wyglądało tak jak przedtem.
- Co jest?- powiedzałam do siebie i pobiegłam do Nica.
- Co ty robisz?!- wrzasnęłam na niego znienacka
- Ratuje twojego chłopaka!
- Dlaczego nie przy mnie?!
- Żadna ziemska istota nie ma prawa zobaczyć tego co się tu sało.
- To dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- Mogłabyś nie odpuścić.
Już chciałam powiedzieć, że wcale by tak nie było, ale nie mogłam. Radość ogarnęła całe moje ciało.
- Co się tu stało?- zapytał Peter z ospałym wzrokiem, siadając i trzymając się za głowę.
- Peter!- zawołałam z radości i żuciłam się na niego, a zaraz później moje usta wylądowały na jego( ale mi się zrymowało :) ).~~ PERFECT GIRL~~
~~ THE DARK ONE~~