Nadszedł tak długo oczekiwany przez wszystkich dzień. Nie czuliśmy stresu, bo po co. Nic przecież nie mogło nam zepsuć tego cudownego dnia. Taka myśl podtrzymywała mnie na duchu. Wyszykowana zeszłam na dół gdzie przed drzwiami czekał już na mnie Piotr. Odgrywał on taką rolę ojca powierzając mnie swojemu bratu jak ojciec swą córkę jej ukochanemu. Blondyn jakby nie patrzeć był tatą naszej grupy. Bardzo się o nas troszczył i wspierał. Gdy doszłam już do niebieskookiego ten wziął mnie pod rękę i szepnął:
- Będzie dobrze.
- Wiem- odpowiedziałam lekko wzruszona.
Weszliśmy na salę gdzie wszystkie szepty ucichły, a niektóre panie już zaczęły płakać. Spojrzałam w miejsce, przy którym stał Ed. Był tam sam Aslan we własnej osobie. Stanęłam na przeciwko Edmunda i uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił:
- Proszę wszystkich tu zebranych o powstanie- rzekł lew majestatycznym głosem.
- Zebraliśmy się tu, aby połączyć dwójkę tych młodych ludzi związkiem małżeńskim- zwrócił się do wszystkich- Macie sobie coś do przekazania?- tym razem powiedział do nas.
- Ja zacznę- odpowiedział mu brunet- A więc Rosalie Smith, ten spędzony czas u twojego boku uświadomił mi jakim uczuciem jest miłość. To nie zwykłe słowo kocham cię, które tak rzadko wypowiadamy. Jednak czy ono znaczy tak wiele jak czyny? Dzięki tobie uczucie te to chęć bycia przy tobie, chronienia cię, rozweselania, wspierania. Jestem wpatrzony w ciebie od pierwszego wejrzenia i pragnę, abyś wiedziała, że jesteś dla mnie najważniejsza i nic tego nie zmieni, po tym co razem przeżyliśmy i jeszcze przeżyjemy.
- W takim razie Edmundzie George'u Pevensie ja chciałabym ci po prostu podziękować. Mimo moich wad i zalet zawsze jesteś przy mnie. Nie zawdzięczam nikomu tyle co tobie. Zawsze jesteś przy mnie i pomagasz co by się nie działo. Jesteś moim całym światem, a gdy cię nie ma czuję jakbym spadała w nicość. Jesteś moim powietrzem bez, którego się duszę. Jesteś moją podporą dzięki, której nigdy nie upadnę. Jesteś moim sercem bez, którego nie mogę żyć i nie chcę- skończyłam swoją przemowę po czym przeszliśmy do dalszej części uroczystości.
- Edmundzie Sprawiedliwy czy bierzesz Księżniczkę Rosalie jako swoją prawowitą żonę, aby mieć i trzymać ją od tego dnia na dobre i złe, w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i w chorobie, żeby kochać i pielęgnować ją aż do śmierci?
- Tak biorę.
- Księżniczko Rosalie czy bierzesz Edmunda Sprawiedliwego jako swojego prawowitego męża, aby mieć i trzymać go od tego dnia na dobre i złe, w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i w chorobie, żeby kochać i pielęgnować go aż do śmierci?
- Tak biorę- odpowiedziałam, na zakończenie, które odbyło się czułym pocałunkiem.
- Moi drodzy to jeszcze nie koniec, gdyż Księżniczka Rosalie staję się dziś królową.
Edmund z Piotrkiem odeszli na bok, a mi została przyniesiona korona przez Pana Tumnusa:
- W imię czystych falujących wód tego świata oto Królowa Rosalie Troskliwa- powiedział Aslan a sala za wiwatowała. Pan Tumnus nałożył mi koronę na głowę, a lew dalej ciągnął- Kto raz został władcą Narnii, ten już na zawsze władcą będzie. Służ nam swoją mądrością, dopóki gwiazdy święcą na niebie. Niech żyje Królowa Rosalie Troskliwa!
Wszyscy krzyczeli moje imię, a ja płakałam ze wzruszenia. Był to dla mnie nie niesamowite przeżycie. Edmund do mnie podszedł i mnie przytulił. Sam z tego bardzo się cieszył.
Zabawa trwała w najlepsze. Tańce z różnymi osobami, gry niesamowite jedzenie i przeżycia. Najgorsza była oczywiście Liliana, która złapała welon i przymilała się do Edka. Nagle do mnie podeszła. A raczej sklonowała się i podeszła, bo stała przy Edmundzie i przy mnie:
- Cześć i gratulacje!- powiedziała przytulając mnie przez co byłam w ogromnym szoku.
- Co jak ty, ale przecież- pokazałam palcem na jej sobowtóra na drugim końcu sali.
- To moja siostra bliźniaczka Liliana ja jestem Lila.
- Wybacz, że tak zareagowałam, ale jestem po prostu w nie małym szoku- odpowiedziałam ze skruchą. Nie wydawała się być wredna jak siostra jednak pozory zawsze mylą.
- Ooo dziewczyny zdążyłyście się zapoznać- podszedł do nas Piotrek i pocałował dziewczynę, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło.
- Tak, ostatnio nie miałyśmy okazji się zapoznać- dodała.
- Czy może mi ktoś wytłumaczyć o co tu chodzi?- zapytałam nic nie rozumiejąc.
- Lila to moja narzeczona- wyjaśnił mi blondyn. Dopiero wtedy wszystko zaczęło układać się w całość.
- Teraz to jestem jeszcze bardziej zdziwiona, ale miło mi cię poznać.
- Nie martw nie jestem jak moja siostra. Nie będę się przystawiała do twojego męża- dopowiedziała widząc pewnie moją minę. Przez jej słowa spojrzałam w stronę gdzie stała jej siostra i brunet. Dziewczyna chciała się jakby do niego przytulić, ale ten ją delikatnie odpychał:
- A propos przystawiania się do czyichś mężów- powiedziałam na odchodne i zaczęłam iść w tamtą stronę.
W czasie drogi, którą przemierzyłam szybkim chodem, zatoczyłam rękawy sukni do góry i do niej podeszłam, po czym walnęłam ją z liścia w twarz. Ta od siły uderzenia, aż się obróciła i wpadła na jeden ze stołów:
- Nie daruję ci tego!- krzyknęła rzucając się na mnie w szale.
- Może to cię od uczy podrywania cudzych mężów!- tym razem ja zaczęłam wrzeszczeć, a ogromna ilość par oczu się temu przyglądała. Znów ją obróciłam i na nią usiadłam.
Szarpałyśmy się potwornie. Ciągałyśmy za włosy, rwałyśmy sukienki i drapałyśmy. Czułam pewien rodzaj satysfakcji i mimo, że na tę sytuację patrzyła się cała masa osób nie obchodziło mnie to. Była na moim ślubie, w moim zamku, na mojej ziemi i robiła takie rzeczy.
Emocje wzięły nade mną górę przez co doszło do nie potrzebnej nikomu walki. Kto wie jakby to się skończyło gdyby Ed i Piotrek nas nie rozdzielili i odciągnęli od siebie:
- Jeszcze się policzymy!- krzyczała wyrywając się Piotrkowi.
- A ty jeszcze raz dotkniesz mojego męża, a skończysz gorzej niż z połamanym nosem!- krzyknęłam siedząc na ziemi w ramionach Edka. Nawet się nie wyrywałam, no może trochę, ale miałam ważny powód, więc można było mi wybaczyć ten mały incydent. Przez tą awanturę wróciłam z brunetem do pokoju. Nie miałam już prawie na nic siły. Nie będę ukrywała, że dziewczyna była bardzo silna i musiałam się z nią trochę pomęczyć jednak było warto.
Usiadłam na łóżku, a chłopak zdjął mi pantofelki z nóg. Nie wyglądał na zdenerwowanego, ale czy był? Ciężko było stwierdzić, gdyż się do mnie nie odzywał, ale może to tylko emocje. Przez jego wyraz twarzy zaczynałam czuć wyrzuty sumienia:
- Jesteś na mnie zły?- zapytałam patrząc na niego trochę przybita, że może być zły i to jeszcze przeze mnie.
- Nie no co ty dlaczego miałbym być na ciebie zły?
- No na przykład za tę kłótnię, a raczej walkę- odpowiedziałam nie śmiało, bo kiedy emocje ze mnie opadły wydawało się to być strasznie głupie.
- Wyglądałaś uroczo się tak o mnie bijąc- zaśmiał się na co zrobiło mi się głupio.
- To nie jest w ogóle śmieszne- powiedziałam cała czerwona.
- Może i nie, ale to, że się rumienisz już tak- rzekł siadając obok mnie i całując w skroń.
- Już się zamknij- walnęłam go poduszką na co oboje się zaśmialiśmy i w dobrych humorach spędziliśmy resztę wieczoru.
CZYTASZ
Golden Age of Narnia|E. P
Fanfiction𝑅𝑜𝑠𝑎𝑙𝑖𝑒 𝑆𝑚𝑖𝑡ℎ Zwykła dziewczyna, która jak codzień szła ponurymi ulicami Londynu. Jednak ten jeden dzień zmienił jej życie o 180 stopni.