Gandia

125 2 0
                                    


Obserwowałem blondynkę od dwóch godzin. Krążyła z Nairobi wśród zakładników, którzy w spokoju szamali swój prowizoryczny obiad.

Zachowywała się inaczej, tak bardzo inaczej. Wciąż pragnąłem, żeby była z Marsylią gdzieś daleko stąd. A jednak, patrzyłem na jej biodra które wyglądały idealnie w kombinezonie. Trzymana przez nią broń dodawała jej pazura i absolutnie dużo seksapilu. Z chęcią zrzuciłbym z niej to ubranie i zamknął nas w luksusowej łazience przy biurze prezesa.

Oprzytomniałem dopiero jak usłyszałem głos jednego z ochroniarzy prezesa banku.

- Suko, wody.

Spiąłem wszystkie mięśnie, choć widziałem że mężczyzna zwraca się do Nairobi.

- Może trochę szacunku? - rzuciła czarnowłosa.

- Nie będę miał szacunku do takich terrorystów, daj wody brudasko.

Mój wzrok szybko przeniósł się na Andreę, której gniew mogłem poczuć nawet z dużej odległości. Powoli wstałem i zacząłem iść w jej stronę, bo wyczuwałem w powietrzu coś ciężkiego.

- Myślisz, że jesteś w sytuacji w której możesz mnie wkurwiać?

- Wolę nie wiedzieć, gdzie się kurwiłaś.

Nie zdążyłem zareagować na paskudne słowa mężczyzny, bo blondynka ruszyła przed siebie i szybkim ruchem odepchnęła Nairobi.
Zanim zdążyłem złapać ją w pasie, uderzyła gościa w głowę tyłem karabinu.

- Ty jebany skurwielu! Jeszcze jedno słowo i skończysz ze swoim życiem, pierdolony rasisto!

Zawsze wiedziałem, że An miała ogromną siłę, ale nie spodziewałem się, że wyrwie się z mojego uścisku i sprzeda Gandii jeszcze jedno uderzenie.

- Nairobi!

Kobieta chwyciła razem ze mną za ręce kobiety i z trudem odprowadziliśmy ją na górę, przy akompaniamencie krzyków tego gnoja.

***

Andrea

Z całego serca pragnęłam zabić tego gnoja, który zaczął rzucać w stronę Nairobi obrzydliwymi tekstami.

Z jednej strony dlatego, że Nairobi była jak moją rodzina, kochałam ją jak siostrę i chciałam bronić ją przed rasizmem.
Ale była też druga strona, która pojawiła się kiedy weszłam do banku i rozcięłam sobie ręce.
Nieopanowana i nieopisana złość, uczucie psychicznego bólu, który odczuwam też w każdej części ciała.

Chwilę po tym, jak Andrés i Nairobi przenieśli mnie na piętro, wybuchłam płaczem i zapadłam się w ramionach mężczyzny. Ból rozrywał mi klatkę piersiową i nie umiałam się go pozbyć.

- Ten człowiek jest zawodowym mordercą, prześledziłem go. Naraziłaś się mu, zdajesz sobie sprawę co by zrobił jakby był wolny i z bronią w ręce?!

Andrés, mimo że otulał mnie swoim ciepłem, nie odpuścił sobie monologu.

Chciałam wykrzyczeć mu prosto w twarz, że wiem kto to jest i już dawno powinien leżeć zasypany ziemią. Ale zamiast tego płakałam jak dziecko, kiedy wokół mnie biegała zdenerwowana Nairobi.

- Wezmę cię na dół Rzym. Znalazłam coś dla ciebie, zajmiesz się tym z Matíasem i...

- Przestań, nie możesz mnie tam trzymać na uwięzi.

- Bijesz niewinnych ludzi, nie pozwolę na to - zaczęła Nairobi.

- Odpierdol się Agata. Nie jesteś moją pierdoloną matką.

Widziałam ból, który wywołałam tymi słowami w jej oczach.

Tak bardzo nie chciałam jej krzywdzić. Jednak te wypowiadane przeze mnie słowa były niczym naboje od karabinu maszynowego. Nie dało się już ich cofnąć, a lecialy z zatrważającą prędkością.

- Chodź- odparła po chwili kobieta i chwyciła mnie za ramię. Jakby nigdy nic - Wyciągniemy kilka sztabek złota z sejfu.

Prowadziła mnie korytarzem do windy, udając że to co do niej powiedziałam wcale się nie wydarzyło. Opowiadała, jak bardzo przeżyła otwarcie sejfu i jak pięknie wygląda jego wnętrze. Słuchałam jej, stopniowo się uspokajając i chłonąc jej dobroć.


Zabójcza Gra | Berlin | Dom z Papieru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz