#13

14 14 0
                                    

25.05.1998

Przeżyłam te pieprzone egzaminy! Boże, przeżyłam ten stres. Mam nadzieję, że uzbieram minimalną ilość punktów, żeby zdać. Modlę się o to gorąco. Średnio mi poszło, z matematyką może być problem... Ale jestem dobrej myśli. Nie wyobrażam sobie iść do zawodówki. Każdy wie, kto uczy się w zawodówce. Ja tam po prostu nie pasuję. Dziewczyna z moją urodą po prostu musi iść do liceum.

- A ty gdzie znowu idziesz? Całymi popołudniami tylko się włóczysz niewiadomo gdzie! Za naukę się weź lepiej!

- Już trochę za późno- powiedziałam do siebie, wychodząc z domu.

Zdziwiłam się, że matka w ogóle zwróciła na mnie uwagę. Od Wielkanocy chodzi jakaś śnięta. Olewa mnie i Monikę, ale jak sobie przypomnę, to zawsze tak było. Nie interesowała się nami nadprogramowo. Jedynie tyle, ile musiała.

Za nim ojciec dostał pracę na platformach, był bezrobotny i to on wyprawiał nas rano do szkoły. Robił śniadania i kanapki. Mama pracowała w Szuminie w zakładzie rezystorów. Wcześnie rano wyjeżdżała i wracała po południu, kiedy obiad był już na stole. Z wielką łaską pomagała nam przy lekcjach. Swoje nerwy wyładowywała na nas bo nie podobało jej się, że tata siedzi w domu, a ona musi go utrzymywać. Kłócili się o to codziennie. A kiedy wreszcie tata dostał pracę i wyjechał w domu zrobiło się cicho. Aż za cicho.

Wyszłam po obiedzie do sklepu. Tomek pracuje w tym tygodniu na rano i po południu zmianę ma jego siostra. Pomyślałam sobie, że zakoleguję się bliżej z Anetą, żeby zdobyć jej poparcie w walce o uznanie w towarzystwie.

- Aneta, a ty wiesz kiedy zaczynają się te schadzki nad Wisłą?

- W Szuminie?

- No. Ty tam chodziłaś w tamtym roku podobno. Jak tam jest?

Sama byłam ciekawa. A słysząc rozmowę Anety z koleżanką, zaciekawiłam się jeszcze bardziej. O imprezach nad Wisłą krążyły legendy, ale ten, kto tam nigdy nie był, nie weidział, jak jest na prawdę. Żeby dołączyć do klubu, trzeba było mieć wtyki. Kogoś, z kim można było tam pójść i dać się poznać. Imprezy nie były otwarte dla wszystkich.

Dziewczyny rozmawiały w najlepsze w sklepie, więc przysiadłam na zewnątrz na ławce, przysłuchując się przez otwarte okno o czym jeszcze mówią.

- Chcesz się wkręcić Agata? Jesteś za młoda. Dzieciak z ciebie. Nie masz czego szukać wśród dorosłych.

- Kończę podstawówkę po wakacjach...

- Masz czternaście lat. Powinnaś bawić się jeszcze lalkami.

- Bez przesady. Poza tym nie wyglądam na dziecko.

- Ale nadal nim jesteś. Mówię ci, lepiej zapomnij o tych imprezach. To nie jest miejsce dla ciebie.

- To chociaż opowiedz jak tam jest.

Aneta przerwała na chwilę metkowanie towaru i po chwili ciszy zaczęła opowiadać ciekawskiej dziewczynie.

- To zwyczajne imprezy na których robi się grilla, gra muzyka disco polo, a ludzie piją piwo. Czasami coś mocniejszego.

- I to wszystko?- Agata brzmiała na rozczarowaną.

- Czego się spodziewałaś?

- Ludzie mówią, że tam przychodzą młode dziewczyny i za kasę... No wiesz.

- Ludzie różne głupoty gadają.

Agata jeszcze kilka minut posiedziała w sklepie, ale widząc, że Aneta nie interesuje się nią więcej, opuściła budynek i swoim składakiem odjechała w stronę szosy. Nie zauważyła mnie siedzącej pod sklepem. To lepiej. Nie przepadałam za nią. Znałam ją ze szkoły, chodziła do siódmej klasy. Wydawało jej się, że jest niewiadomo kim. Uważała mnie za swoją konkurentkę, bo nasi szkolni koledzy szeptali, że my dwie jesteśmy najładniejsze w całej szkole.

- Cześć Anetka- weszłam do sklepu, gdy Agata skręciła w prawo na szosę.- Agata jest dosyć upierdliwa, co?- Zagaiłam rozmowę, pomagając jej wypakować towar z kartonowego pudła.

- Słyszałaś naszą rozmowę?

- Tylko trochę. Nie chciałam wchodzić, bo mam tej małolaty dość w szkole.

Aneta zerknęła na mnie unosząc brew.

- Chce się wkręcić na imprezy nad Wisłą...?

- Ty pewnie też.

- Ja nie jestem już dzieckiem... Przynajmniej nie takim jak ona. Zdałam egzaminy, po wakacjach idę do liceum- wyprzedziłam przyszłość.- Gdyby moje wakacje mogły by być choć raz  ciekawsze, to nie odmówię...

- Jak chcesz mieć ciekawe wakacje, to weź sobie książkę- w sklepie nagle pojawił się Tomek z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.

- Odchrzań się!- warknęłam.

Posłałam mu gniewne spojrzenie. Odłożyłam na ladę trzymane w ręce pudełko z herbatą i zamierzałam opuścić sklep.

- Ala, piczekaj- Aneta zaczymała mnie na mostku.- Jak chcesz, to możesz ze mną jechać nad Wisłę- mówiła po cichu.- Tylko nikomu nie wolno ci powiedzieć, że cię zabiorę.

- Jasne- pokiwałam głową.

Nie mogę w prost uwierzyć we własne szczęście. Na reszcie otworzą się przede mną nowe drzwi!

CZERWONE TULIPANYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz