O poranku do naszych drzwi zastukała jedna ze służek
- Dzień dobry Wasze Wysokości, czy mam w czymś pomóc?- zapytała, jednak postanowiliśmy odmówić, gdyż nic się nie działo i nie mieliśmy takiej potrzeby.
- Dziękujemy, ale nie- odpowiedział jej grzecznie Edek z nadzieją, że już sobie poszła.
- Na pewno? Może wybiorę Waszej Wysokości strój?- zadała kolejne pytanie. Było to dość męczące, gdy się tak napraszali, aby tylko zobaczyć króla. Bardzo mi się to nie podobało z resztą dla Edmunda też nie.
- Naprawdę nie potrzebujemy, żadnej pomocy, ani nic w tym rodzaju- tym razem ja zawarłam głos w dyskusji. Na szczęście po moich słowach natrętne babsko w końcu sobie poszło.
Poleżeliśmy sobie błogo jeszcze kilka chwil, a potem zaczęliśmy się zbierać. Od razu po śniadaniu mieliśmy wyruszyć do Archelandii. Nie byłam królową, więc nie była to jakaś poważna sprawa. Dla nas nie była poważna, bo Zuza by ukróciła nam głowy, gdyby dowiedziała się, że tego nie zrobiliśmy. Mianowicie mieliśmy jechać odebrać ręcznie wyszywany na tkaninie podarek, właśnie dla Łagodnej. Sama nie mogła niestety tego zrobić, ponieważ była zbyt zapracowana dlatego wysłała nas. Bardzo mi się to podobało, bo nie znałam tych okolic. W końcu wyszykowani zeszliśmy do jadalni:
- Dzień dobry wam- powiedział Piotr z uśmiechem.
- Jak wam się spało?- zapytała Łucja, z również dobrym humorem.
- Dobrze, a dlaczego pytasz?- spytał Edzio w nie zrozumieniu.
- A czy musi się coś stać, abyśmy mogli się zapytać co u was?- zarzuciła kolejnym pytaniem tym razem Zuza, co było jeszcze bardziej dziwne.
- Nie, tylko czemu się szczerzycie jaki głupi do sera?- dopytywałam dalej nie wiedząc o co im chodzi.
- Bo są głupi- odpowiedział mi brunet, którego akurat nie pytałam.
- Mądry się odezwał- odpowiedział mu Wielki, przez co mało nie wybuchła kłótnia jednak sytuacja została opanowana.
- To raczycie nam łaskawie powiedzieć o co chodzi?- rzekłam już trochę zirytowana. Żeby od nich coś wyciągnąć to trzeba sporo czasu poczekać. Najpierw głupie podchody, potem kłótnia, foch i nie wiadomo co jeszcze.
- Dziś przyjeżdża narzeczona Piotra- i te słowa Łu wszystko rozjaśniły. Wszyscy oczekiwali na przyjazd kobiety, która zawładnęła sercem naszego blondasia.
- Dziwne, że jego ktoś zechciał- odparł jego nikt jak gdyby nigdy nic, za co dostał ode mnie łokciem w żebra.
- Czyli ją wreszcie poznam.
- Moja droga właśnie, że jej nie poznasz, bo pewna persona wysłała nas dzisiaj do Archelandii po swój prezent i tak się zastanawiam kto to właśnie był- wyjaśnił mi mój narzeczony przewracając oczami.
- W takim razie zapoznamy się innym razem- uspokoiłam bruneta, który wpadł w tryb dokuczania rodzeństwu. Bardzo często to robił, a dzień bez dogryzienia komuś był dla niego stracony.
Po zbędnej wymianie zdań przeszliśmy do posiłku, który był niesamowicie pyszny. Od dawna stół nie był zastawiony, aż tak na bogato. Powód był oczywisty i już wcześniej wymieniony. Szkoda, że nie mogłam poznać tej dziewczyny, jednak zwiedzenie nowej krainy nie brzmiała źle.
Dalej panicznie bałam się jazdy konnej, dlatego oto też znów jechałam na jednym w raz z Edkiem. Podróż mijała nam dość szybko z racji tego, iż byłą ona w świetnym towarzystwie. Sami ze sobą dogadywaliśmy się najlepiej. Pożartowaliśmy, pomarzyliśmy i tak nam minęła ta dość wyczerpująca podróż. Dotarliśmy do Archelandzkiego zamku wieczorem. Zostaliśmy bardzo miło przyjęci przez Króla Lunę i jego córkę, która była w moim wieku:
- Witaj Królu Edmundzie Sprawiedliwy- przywitał się Król.
- Dzień dobry- odpowiedział Ed, a zarazem przywitał się z młodą dziewczyną.
- Tatku, a kim jest ta pani? Czy to królowa Łucja?- spytała z nadzieją.
- Nie jest to moja narzeczona Rosalie- odpowiedział jej brązowooki przytulając mnie do siebie.
- Byliśmy przecież na przyjęciu zaręczynowym, nie pamiętasz- powiedział do niej ojciec.
- Jakoś długo to nie pobyła na tym balu- powiedziała patrząc na mnie złym wzrokiem. Niemal poczułam wyrzuty sumienia chociaż nic złego nie zrobiłam.
- Kochanie to dość nie miłe z twojej strony- upomniał ją król.
- To nie jej wina, porwałem ją z tej imprezy i tak jakoś wyszło- Ed jak zwykle wymyślił coś na szybko.
- No tak wy jeszcze młodzi- dopowiedział Król Luna machając przy tym brwiami do góry. Myślałam, że Edek wybuchnie tam ze śmiechu, jednak na szczęście się powstrzymał.
Weszliśmy wreszcie do środka. Oczywiście dwaj królowie poszli środkiem jak to na nich przystało. Ja jednak postanowiłam iść na równi z dziewczyną i się z nią zapoznać. Miałyśmy po tyle samo lat, więc uznałam, że będziemy miały wiele tematów do rozmów. Wtedy jeszcze nie wiedziała jak grubo się myliłam. Kiedy chciałam już coś powiedzieć ona mnie wyprzedziła:
- Nie myśl, że będziemy rozmawiać za wysokie progi dla ciebie- fuknęła nosem i mnie wyprzedziła, dotrzymując kroku u boku Edmunda.
Było mi trochę smutno, gdyż chciałam tylko porozmawiać. Nie bolał mnie fakt, że to ona szła z brunetem, gdyż nie byłam o niego zazdrosna w przeciwieństwie do niej. Krnąbrna dziewucha co raz spoglądała na mojego narzeczonego i na mnie idąc za nimi, a szczerzyła się gorzej niż Piotrek na myśl o swojej partnerce. Nawet się śliniła do niego gorzej. Gdy Ed w końcu ujrzał, że nie ma mnie przy sobie przeprosił archelandczyków i podszedł do mnie:
- Hej kotek co się stało, że idziesz tak sama z tyłu?
- Nie podoba mi się to- odpowiedziałam mu z lekka wkurzona.
- Co się stało?- zapytał biorąc moją twarz w dłonie i podnosząc do góry tak abym na niego spojrzała.
- Ta cała księżniczka jest strasznie nie miła i się do ciebie przystawia- powiedziałam spuszczając wzrok.
- Liliana? Ona już taka jest. Odkąd pamiętam potwornie się przymilała do mnie i do Piotrka, a Łusi i Zuzi wręcz nienawidziła, ale nie przejmuj się tym- pocałował mnie w czoło i razem za rękę poszliśmy dalej.
Zwiedziliśmy piękny zamek, może nie tak piękny jak Ker-Paravel, jednak wciąż majestatyczny. Przy kolacji otrzymaliśmy podarek dla Zuzki i zostaliśmy zaprowadzeni do pokoju.
CZYTASZ
Golden Age of Narnia|E. P
Fanfiction𝑅𝑜𝑠𝑎𝑙𝑖𝑒 𝑆𝑚𝑖𝑡ℎ Zwykła dziewczyna, która jak codzień szła ponurymi ulicami Londynu. Jednak ten jeden dzień zmienił jej życie o 180 stopni.