#10

23 18 0
                                    

17.08.1997

Muszę zapisać to, co ostatnio przeżyłam, bo chyba mnie od środka zje obrzydliwa żaba ropucha. Tak się czuję. Wstrętnie. A jednocześnie opuszczona i samotna. Straciłam przyjaciela na kolejne dziesięć miesięcy.

W ciągu minionego tygodnia codziennie widywałam się z Piotrkiem. Chodziliśmy na spacery do lasu, bo tam nikt nie mógł nas zobaczyć. Goniąc się chowaliśmy się między drzewami, albo urządzaliśmy sobie purchawkowe wojny rzucając w siebie tymi obrzydliwymi, twardymi kulkami. 

Jadąc na wycieczkę rowerową wybieraliśmy rzadko uczęszczaną, polną drogę, która wiła się obok naszego lasu i kończyła po drugiej stronie wioski łącząc się z szosą. Dzięki temu nie jechaliśmy główną drogą przez wieś omijając dom Tomka i sklep. Działałam w pełnej konspiracji, co tylko dodawało dreszczyku do spotkań z Piotrkiem.

Jakie to smutne, że muszę  opisywać to wszystko w czasie przeszłym... Skończyła się piękna przygoda, wiecznie trwać przecież nie mogła.

Z Tomkiem spotykałam się zawsze wtedy, kiedy pracował w sklepie. A kiedy miał wolne mój czas należał do Piotrka. Najgorsze wydarzyło się w czwartek po południu, kiedy to wraz z Tomaszem, na zapleczu oddawaliśmy się miłym chwilom. Oczywiście byliśmy świadomi, że w tym czasie do sklepu będą przychodzić klienci, przerywając nam nasze pocałunki, ale i to stanowiło dodatkowy dreszczyk emocji.

Serce mi zastygło, kiedy Tomek mnie obściskiwał, a przy ladzie usłyszałam głos Adama i Piotrka. Oblał mnie zimny pot i poczucie, jak by ściana z którą byliśmy ukryci nagle zrobiła się przezroczysta. Wzrok Piotra, który oczywiście nas nie widział, palił mnie przez ścianę. Zaraz się wyda. Zaraz wszystko się wyda! Słyszałam jak echo w mojej głowie.

Minęło kilkanaście sekund zanim Tomek się zebrał, poprawił koszulkę i wyszedł na sklep.

- Co tak długo, stary? Laske masz na zapleczu czy jak...?- Adam wychylił się przez ladę, chcąc coś dostrzec za regałami.

Cofnęłam się instynktownie, chociaż i tak nie mógł mnie zobaczyć. Drżałam cała, żeby mnie nie nakrył. To był taki sprytny i wścibski chochlik. Gotowy nawet, by przeskoczyć przez lade i wtargnąć na zaplecze, aby poznać powód, dla którego Tomek dłuższą chwilę nie wychodził na sklep. Wiedział, że spotykam się z Piotrkiem, a gdyby mnie zobaczył na zapleczu... Wolę nawet nie myśleć, co by się działo.

- Towar mam. Chcesz pomóc rozpakować?- rzucił Tomek.

- A ja wakacje mam!- Odparł Adam.- Chcieliśmy dwa piwa. Tyskie...

- Dzieciom alkoholu nie sprzedajemy.

- Ale to dla dziadka! Dla dziadka- powtórzył Adam mało wiarygodnym głosem.

Dzieciom piwa nie sprzedajemy... Odbiło mi się to zdanie parę razy w głowie.

- Pojechali?- Spytałam, kiedy Tomek wrócił na zaplecze.

Przyłożył mi tylko palec do ust, całując moją szyję. Nie umiałam się już skupić wiedząc, że Piotrek może być jeszcze pod sklepem. Tomek wyczuł mój dystans i chociaż odsunął się ode mnie, nie mogłam wyjść na zewnątrz. Dopiero, kiedy teren był na prawdę czysty i pewny wróciłam do domu.

Z Piotrkiem spotkałam się w piątek, ale trudno mi było spojrzeć mu w oczy. Dziwne zachowanie wytłumaczyłam tym, że wakacje się kończą,  on wraca do domu i moje życie znów będzie beznadziejne.

Pocieszał mnie i obiecał, że będzie pisał listy, ale to nie to samo. Wczoraj pożegnaliśmy się na dobre. Za nim odjechał widzieliśmy się krótko na boisku, po meczu. Wymieniliśmy uśmiechy i kilka oklepanych słów pożegnania. To było wszystko. Szkoda.
Teraz został mi już tylko chłopak, w którym jestem szalenie zakochana, ale który szalenie nie chce być ze mną na poważnie.

CZERWONE TULIPANYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz