Rozdział 6

113 6 20
                                    

Obudziłem się, słońce już dawno wzeszło, spojrzałem na zegar.

11:23

Wstałem z łóżka i skierowałem się ku kierunku łazienki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po wyjściu z toalety, zrobiłem co każdy człowiek zazwyczaj rano robi czyli śniadanie i inne rzeczy.

Miałem już 20 lat więc przydałoby się znaleźć jakąś pracę na jakiś czas żeby mieć pieniądze na cokolwiek.

Usiadłem na kanapie wraz z moim laptopem z zamiarem szukania pracy, nie minęło dużo czasu odkąd znalazłem pracę w galerii, w jednym sklepie z ubraniami. Galeria była tylko trochę oddalona od najbliższego miasta, więc nie będę miał aż takiej trudności z dojechaniem.

Wtedy przypomniał mi się wczorajszy incydent...to co wczoraj było.

Starawszy zignorować to wspomnienie, naszła mnie myśl, a gdzie do cholery jest Nagito?

Rozumiem że raczej zawsze się chował gdzieś na górze, ale zazwyczaj przychodził do mnie i mówił mi dzień dobry.

Postanowiłem dłużej o tym nie myśleć i zadzwonić pod numer który wisiał pod ogłoszeniem o pracę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Była już godzina szesnasta a ja nadal czekałem na Nagito aż wreszcie mi się pokaże, ale nic z tego, wciąż nie przychodził.

Czy on w ogóle żyje? - pomyślałem gdy spijałem ostatnie krople soku pomarańczowego ze szklanki.

Nie wiem co niby jest w tym soku że lepiej mi się wszystko robi gdy go piję...ale mniejsza, może powinienem sprawdzić czy białowłosy tam żyję.

Wyszedłem z kuchni i poszedłem po schodach na górę.
__________________________________________

Tak, wiem że krótki rozdział ale pisałam go o 1 w nocy.. :P

Nie jesteś sam (Komahina) [PORZUCONE] [Proszę Nie Czytaj Tego]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz