Izuku Midoriyi zdawało się, że gdy tylko wszedł w ciasny kompleks ulic Golden Gai, powietrze zgęstniało. Atmosfera zrobiła się cięższa. Pojawiła się mgła. Normalny człowiek w tym momencie zrobiłby krok w tył, przeżegnał się i odszedł albo chociaż się zawahał.
— Idealnie — wyszeptał cichutko Midoriya z uśmiechem godnym seryjnego mordercy, poprawiając czerwony plecak, który wcześniej niedbale zarzucił na jedno ramię. W środku trzymał aparat, który zawsze brał za sobą - tak na wszelki wypadek, gdyby w ciemnej alejce napadł na niego wampir albo coś w tym stylu. Cóż, tu ciemnych, ciasnych alejek z pewnością nie brakowało. Chociaż w przejściu ciężko byłoby zmieścić więcej niż jedną osobę przeciętnej tuszy.
Midoriya czytał o takich miejscach. Ba, był w tych sprawach ekspertem, wobec czego z góry ocenił, że ta część najbardziej niebezpiecznej dzielnicy w Tokio z pewnością jest przeklęta. Nie odwiodły go od tego stwierdzenia przyjaźnie zachęcające do wejścia witryny sklepów i barów - w cieniu, za nimi, na pewno kryło się coś upiornego. Może to Kuchisake-onna, która zaraz zastąpi mu drogę ze swoim mrożącym krew w żyłach uśmiechem, a może zwykły goblin? Niepokój wzbudzało w nim wszystko. Był po prostu zachwycony.
Nagrywając siebie w takim miejscu, z pewnością ściągnie więcej widzów!
Gdy zobaczył numer 76 na mijanej kamienicy, niemal zapiał ze szczęścia (powstrzymał się w ostatniej chwili, wiedząc, że youkai może dopaść go wszędzie, jeśli tylko nie będzie wystarczająco cicho...). Czynsz niewysoki, lokalizacja świetna, brak mamy, która wciąż narzekałaby na jego pasje i mówiła mu, co ma jeść, wpychając często na siłę tuczące zupki i obiadki, przyczyniając się tym do niewielkiej oponki... Będzie za nią tęsknił, jasne (za mamą, rzecz jasna, oponkę chętnie by zrzucił), ale zakochawszy się w tym wyjętym z sennego koszmaru miejscu, nie zamierzał tak szybko z niego zrezygnować. Jeśli tylko współlokatorzy okażą się być mili (albo chociaż szanujący jego przestrzeń osobistą, nie wszystko musi być w punkt), a warunki znośne (ciasną klitkę zniesie, ale robaki...), wprowadzi się. Będzie żył na prawie-własnych włościach jak prawdziwy król i już nigdy nikt nie powie mu, że czegoś nie może i do czegoś się nie nadaje.
Przynajmniej taki był plan.
Już wchodząc do kamienicy, zorientował się, że mieszkanie może być nieco większe, niż mu się wydawało, bo przed sobą zobaczył tylko dwoje drzwi, a schody... schody chyba prowadziły donikąd? W każdym razie tak to wyglądało, a gdy po chwili wahania z lekką zadyszką i coraz większym zdumieniem wszedł na pierwsze, a potem drugie piętro, zorientował się, że faktycznie tam, gdzie powinno być wejście do czyjegoś mieszkania, była goła ściana z gdzieniegdzie prześwitującym przez zdrapaną farbę tynkiem. Więc... dwa mieszkania rozciągały się na kilka pięter? To ilu współlokatorów będzie miał, jeśli tu zamieszka, skoro czynsz jest tak niski? Tuzin? Z tuzinem nie wytrzyma!
Jeszcze raz zerknął na ogłoszenie. No tak, dwóch i pół, tak jak zapamiętał. Pół prawdopodobnie żartobliwie określało psa albo jakieś inne zwierzę, no bo jak tu mieć pół współlokatora, haha.
Chyba że...?
— Weź się w garść — mruknął do siebie Midoriya, biorąc głęboki wdech i z powrotem schodząc po schodach na dół. Wiedział, że gdy zapuka, najprawdopodobniej otworzy mu niejaki Kirishima Eijiro, facet, który zamieścił ogłoszenie w sieci. Gdy przez maila umawiali się na oprowadzanie po mieszkaniu, wydawał się być całkiem do rzeczy, więc może nie będzie tak źle... Szkoda by było popsuć tak dobry start.
Zapukał.
A potem jeszcze raz i następny, bo chyba nikt go nie usłyszał. Chciał użyć dzwonka, ale zobaczył, że doklejona jest do niego karteczka z napisem: ,,Nie lubimy hałasów!!!", więc westchnął ciężko i pukał dalej, coraz głośniej i częściej, aż w końcu ktoś mu otworzył, tak gwałtownie, że biedny niespodziewający się tego Midoriya prawie padł na zawał.
CZYTASZ
Golden Gai 76 ||Tododeku
Fanfic,,Drodzy widzowie, dowiedziałem się czegoś strasznego, bo... och, to trudne... Wszystko wskazuje na to, że mieszkam z wampirami. Wiedziałem, że istnieją! Nikt mi nie wierzył, a ja od początku miałem rację, ha...! W tym momencie planuję ucieczkę i je...