W pomieszczeniu unosił się wydźwięk włączonego telewizora. Kobieta oglądała popularną w tamtym czasie telenowelę romantyczną. Ramiona miała okryte różowym i puchatym kocem, a w dłoniach trzymała kubek z gorącą zieloną herbatą.
— Tobio jeszcze nie wrócił? — usłyszała bardzo dobrze znany jej głos, za swoimi plecami.
Odwróciła się w stronę męża, by zaprowadzić go wzrokiem w miejsce obok siebie na kanapie. Kto by pomyślał, że mężczyzna również jest w stanie wciągnąć się w romansidła?
— Napisałam do niego niedawno, ale się nie odzywał — oznajmiła. — Nie martw się o niego. Dobrze, że nie przesiaduje już wyłącznie w domu — dodała rozczulającym tonem.
— Masz racje, ale to jednak nie oznacza, że powinien do późna siedzieć na mrozie — Kaito westchnął i poprawił się na sofie, by znaleźć najwygodniejszą dla siebie pozycję. — Jest już dwudziesta pierwsza — spojrzał na czarny zegarek, umieszczony na jego prawym nadgarstku. — W dodatku jest Styczeń, więc na zewnątrz jest zimno. Chcesz żeby zachorował?
— Jesteś zbyt przewrażliwiony... — Nanako przewróciła oczami, kręcąc przy tym lekko głową.
Nie wdając się w dalszą i jak dla niej bezsensowną rozmowę z mężem, zwróciła swój wzrok z powrotem na telewizor. Upiła łyk gorącego napoju i w tamtym momencie, w całym budynku rozbrzmiał melodyjny dźwięk dzwonka do drzwi.
— Widzisz, wrócił — oznajmiła, po czym odłożyła kubek z ciepłą herbatą i zwróciła się w stronę wejścia, by wpuścić syna.
Przekręciła kluczyk w drzwiach i nacisnęła klamkę. Uchyliła drzwi na oścież, by Tobio mógł wejść do środka.
— Cześć, kochanie — Nanako posłała brunetowi promienny uśmiech, odsuwając się lekko, aby dać znać chłopakowi, iż może zawitać w domu. Oczywiście zareagował na gest i wszedł do środka.
— Cześć, mamo — przywitał się z kobietą, po czym szybko zdjął buty w przedsionku.
— Zrobiłam udon. Zjesz? — zapytała opierając biodra o ścianę.
— Z chęcią — westchnął. — Dziś był męczący trening. W końcu, za tydzień zaczyna się Turniej Wiosenny, musimy poprawić wszystkie niedociągnięcia.
— Właśnie, co do turnieju... — zagadnęła. — Myśleliśmy z tatą, by przyjechać popatrzeć jak grasz.
— Nie wiem czy to-
— Tobio — przerwała mu kobieta. — Jeszcze nie widzieliśmy twojej gry w Karasuno. Jedynym meczem na jakim byliśmy, była podstawówka. W dodatku w czwartej klasie. Jesteśmy ciekawi jak teraz grasz.
— Zastanowię się — mruknął pod nosem.
To nie tak, że Kageyama nie chciał, by rodzice zobaczyli jego postępy w sporcie. Tobio nie chciał, żeby widzieli jego beznadziejną porażkę. Każdy w drużynie wiedział, że ich siła ataku została naderwana, wraz z odejściem niskiego środkowego. Tsukishima co jakiś czas dogadywał graczom, mówiąc: „Nie potrzebnie się tak wysilacie. Już z Hinatą nasze szanse na wygraną były równe zeru, a bez niego wynik będzie na minusie". Oczywiście nikt nie wierzył w jego słowa i uparcie ćwiczył, by wygrana z Aoba Jōsai i Shiratorizawą nie poszła na marne. Chociaż i tak każdy z nich w głębi duszy, czuł się bezsilny, nie mając obok Shōyō, który dzięki szaleńczym wystawą Kageyamy, reperował dziury w ich grze.
Tobio postanowił wrócić do Karasuno, po odwiedzeniu cmentarza. Nie wiedział jednak, dlaczego po odwiedzinach poczuł się o kilka procent lepiej, niż wcześniej. Zastanawiał się, czy to przez to, że wykrztusił z siebie wszystkie uczucia, które się w nim kotłowały od miesięcy, czy może jednak dzięki samej obecności w tamtym miejscu. Czuł się dziwnie z faktem, iż dało się wtedy tam wyczuć odrobinę duszy rudowłosego.
CZYTASZ
Rain ~ KageHina
FanfictionPozwolił łzą płynąć i zatapiać się w bezustannym uczuciu samotności i bólu. Strata najbliższej mu osoby dotknęła go, aż za bardzo. Kłucie w sercu rozrywało go od środka, za każdym razem, gdy uświadamiał sobie, że to koniec. „Najważniejsze we wspomn...