W pomieszczeniu słychać było tylko jego drżący oddech, gdy opuszkami palców sunął po krawędziach kartonu. Był podłużny i wąski, a w środku krył się jego największy skarb.
— Zaraz się popłaczę — jęknął, jedną dłonią zasłaniając sobie oczy. — Tak długo na to czekałem, moi kochani, tak długo... — Jego głos przeszedł w szept, a palce zacisnęły się na krawędzi pudełka. Midoriya dopiero po chwili odsłonił twarz, pokazując nieco zaszklone oczy. — Gdzie to ja dałem nożyczki...?
Wstał, pieczołowicie odkładając pudełko na biurku przed nowiutką kamerą. Spiął nieco przydługie loki gumką, którą zdjął z nadgarstka, a potem pochylił się nad szufladą komody.
— Kurczaczki... Shoto, słońce, widziałeś gdzieś nożyczki? — rzucił niezbyt głośno, czego nikt nie miał prawa usłyszeć z korytarza za drzwiami, a co dopiero ktoś znajdujący się prawdopodobnie po drugiej stronie domu... — Drodzy widzowie, za trzy, dwa...
— Były w kuchni. — Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, zwiastując rychłe nadejście jego chłopaka, który faktycznie wszedł chwilę później. — Nagrywasz?
— Nie, to live. Chcesz się przywitać? — Rzucił, a potem pokazał na monitor, wzrokiem szybko skanując czat na żywo. — Wszyscy mówią, że wyglądasz dziś bardzo przystojnie.
— Dziękuję, ale nie wyglądam jakoś specjalnie ładnie. Raczej zawsze się tak ubieram — wyjaśnił spokojnie Shoto, zapewne myśląc, że wykazał się skromnością. Midoriya zaśmiał się pod nosem i wstał, żeby pocałować go w policzek i zabrać od niego nożyczki. Z taśmą trzeba było postępować ostrożnie.
—Dzięki, kochanie — mruknął, a potem przeczytał jedną z wiadomości: — YuugaStar... dziękuję za donate. Dzięki wam, kochani, mamy lepszą jakość — zaśmiał się, a potem poklepał siedzenie krzesła obok siebie, żeby Shoto też mógł usiąść przed biurkiem w jego pokoju pełnym All Mightów.
Midoriya musiał przyznać, że Shoto stał się nieodłączną częścią jego kanału. Od kiedy pierwszy raz go pokazał, jego wyświetlenia skoczyły, a wtedy też sam pokazał twarz, bo stwierdził, że jego tajemniczy image może stać się przeszłością - w końcu miał przy sobie znacznie bardziej tajemniczą osobę, w dodatku budzącą mnóstwo kontrowersji, bo połowa jego widowni wciąż nie wierzyła, że ktoś taki jak on chodzi z prawdziwym wampirem. Mogło się to również brać z tego, że po prostu nie wierzyli w nadnaturalne zjawiska i potwory... ale jego kompleksy nakazywały mu wierzyć w tę drugą wersję. W każdym razie jego kanał wreszcie zaczął mieć to, czego mu brakowało, żeby poszedł w viral. Choć więc większość widzów zapewniała go, że dotarł tak wysoko przez swoją ciężką pracę, on sam był przekonany, że bez Shoto u boku nigdy by się to nie udało. W zasadzie mu to nie przeszkadzało, bo sam sobie zazdrościł. Budzenie się rankiem obok kogoś takiego za każdym razem przywoływało uśmiech na jego twarz.
— Czy to to, o czym myślę? — zapytał Shoto z delikatnym uśmiechem, ostrożnie odbierając od niego karton. — Myślałem, że będzie większy.
— Nigdy nie oglądałeś unboxingów? — zapytał zdziwiony Midoriya, a zaskoczenie udzieliło się najwyraźniej również widowni, która zaczęła wypisywać frazy typu: ,,#shotoisoverparty", doskonale wiedząc, że sam Shoto nigdy nie dowie się, o co chodzi.
— Dobrze wiesz, że ja w ogóle rzadko co oglądam.
Midoriya zaśmiał się cicho, a potem podał mu nożyczki.
— Chcesz czynić honory? — zapytał z uśmiechem.
— Nie mogę, to ty na to czekałeś. — Shoto pocałował go w policzek, a Midoriya cały się zaczerwienił, spuszczając wzrok. — Przepraszam. Nie na wizji.
— Mhm. Um. To nie fanserwis! — oburzył się, widząc komentarze. — Nie dostaniecie nic więcej! To poważny naukowy kanał! — Przez chwilę skanował wzrokiem burzę, jaką wywołał, a potem zaśmiał się pod nosem. Powinien chyba zapisać ten stream - niby był przesłodzony, ale równocześnie uwieczniał przecież jeden z najważniejszych momentów w jego życiu.
— Domagają się chyba otworzenia — powiedział Shoto po chwili, uważnie czytając szybko przeskakujące komentarze. — Podobno przeciągasz.
— Ale wy jesteście dla mnie wredni, delektuję się chwilą — jęknął Midoriya, ale zaraz pokręcił głową i ostrożnie rozciął taśmę, żeby ze środka wyjąć czarne opakowanie... a stamtąd piękny, ukochany srebrny przycisk. — O jaaaaaa, jest świetny!
— Ładny — przyznał z grzeczności Shoto, który podzielał jego entuzjazm w znacznie bardziej łagodny sposób. Widzowie jednak zdawali się odbierać to zupełnie inaczej, a zwłaszcza jedna użytkowniczka, MochiMOchaUra...
— Muszę wam wszystkim podziękować — powiedział Midoriya ze łzami w oczach, ściskając swoją wytęsknioną nagrodę. — Jesteście cudowni. Nie wiem, czym sobie zasłużyłem, ale dziękuję, naprawdę... — Poczuł, że nos zaczyna mu się zatykać, potem nagle zebrało mu się na kichanie, a gdy wreszcie kichnął, bardzo głośno zresztą, otworzył oczy bardzo szeroko... i zrozumiał, że właśnie obudził się ze snu. Zbyt szczegółowego, zbyt pięknego snu...
Może powinien zacząć sobie wmawiać, że tak naprawdę miał wizję przyszłości. Tak, to zdecydowanie było to...
— Kocham życie — rzucił w eter, siadając na łóżku z niepocieszoną miną. Zaraz podskoczył przestraszony, gdy eter mu odpowiedział:
— Wyglądasz na raczej nieszczęśliwego...?
Odwrócił głowę, żeby spojrzeć na siedzącego przy łóżku Todorokiego, który patrzył na niego z pewnym dystansem i ostrożnością.
— Miałem ładny sen. — Przeciągnął się, a zaraz potem krzyknął, gdy jego ramię przeszył ostry ból.
— Nie, nie, nie możesz, lekarz zakazał ci ruszać ręką! — Jego chłopak błyskawicznie położył go z powrotem, wyglądając na bardzo przejętego. To właśnie w tym momencie do Midoriyi dotarły wydarzenia sprzed jego omdlenia i z szybciej bijącym sercem wytężył słuch. Był tu ktoś jeszcze...?
— Um. Czy Kirishima i Bakugo...?
— Nie ma ich tu, a ty masz się nie denerwować, więc nie będę ci o niczym opowiadał i niczego wyjaśniał — powiedział stanowczo Todoroki, co nieco wytrąciło Midoriyę z równowagi.
— To trochę nie fair. Chcę wiedzieć — mruknął. Może i był balastem, ale jednak brał udział w akcji ratunkowej! — Powiedz mi chociaż, jak długo byłem nieprzytomny.
— Trzy dni. Nie mogłem cię zabrać do szpitala, ale twoja mama i tak miała mnóstwo pytań, gdy wczoraj zadzwoniła. Bardzo się martwi, że nie dzwonisz.
— Co jej powiedziałeś?
— Że się na nią obraziłeś.
— SŁUCHAM?! — Midoriya prawie znowu się zerwał, ale został brutalnie przytrzymany. — ZGŁUPIAŁEŚ?! JA NA MOJĄ MAMUSIĘ?!
— Musiałem myśleć szybko! — Shoto był chyba zmieszany, ale też poirytowany. Z roztargnieniem odgarnął sobie grzywkę z oczu. — Przepraszam. Potem nie wiedziałem, jak to odkręcić, więc będziesz musiał do niej oddzwonić. Przepraszam.
— Podaj telefon! — krzyknął Midoriya, wyciągając zdrowe ramię. — Albo nie, najpierw pójdę do łazienki, a potem zadzwonię — zdecydował po chwili zastanowienia i najpierw dał się odeskortować do toalety, a potem wrócił do pokoju i grzecznie położył się w łóżku.
Trochę obawiał się tej rozmowy. A jeśli coś jej się stało w tym czasie? Biedna miała słabe serce... Dopiero dźwięk odebranego połączenia sprowadził go na ziemię.
— IZUKUUU, PRZEPRASZAM! — rozległ się głośny płacz i musiał ściszyć, żeby nie pękły mu bębenki uszne.
Och, Shoto...
CZYTASZ
Golden Gai 76 ||Tododeku
Fiksi Penggemar,,Drodzy widzowie, dowiedziałem się czegoś strasznego, bo... och, to trudne... Wszystko wskazuje na to, że mieszkam z wampirami. Wiedziałem, że istnieją! Nikt mi nie wierzył, a ja od początku miałem rację, ha...! W tym momencie planuję ucieczkę i je...