15.

193 24 29
                                    

[A/N] ok ostatni rozdział na dzisiaj pozdrawiam was kochani moi. weźcie ostrzeżenia na poważnie pliz<3 jak coś w sobotę normalnie będzie, ale już będę się przez chwilę trzymać tego rozkładu wrzucania XD


⚠TW NA TEN ROZDZIAŁ:⚠

Natrętne myśli, ED?

Nigdy, przenigdy nie będziesz przygotowana na sytuację, gdzie w niedzielę rano, dwa tygodnie przed świętami twój były mąż rozkleja się przed tobą i tłumaczy, że chyba kogoś poznał, ale, mój Boże, ten ktoś to mój sąsiad, ja przecież nigdy..!, po czym zaczyna przepraszać, że nie dał rady, mówi, że chciałby być lepszy, niż był. Masz ochotę na niego nawrzeszczeć, ale jako, że jesteś dorosła, to tego nie robisz, zamiast tego zapewniając go, że go wspierasz i że ty też mogłaś być lepsza. Nie wierzysz w swoje słowa.

Kiedy jedziesz samochodem z twoją milczącą córką, nadal myślisz o słowach swojego byłego męża. Zaciskasz usta. Od zawsze taki był, cholerny masochista. Przy każdej migrenie odmawiał brania leków przeciwbólowych, bo twierdził, że nie chce się truć. Tak naprawdę podejrzewasz, że lubił poświęcaną mu uwagę. Biedny męczennik. A mimo tego, że masz świadomość jego ciągłej, cicho skrytej potrzeby atencji, to go mimo wszystko, kurwa, kochasz. Już nie jak męża, jak przyjaciela, którym stał się mimochodem. Może zagnieździł się tak w twoim sercu przez to, że macie razem dziecko, w końcu jakoś to łączy ludzi. Pamiętasz nawet jak do tego doszło! Byliście oboje pijani w cholerę, miałaś na sobie prześliczną czerwoną sukienkę, która teraz wisi głęboko w szafie, pewnie już zupełnie przeżarta przez mole. Nie zmieściłaś się w nią po porodzie.

Twój galop myśli przerywa ci głos twojej córki:

— O czym rozmawialiście z tatą? Znowu mi czegoś nie mówicie?

Masz ochotę zjechać z drogi i uderzyć w najbliższe drzewo.

— Tata ci powie w swoim czasie, tego jestem pewna – odpowiadasz, uśmiechając się pokrzepiająco.

Resztę drogi jedziecie w ciszy.

W domu córka mruczy coś o zadaniu domowym i znika w swoim pokoju. Czasami, bez niej lub z nią nie ma żadnej różnicy.

Jesteś głodna. W cholerę głodna. Musisz coś zjeść, ale nie chcesz - jedzenie cię stresuje. Przypomina o momentach, kiedy to była jedyna rzecz, którą mogłaś kontrolować. Pomimo tego zjadasz kanapkę, po której chce ci się wymiotować. Nie robisz tego, żeby nie marnować dobrego chleba.

W głowie odhaczasz kolejne rzeczy do zrobienia i ze zdziwieniem stwierdzasz, że wszystko już zrobiłaś. Możesz poczytać. Możesz zrobić coś dla siebie.

Siadasz w salonie, starasz się czytać książkę, przez którą usiłujesz przebrnąć od paru tygodni, niestety bez skutku. Główny bohater jest okropny i denerwujący, masz ochotę sięgnąć do tekstu i wytrzaskać go po mordzie. Nie rozumiesz dlaczego ludzie tak chwalą tę książkę, mówiąc, że to niby idealne przedstawienie człowieczeństwa. Ale to nie jest człowieczeństwo, to męskość, która wydaje się z człowieczeństwem synonimiczna według niektórych.

Twoje myśli znowu wędrują do twojego byłego męża. Przypomina ci głównego bohatera tej książki, tylko odrobinę mniej wściekłego. Twój były mąż nie jest wściekły, jest smutny, och, jaki przepełniony rozpaczą! Cierpi! Cierpi! Cierpi! Och, och, gdyby tylko ktoś mógł go zrozumieć! Oczywiście, że zauroczył się w drugim mężczyźnie, kto lepiej go zrozumie? Kobieta nie zrozumie męskiej niedoli, za prosta jest, zbyt delikatna. W końcu, ktoś zrozumie, doceni tę iście prometejskie poświęcenie!

Zamykasz czytnik i przecierasz twarz dłonią, chciałabyś nie myśleć takich rzeczy. Chciałabyś umieć cieszyć się jego szczęściem, cieszyć się, że odnalazł siebie, że będzie z nim teraz tylko lepiej, ale nie jesteś w stanie. Twój umysł stworzył sobie rywalizację pomiędzy wami, chociaż nie jesteś pewna, czy jest tak fikcyjna, jak sugeruje rozum. To on jest tym fajnym rodzicem, to on radzi sobie lepiej od ciebie, nie ważne, co by sobie myślał. To jego woli wasza córka.

Jego woli. Jego. Gdyby teraz miała wybór, mieszkałaby z nim - nie masz jej tego za złe. W końcu to on pozwalał robić zadanie domowe w kuchni, to on dawał swoją rękę, kiedy wasza córka odkryła zabawę w tatuatorkę, to on przynosił po pracy kolorową kredę i nie krzyczał, kiedy kreda wylądowała na ścianie. Zapracowałaś sobie na to, żeby być drugim rodzicem.

Z drugiej strony, relacje córek z matkami zawsze są skomplikowane - czytałaś o tym niedawno. W końcu, czy jakakolwiek matka kiedykolwiek chciała mieć mniejszą wersję siebie? Małą osóbkę, w której oczach widać te same nadzieje, te same marzenia, które miała dawniej sama? Dziewczynkę, która będzie musiała nosić w sobie cierpienie? O, i to jest prawdziwy ból. Kobiecość. Osoby, które jej pragną, nigdy jej nie osiągną, osoby które jej nie chcą, nigdy się jej nie wyzbędą w pełni. Chciałaby się jej pozbyć, bo kobiecość to przekleństwo. Macierzyństwo to przekleństwo. Miłość matki to przekleństwo, bo nigdy prawdziwą miłością nie będzie. Bo czy da się pokochać stworzenie, które codziennie przypomina ci, że nie powinnaś była założyć tej ślicznej, czerwonej sukienki?

Spoglądasz w dół, na swoje drżące dłonie. O czym ty w ogóle myślisz? Kochasz swoje dziecko, kochasz je, cholera! Masz ochotę płakać. Musisz powiedzieć o tym wszystkim terapeutce, nie wytrzymasz z tym sama.

Ale do następnej sesji już pewnie zapomnisz, że w ogóle myślałaś o czymś takim.

Brak nowych wiadomości.




kocimiętka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz