Nad ranem Midoriya wciąż był w bardzo dobrym humorze, nietrudno zgadnąć, przez co. Mimo dość... dziwnego zakończenia wieczoru, spędził w końcu bardzo przyjemnie czas i w nocy przeżywał... przyjemne sny. Idąc na śniadanie, miał nadzieję, że w kuchni jak zwykle spotka Todorokiego albo ten przyjdzie nieco później, nie nastąpiła jednak żadna z tych rzeczy. Przy stole siedział bowiem Bakugo.
— Dzień dobry — przywitał się uprzejmie Midoriya, bo nie był takim bucem jak jego współlokator, który nie dość, że nie odezwał się ani słowem, to jeszcze nie zaszczycił go nawet jednym spojrzeniem, intensywnie pisząc coś na telefonie.
Cóż, po kilku miesiącach mieszkania razem obaj byli już do tej relacji i podobnych zachowań przyzwyczajeni.
Midoriya wyjął z jak zwykle prawie pustej lodówki mleko, a z szafki płatki. Gdy nalewał je do miski, nieopatrznie wylał sporą część na stół i rękaw swojej niebieskiej piżamy z długim rękawem.
— Kurwa, posprzątaj to — burknął Bakugo, wreszcie zerkając na niego znad ekranu i odsuwając się na bezpieczną odległość, marszcząc nos.
— Zamierzałem. — Midoriya posłał mu ciężkie spojrzenie, a potem poszedł po ręcznik papierowy (od razu przypomniały mu się wczorajsze miłe przygody...) i zaczął wycierać blat.
— Trzęsiesz stołem!
— Sam chciałeś, żebym posprzątał.
— Ale nie tak! — Bakugo poprawił swój talerz z sałatką i ryżem, a potem wyrwał Midoriyi z ręki papier i sam starł resztę mleka. — Nie ma z ciebie żadnego pożytku!
— Mógłbym powiedzieć to samo — powiedział Midoriya najmilszym tonem, na jaki było go stać. Jeszcze kilka tygodni temu panicznie by się bał, ale teraz... częściowo dzięki Todorokiemu i odwadze, jakiej nabrał przez nagrywanie... mógł się postawić.
Bakugo poczerwieniał ze złości.
— Ha. Myślisz, że jesteś ode mnie lepszy, bo zmienisz się szybciej? — zapytał cicho, a Midoriya, nie wiedzieć czemu, poczuł się tak, jakby był małą myszką czekającą w trwodze na atak kocura.
— Zmienię? O co ci chodzi?
— Uważaj, bo ci uwierzę — prychnął Bakugo, mierząc go chłodnym spojrzeniem, z którego jednak kipiała wściekłość. — Ewidentnie próbowaliście to wczoraj zrobić, nie? Pierdolony Todoroki.
Chwila. Wczoraj? Chodziło mu o to, co stało się w tym magazynku...? Naprawdę był zazdrosny? Dlaczego? Przecież on i Kirishima w nocy urządzali sobie nie takie koncerty...
— Nadal nie rozumiem — przyznał więc Midoriya i wzruszył ramionami, siadając, a potem zabierając się za jedzenie płatków.
Bakugo przez chwilę patrzył na niego z wahaniem.
— Naprawdę nie rozumiesz? Nie wkręcasz mnie? Jeśli wkręcasz, to cię zabiję.
— Nie wkręcam — zapewnił Midoriya, który tak naprawdę stracił resztki ciekawości. To na pewno jakaś głupota...
Bakugo uśmiechnął się szeroko.
— Byłem pewien, że Todoroki ci powie...
— Możesz przejść do konkretów? — przerwał mu zirytowany Midoriya, który może i miał anielską cierpliwość, ale nie w tym przypadku.
Zapadła cisza i widać było, że Bakugo intensywnie się nad czymś zastanawia. Oparł się o poręcz krzesła i spojrzał za okno (on, w przeciwieństwie do Todorokiego, zawsze rozsuwał grube zasłony)... a gdy odwrócił się do Midoriyi, znów się uśmiechał.
CZYTASZ
Golden Gai 76 ||Tododeku
Fanfiction,,Drodzy widzowie, dowiedziałem się czegoś strasznego, bo... och, to trudne... Wszystko wskazuje na to, że mieszkam z wampirami. Wiedziałem, że istnieją! Nikt mi nie wierzył, a ja od początku miałem rację, ha...! W tym momencie planuję ucieczkę i je...