00 - Zawsze

440 40 9
                                    

    Gregory szedł przez las z telefonem w ręce. Gdy stanął w miejscu, zaczął się rozglądać dookoła.

— Erwin! Erwin! Wiem, że tu gdzieś jesteś! Wyjdź z ukrycia!

    Nagle ktoś podszedł do niego od tyłu i zakrył mu usta. Brunet wyrwał się i spojrzał wkurzonym wzrokiem na siwowłosego. Erwin przybliżył palec do ust, dając Gregory'emu do zrozumienia, żeby był cicho. W drugiej ręce trzymał jakieś małe pudełko.

— Jak mnie znalazłeś?

— Pojechałem za twoim GPSem. To ja powinienem się pytać, co ty robisz w środku lasu?

— Jestem tu, aby załatwić pewien biznes.

— Nie wierzę ci.

— Jestem tu, aby załatwić coś za Kuia. — Erwin rozejrzał się wokół, po czym złapał Gregory'ego za rękę. — Przygotuj się do biegu.

— Co?

    Siwowłosy pociągnął go i zaczął biec w głąb lasu. Gdy się obejrzeli za siebie, zobaczyli goniących ich zamaskowanych mężczyzn. Biegnąc dalej wpadli znów na jakieś zamaskowane osoby. Zmienili więc kierunek, po czym przykucnęli przy jakimś dużym drzewie.

— Chyba uciekliśmy. — powiedział Erwin.

— Znowu zajmujesz cię jakimś szemranym biznesem? — spytał, oddychając ciężko, będąc zmęczonym od biegu.

— To nie jest tak, jak myślisz.

— Co jest w środku pudełka?

— Emm to...

— Powiedz mi. Powiedz mi, że to nie jest to, o czym myślę! Czy w środku jest coś nielegalnego?

— Ja...

    Nagle zza drzew wyszło do nich trzech zamaskowanych mężczyzn, którzy byli w nich wycelowani. Mężczyźni wstali z kucek, a Erwin stanął przed Gregory'm.

— Oddaj pudełko. — powiedział jeden z nich.

— Nie. — odpowiedział Erwin, przez co został uderzony w twarz.

    Siwowłosy podparł się ręką o drzewo, a Gregory złapał go za ramiona.

— Otwórz pudełko. — rozkazał.

— Nie.

— Powiedziałem, otwórz je!

    Erwin przekazał pudełko Gregory'emu, gdyż mężczyźni wycelowali właśnie w niego. Brunet otworzył je powoli. Zrobił zdziwioną minę kiedy zobaczył kartki, które były złożone w specyficzny sposób. Na każdej z niej było coś napisane.

"Nie pamiętam kiedy to się zaczęło"

"Kiedy moje serce zaczęło bić mocniej dla ciebie?"

"Kiedy zacząłem się uśmiechać, zanim szedłem spać?"

"Kiedy zacząłem bardziej myśleć o przyszłości?"

"Kiedy moje życie zaczęło się stawać lepsze niż powinno?"

"Naprawdę nie pamiętam, kiedy to się wszystko zaczęło. Pamiętam lecz, z kim to się zaczęło"

    Gdy przewinął ostatnią kartkę, zauważył ich wspólne zdjęcie. Natomiast na dnie pudełka znajdował się srebrny pierścionek. Gregory spojrzał na Erwina, który podszedł do niego i złapał go za jedną rękę. Brunet uśmiechnął się, będąc rozczulonym, tym co zobaczył. Mężczyźni spojrzeli sobie w oczy.

— Wyjdziesz za mnie? — spytał bruneta, uśmiechając się szeroko, a brunet spuścił głowę.

    Gregory nie odpowiedział od razu, przez co Erwin zrobił zmartwioną minę. Po chwili jednak Montanha podniósł głowę i spojrzał w oczy siwowłosego.

— Tak.

    Mężczyźni wtulili się w siebie i po chwili można było usłyszeć wiwatowanie. Hank, Vasquez i Albert opuścili bronie i zdjęli maski z twarzy. Cała trójka uśmiechała się szeroko, widząc nową parę narzeczonych.



    Gregory i Erwin stali na dachu jednego z budynków w mieście. Słońce powoli zachodziło, a wiatr lekko rozwiewał im włosy. Mężczyźni wpatrywali się w krajobraz rozciągający się przed nimi.

— Dopiero teraz zauważyłem, jak ładnie to miasto stąd wygląda, szczególnie przy zachodzie słońca. — powiedział brunet.

— To jest dziwne. Nie byłeś tu już kilka razy?

— Poprzednimi razy, gdy tu byłem, byłem zwykle smutny. Ale powodem dla którego myślę, że jest tu pięknie jest to...że ty jesteś tu ze mną. — powiedział, a Erwin lekko się zaśmiał.

— Nie jestem przyzwyczajony do ciebie, który potrafi być romantyczny. — Gregory również się lekko zaśmiał.

— A co? Zawstydziłeś się? — złapał lekko za jego podbródek i nim pokiwał, a Erwin się uśmiechnął.

— Ta... — odpowiedział, a brunet złapał go pod ramię i obaj znów się wpatrzeli w krajobraz.

— Powinieneś się, w takim razie, przyzwyczaić.

— Okej.

    Po chwili mężczyźni odwrócili się do siebie przodem. Złapali się za ręce i spojrzeli sobie w oczy.

— Dziękuję, że ze mną jesteś, Gregory.

    Brunet uśmiechnął się lekko. Obaj spojrzeli na ich złączone ręce. Zarówno na serdecznym palcu Gregory'ego, jak i Erwina, można było zauważyć złote pierścionki ślubne.

— W przyszłości...zabieraj mnie tu częściej. — powiedział Erwin.

— Oczywiście. Zawsze.

    Gregory oparł swoje czoło o czoło Erwina i obaj przymknęli powieki. Chwilę tak stali, po czym pocałowali się czule i krótko. Oderwali się od siebie, a Gregory przeszedł za Erwina, i objął go w tali, kładąc swoją głowę na ramię siwowłosego. Stali tak w ciszy, wpatrując się w zachodzące słońce.



*I żyli długo i szczęśliwie, czy coś.

A więc to koniec tej opowieści.

Mam nadzieję, że się podobała.

Dziękuję za czytanie, głosowanie oraz komentowanie <3

Jesteście najwspanialsi <3

A ja idę robić sobie pewnie długą przerwę od pisania. 

Do kiedyś!*

Przyczyna Śmierci ▮ MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz