Przebudziłam się wczesnym rankiem. Do okna dobijały się pierwsze promienie słońca. Odetchnęłam.
Szybko zauważyłam, że Andrésa znów nie ma w łóżku.
Bałam się wstać, żeby nie rozwalić swojej głowy do końca.- Królowa się obudziła? No wreszcie!
Andrés wparował do pokoju z uśmiechem.- Z czego się tak cieszysz? I tak nie będę mogła się ruszyć.
Mężczyzna uniósł brew i usiadł obok mnie.
- Nie rozumiem o czym mówisz...
- To, że będziesz udawać że nic się nie dzieje, wcale mi nie pomoże - odparłam w złości.
Andrés był wyraźnie zszokowany. Zerkał na mnie jak na potwora z trzema głowami. Umiałam rozróżnić kiedy udawał, a teraz tego nie robił.
- Przecież będę niepełnosprawna do końca życia...
Andrés złapał mnie za ręce i spojrzał głęboko w oczy.
- Nie wiem o czym mówisz, Andrea.
Westchnęłam i strąciłam jego ręce.
- Mam ci wszystko mówić?! Wydawało mi się ze lekarz wszystko wyjaśnił!
Andrés wstał i zaczął nerwowo kręcić się po pokoju.
- Uderzyłaś się w głowę jak zemdlałaś? Co ty gadasz?
Jego zdziwienie zmieszane z gniewem zaskoczyło mnie. Nic mi nie pasowało do siebie.
Ukryłam twarz w dłoniach a z moich oczy popłynęły łzy. Nie wiedziałam co się dzieje.
Poczułam, że Andrés siada obok mnie i szczelnie mnie obejmuje.
- Śniło ci się coś, tak?
Spojrzałam na niego, żeby po chwili wtulić się w jego tors.
- Nie było tu lekarza? Nie mówił, że nie będę już nigdy w pełni sprawna?
Andrés poklepał mnie delikatnie po głowie.
- Śniło ci się.
Nie wiedziałam czy przemawia przeze mnie ulga, czy brak siły. Wybuchłam płaczem w jego ramionach.
Siedzieliśmy tak chwilę bez słowa, a Andrés uspokajająco gładził mnie po włosach.
- Gdyby faktycznie coś takiego się działo, to dawno byłbym z tobą w jakimś najlepszym szpitalu na świecie.
Mężczyzna pocałował mnie w czoło i wciąż głaskał uspokajająco.
- Lepiej? - zapytał i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Lepiej. To wszystko był sen? Cały czas spałam?
- Przecież ci mówię, głupia! - Andrés odparł ze śmiechem - Już nigdy nie pozwolę, żeby stało ci się coś złego...
***
Wyszłam z klasztoru na papierosa. Pozwalał mi odetchnąć w gorszych chwilach. Najgorsza mania jaką kiedykolwiek miałam.
Cała banda szykowała się do kolacji. Obserwowałam ich w ciszy, próbując ułożyć sobie w głowie, że mogę chodzić i to wszystko była tylko iluzja. Drugi wymiar wyobraźni.
- Śpioch wrócił!
Zza pleców wyskoczyła mi Nairobi a zaraz za nią Tokio.
- Co ty taka spuchnięta? - zapytała Nairobi z wyraźną troską.
- Długo by mówić... - rzuciłam spalonego papierosa na ziemię i zgniotłam go - W skrócie, śniło mi się, że mnie sparaliżowało i nie będę mogła być w pełni sprawna.
- Ty to może jesteś niepełnosprawna po szalonych nocach z Berlinem! - rzuciła Tokio.
Zerknęłam na nią wściekła a Nairobi walnęła ją porządnie w brzuch.
- Zastanawiam się, kiedy w końcu przestaniesz być tak nietaktowna... - rzuciła w stronę Tokio.
Wymieniłam z Nairobi uśmiech i złapałam Andrésa wzrokiem.
Dziewczyna zauważając to, szybko zniknęła sprzed moich oczu.
- Wciąż nie wszystko jest dla mnie jasne - rzuciłam w jego stronę i założyłam ręce na klatce piersiowej.
- Co tym razem? - Andrés przekręcił oczami ze śmiechem. Złapał mnie w talii i przysunął do siebie.
- Wydaje mi się, że twoja rozmowa z Profesorem nie była stworzona przez moją głowę.
Mężczyzna spiął się.
- Okej, czyli naprawdę się odbyła - rzuciłam.
Odepchnęłam go, ale wciąż patrzyłam w jego oczy.Twarz Andrésa nabrała maskę gniewu.
- Nie możesz mieć mi za złe, skoro sama ukrywałaś, ze przestałaś brać anty!
Opuściłam ręce, szybko przybierając jego postawę.
- To są nasze sprawy Andrés! Nikomu nic do tego! Nawet temu nerdowi!
Wszyscy przerwali przygotowania i zaczęli patrzeć w naszą stronę. Widziałam kątem oka, że z klasztoru wyszedł właśnie Profesor, ale pozostawił bez słowa naszą wymianę zdań.
Odpaliłam kolejnego papierosa.
Andrés podszedł do mnie i wyrwał go z mojej ręki.
- Co ty kurwa jeszcze chcesz?! - rzuciłam wściekle w jego stronę.
- Masz się mnie słuchać!
- Nie jestem twoją jebaną własnością Andrés!
Wyrwałam papierosa z jego dłoni i zgasiłam go na swojej ręce w ramach protestu.
- Co ty robisz... - mężczyzna zaczął iść w moją stronę.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i odepchnęłam go.
Wracając do klasztoru przytrzymywałam oparzenie zimną dłonią.
Jak bardzo chora jest nasza relacja, ze zaczynają dziać się takie rzeczy?
CZYTASZ
Zabójcza Gra | Berlin | Dom z Papieru
FanficKontynuacja Ukrytej Miłości | Berlin | Dom z Papieru | Andrea i Berlin muszą zakończyć swoje beztroskie życie. Jeden z członków bandy potrzebuje pomocy. Co zrobi banda, aby wyrwać go z rąk policji? Książka zawiera spoilery, sceny erotyczne, samo...