[4], ktoś tu chyba wstał lewą nogą

68 19 2
                                    

  Za Midoriyą stał najpiękniejszy na świecie, bardzo wkurwiony chłopak z blizną na pół twarzy. Wyglądał bardzo... nietypowo, miał dwukolorowe, biało-czerwone włosy i heterochronię, a przy tym bardzo bladą cerę i... ja pierdole, był naprawdę śliczny i tylko w piżamie, patrzył na swojego nowego współlokatora jak na intruza.

  To chyba źle.

  — Um... dzień dobry. Ty jesteś Shoto Todoroki, tak? Jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać. Izuku Midoriya, Kirishima pewnie ci coś o mnie wspominał... — zaczął, ale przerwał, gdy zobaczył, jak nagle zmienił się wyraz twarzy Todorokiego, który uśmiechnął się szeroko, ale też tak... niepokojąco.

  — Kirishima? Jesteś jego nowym chłopakiem? Czyli wreszcie rzucił Bakugo, jak ja się cieszę — wyrzucił na jednym wdechu, a Midoriya osłupiał, nieco blednąc.  

  — N-nie, ja... Nie jestem jego chłopakiem. I... chyba wciąż jest z Bakugo...? Jak wczoraj go widziałem, był — wyjaśnił szybko, podświadomie czekając na to, że Todoroki mu przerwie, ale ten tylko patrzył na niego spokojnie, czekając, aż skończy. To... było bardzo miłe z jego strony i Midoriya nieco się speszył, widząc, że ten faktycznie poświęca mu uwagę. — Ja... no, jestem waszym nowym współlokatorem. Kirishima ci mówił, nie...?

  Jeden rzut okiem na twarz Todorokiego i Midoriya już znał odpowiedź.

  — Nie mówił...? M-mam umowę i w ogóle, em...

  — Zabiję go — wycedził Todoroki przez zaciśnięte zęby, tracąc resztki wcześniejszego dobrego humoru. Chyba naprawdę liczył na to, że Midoriya okaże się być nowym chłopakiem Kirishimy albo jego kochankiem... Aż tak nie lubił tego Bakugo? Ale Kirishima wydawał się być strasznie w nim zakochany...

  — Ja...

  — Nic mi o tym nie mówił. Nic. — Usta Todorokiego zacisnęły się w wąską linię, a brwi ściągnęły się, a jego oczy... jakby zabłysły. Dosłownie. Midoriya cofnął się o krok nieco przestraszony. — Nie wchodź mi w drogę. I nie przyzwyczajaj się do mieszkania tutaj, on nie ma prawa robić takich rzeczy bez mojej zgody — wycedził mężczyzna tak oschłym tonem, że Midoriya aż się wzdrygnął. 

  — Ale ja już zapłaciłem za ten miesiąc...

  — To ci zwróci pieniądze, nie obchodzi mnie to. Popierdoliło go. — Todoroki nie poświęcił mu ani sekundy więcej i odszedł gwałtownie, głośno tupiąc. 

  Oł, ktoś tu chyba naprawdę wstał lewą nogą. Midoriya sam czuł, jak jego dzień psuje się w mgnieniu sekundy. No tak, to wszystko było zbyt piękne, żeby mogło trwać długo... Wróci do mamy i kolejny raz przekona ją, że jest jej życiową porażką i do niczego się nie nadaje. Ona oczywiście nigdy mu tego nie powie wprost, pewnie nawet o tym nie pomyśli, ale komentarze o tym, że powinien wrócić na studia medyczne wystarczą.

  Dlaczego Kirishima nie powiedział o niczym Todorokiemu? Może dla niego to był tylko żart? Żadne formalności nie były przeprowadzone zbyt profesjonalnie, ale Midoriya zakładał, że to przez naturalne luźne podejście do życia Kirishimy, a nie złośliwość albo coś w tym stylu...

  — Miłego dnia — mruknął do siebie pod nosem, wzdychając ciężko i myjąc po sobie talerz po ostrych parówkach. Wciąż piekł go język, a teraz też trochę oczy, ale postanowił, że nie będzie płakał z takiego powodu. Był mężczyzną i jeśli chciał sobie udowodnić, że do czegoś się nadaje, nie powinien poddawać się z takich powodów. Każdemu się zdarzają takie rzeczy i jakoś wszyscy sobie radzą... czemu on miałby nie? No właśnie. To nic. Już przyzwyczaił się do rozczarowań, w końcu sam był największym.

Golden Gai 76 ||TododekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz