#4

35 21 1
                                    

5.07.1997

Trudno mi ochłonąć po czworajszym popołudniu. Poszłam do sklepu niby kupić chipsy. Chipsy są lepsze niż oranżada. Było krótko przed końcem zmiany Tomka, ale wcześniej się nie wyrobiłam. Dumałam czy iść czy lepiej nie. W końcu zebrałam się w sobie i poszłam. Emocje szalały we mnie, bo jak tu iść spokojnie na spotkanie z oprawcą własnego serca.

Kiedy na prawdę chcę, potrafię być niezłą zołzą. Pomaga mi to zawsze w pozbyciu się niechcianych adoratorów. Obiecałam sobie, że Tomka potraktuję równie podle.

Weszłam do sklepu. O nie! Jest sam, spanikowałam zamiast się ucieszyć. Na reszcie po tych wszystkich dniach był sam. Układał paczki papierosòw pod ladą. Zyskałam kilka sekund na złapanie równowagi i spokojnego oddechu.
Kiedy wyłonił się spod lady stałam po drugiej stronie opierając łokcie na blacie lady.

- O, Ala- odezwał się zerkając na mnie od niechcenia.

- Już zaczynałam się o ciebie martwić- wkroczyłam do akcji.

-Co? Martwić się? Niby dlaczego- patrzył na mnie jak na kosmitkę.

- Bo nie poznajesz ludzi. Może cierpisz na jakieś zaburzenia, albo dopada cię Alzheimer?- pojechałam po bandzie.

- Przestań chrzanić! O co ci chodzi?-Wyszedł zza lady i stanął blisko patrząc na mnie przenikliwie, groźnie, zaczepnie.

Poczułam zapach jego perfum. Słyszałam bicie jego serca. Tak blisko siebie jeszcze nigdy nie staliśmy.

- Na prawdę mnie nie poznałeś w sobotę?- Popatrzyłam na niego niewinnie. Starałam się nie pokazać po sobie strachu.

Uśmiechnął się kwaśno, wkładając dłonie w kieszenie krótkich spodenek.

-Takiej odstawionej cię jeszcze nie widziałem...

To nie była prawda, bo zdarzało się, że w niedzielę musiałam iść spontanicznie do sklepu, a wiadomo od święta człowiek ładnie wygląda. Więc tu wciskał mi bajer.

- Acha, możesz takie bajki opowiadać swoim przygodnym panienkom.- rzuciłam mu wyzwanie.

- Jesteś zazdrosna?- podszedł jeszcze bliżej.

- Nie pochlebiaj sobie.- Zrobiłam pół kroku do tyłu.- Nie mam powodu, żeby być o ciebie zazdrosną.-Głos mi lekko zadrżał.

Modliłam się, żeby patrzył tylko na moją twarz, nie w dekolt. Znów nie umiałam zapanować nad oddechem i mój biust falował jak fale podczas sztormu.
Modlitwy nic nie dały. Jego wzrok w sekundzie powędrował w tym kierunku w którym nie chciałam. Oblałam się rumieńcem, kiedy poczułam tam jego spojrzenie. Policzki płonęły mi żywym ogniem.

- No wiesz...- przysunął się bliżej mówiąc przeciągle- Może moje przygodne panienki bywają naiwne, ale nie są tak pociągające jak ty.

I w tym momencie moje płuca ktoś zapakował w próżniowy worek. Tomek wyciągnął swoje umięśnione ramię obejmując mnie w talii i przyciągnął do siebie. Dotknęliśmy się brzuchami co było dla mnie okropnie żenujące. Myślałam, że zaraz zemdleję. Patrzyłam na niego nie wiedząc co za chwilę wymyśli.

-Przestań. To nie jest zabawne- spróbowałam się wyswobidzić z jego uścisku. Na próżno. Nie miałam szans. Złapał mnie jeszcze mocniej.

- Dlaczego?- uśmiechnął się prowokacyjnie.

Jego uścisk zelżał, stał się bardziej delikatny, a ja uległa.

-Uważasz, że skoro jeszcze żadna głupia koza ci nie odmówiła, możesz sobie igrać z moimi uczuciami?!

- Nie, nie igrać.- swoją dłoń położył na moim policzku.

Patrzył na mnie czule i ciepło. Z uczuciem. Jak ktoś na prawdę zakochany. Nie potrzebowałam więcej do szczęścia. Ciepło jego dłoni, dotyk, bliskość... Czułe spojrzenie... Motyle momentalnie wykluły się w moim brzuchu. Dobrze, że mnie trzymał, bo ziemia zadrżała w posadach pod moimi stopami. Ale tak szybko ulec? Poddać się bez walki? Chciałam. Jednak zdrowy rozsądek nagle zdominował serce. Wysmyknęłam mu się i odwróciłam plecami.

-Dlaczego miałbym igrać twoimi uczuciami?

-Bo jesteś cholernym podrywaczem!- wykrzyczałam mu w twarz.

-Jesteś na mnie zła- stwierdził z szelmoskim uśmieszkiem- Na prawdę jesteś zła. Wow!

-Dupek!- Moja miłość do niego stopniała.

W momencie w którym mu spojrzałam w twarz złapał mnie w pół. Przycisnął mocno do siebie odbierając oddech. Zesztywniałam wystraszona. Spod zmróżonych powiek patrzyły na mnie gniewne oczy.

-Nic nie rozumiesz- wyszeptał mi do ucha.

-Więc mnie oświeć- szepnęłam wtulając się w niego.

- Jesteś za młoda. Nie rozumiesz tego?- mówił półgłosem trzymając mnie w ramionach- Jesteś dla mnie za młoda. Co mam zrobić?-spojrzał na mnie z jakimś niewypowiedzianym smutkiem.

- Czego ty ode mnie chcesz Tomek?- spytałam obejmujac go w dalszym ciągu.

- Chcesz żebym popełnił ten błąd- miotał się z uczuciami, ale nie wypuścił mnie z ramion.

-Oboje tego chcemy- wyrwało mi się nagle bez świadomości konsekwencji.

CZERWONE TULIPANYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz