Rozdział XVIII

55 2 3
                                    

Minął już tydzień od tej sytuacji. Sprawcy nie udało nam się złapać, a dla Zuzy jest to bardzo drażliwy temat, bo to przecież ona pomogła mu się wymknąć z zamku, więc już nie chcieliśmy jej męczyć. Choć z tego co się dowiedzieliśmy, gdy Łagodna była w histerii, to ona z nim nie spała, a gdyby tak było to by pamiętała, bo przecież nie była wypita. Miało to sens tylko nie układało mi się to, że pomogła mu uciec, jednak tłumaczyła się obawami o tym co pomyślimy co też by się zgadzało.

Nadszedł dzień wyjazdu Edmunda do Kalormenu. Piotr powiedział, że nie musi tego robić, ale jak brunet się uprze to z nim nie wygrasz. Dlatego teraz staliśmy i się żegnaliśmy z wyjątkiem Łusi, która wyjechała w delegację do Galmy:

- Tylko wróć do mnie cały i zdrowy, rozumiesz- patrzyłam mu prosto w oczy trzymając go za policzki.

- Spokojna Twoja główka, nie musisz się niczym martwić, Twój mąż jest najlepszym szermierzem w całej Narnii- mówiąc to dumnie się wypiął na co tylko pokręciłam głową.

- Chciałeś powiedzieć drugim najlepszym- odchrząknął Wielki odwracając głowę.

- Twoje niedoczekanie, gdy tylko wrócę znów się zmierzymy- powiedział podchodząc do brata, który go zamknął w braterskim uścisku.

- Uważaj tam na siebie!- krzyknęła Zuza z daleka. Po ostatnich wydarzeniach jest dla nas trochę oschła. Nie dziwię się z jednej strony, ale z drugiej strony zamykała się w sobie i robiła z siebie ofiarę, gdzie jej brat mało nie przepłacił życiem za jej wybryk.

- No to co czas w drogę- powiedział i ostatni raz mnie przytulił, po czym poszedł na statek.

Kiedy odpłynęli cała załoga oczywiście z Królem na czele zaczęła do nas machać, a my wraz zebranymi Narnijczykami im odmachiwaliśmy. Było mi trochę przykro bo to moja pierwsza dłuższa rozłąka z brunetem, która ma trwać aż półtora miesiąca:

- Spokojnie przecież wróci- objął mnie ramieniem Piotr i zaczął prowadzić w stronę dorożki.

- Mam złe przeczucia- powiedziałam nie zbyt przekonana co do jego słów. Z jednej strony wiedziałam, że Edek umie świetnie walczyć i sobie zazwyczaj radzi, ale wciąż się o niego martwiłam. Szczególnie po tych jego urazach.

- Jakbym ja miał się tak martwić o całe moje rodzeństwo i narzeczoną to chyba bym zwariował- znów się zaśmiał przy czym pomógł wejść do karety.

- Jakby Edmund jechał kupować sukienki do Galmy, która jest oddalona o jeden dzień od Ker- Paravelu to też bym go puściła nie martwiąc się- odburknęłam co chyba trochę już zirytowało blondyna.

- Posłuchaj jakbym nie był pewny co do umiejętności Edmunda to bym go tam nie puszczał. A teraz relaksuj się i korzystaj z czasu wolnego. Starego nie ma na chacie, a raczej w pałacu więc możesz robić co chcesz- puścił mi oczko na co uniosłam brwi.

- Myślisz, że jak jest Ed to nie mogę robić tego co chce- spojrzałam na niego wymownym spojrzeniem już ledwo powstrzymując się od śmiechu.

- Nie broń Cię Aslanie, nie- zaczął kiwać głowo na boki i już nie mogąc wytrzymać ze śmiechu oboje wybuchliśmy śmiechem.

Po chwili usłyszeliśmy jak obok nas jedzie Zuza na swojej klaczy. Uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła. Z Piotrkiem byliśmy w takim szoku, że aż spojrzeliśmy po sobie. Zuzka się na to zaśmiała, a my jeszcze bardziej się zdziwiliśmy, bo w w końcu na jej twarzy zawidniał uśmich, którego jej brakło przez ostatnie tygodnie:

- Co się tak patrzycie jakbyście ducha widzieli- powiedziała ze śmiechem na co zrobiłam wielkie oczy.

- Zuzka nikt Cię nie podmienił przypadkiem- zaśmiałam się z lekkim szokiem. Nareszcie się do nas odezwała, nareszcie się uśmiehcnęła.

- Nie wiem kto coś z Tobą zrobił, czy Cię podmienili czy nie, ale cieszę się, że jesteś znowu szczęśliwa siostro.

- Może wpadł jej w oko jakiś marynarz- zażartowałam na co Zuza odwróciła głowę.

- Nie wiem o czym mówisz- odpowiedziała mi z uniesioną głową, jednak w jej głosie można było usłyszeć nutkę rozbawienia.

- Nie no nasza wyniosła Królowa z jakimś zwykłym marynarzem nie wierzę- pokręcił głową blondyn. Oczywiście jego komentarz nie był chamski, a raczej bardzo żartobliwy.

- To nie taki zwykły marynarz to kapitan marynarki wojennej, który z nimi dzisiaj popłynął- słowa z jej ust wyleciały niczym z karabinu maszynowego, a gdy zorientowała się co powiedziała od razu zakryła usta ręką.

- Zuzanno ty taka ostoja moralności, taka czyścioszka i dama z takim kapitanem- poruszał brwiami blondyn przez co już nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. 

- Jak widać przeciwieństwa się przyciągają- dodałam i nawet już straż i karzeł woźnica nie powstrzymał się od śmiechu.

- Bym coś powiedziała Rosalie, ale może się powstrzymam.

- Nie chce się wtrącać, ale w obronie Królowej Zuzanny mogę tylko powiedzieć, że Wasza Wysokość z Królem Edmundem ukrywali swój związek do czasu zaręczyn- dopowiedział karzeł przez co zrzedła mi mina.

- Lepiej o tym nie mówmy- chciałam zakończyć ten temat jednak blondyn nie mógł przepuścić takiej okazji. Jak widać nie tylko Edek umiał pokazywać rogi.

- No, a czemu nie, czyżby nasz gołąbeczek się zawstydził- zaczął mnie dziubać palcem co było ciosem poniżej palca.

- Ale ty się doigrasz zaraz- powiedziałam przez zaciśnięte zęby ściszając głos.

- No Rosalie nie bądź taka- dalej się ze mną drażnił, a ja nie myśląc co robie po prostu wypchnęłam go z tej karety.

- Masz za swoje najlepszy wojowniku w całej Narnii, którego pokonała dziewczyna nie trzymająca nigdy miecza w dłoni- na moje słowa wszyscy się zaśmiali oprócz Piotra leżącego w błocie.

- A ty masz szczęście, że kobiet nie bije- odburknął panicz Piotr obrażalski, po czym usiadł z powrotem na swoje miejsce. I w taki oto sposób wróciliśmy w dobrych humorach do zamku.

Golden Age of Narnia|E. POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz