Na miejsce dotarli po trzydziestu minutach, okazało się być niedaleko kasyna tak często uczęszczanego zarówno przez Bakugo, jak i Kirishimę... i nie prezentowało się najlepiej. Ulica z blokami o odrapanych ścianach pokrytych graffiti i niektórymi oknami wybitymi. Samochody były zaparkowane w garażu za bramą, która najwyraźniej się nie domykała i każdy mógł wejść do środka...
— Możemy go przepytać — powiedział Kirishima, gdy stanęli pod budynkiem, a potem pociągnął nosem. — Jeśli nie będzie nic wiedział... chyba będziemy musieli pojechać do kuzyna Katsukiego, jego dziewczyna sporo przesiaduje w kasynie. Próbowałem tego uniknąć, bo nie bardzo się lubią i Katsuki byłby zły, ale... chyba nie mamy wyboru — stwierdził przygaszony, a Midoriya westchnął cicho. Cudownie, najpierw będą przesłuchiwać jakiegoś bandziora z piekła rodem, a potem pójdą na herbatkę zapoznawczą do rodziny Bakugo. Jeśli mieliby się okazać być tak samo... charakterni, będzie lepiej, jeśli już pierwsza wizyta przyniesie oczekiwane skutki.
Weszli po schodach i tym razem Midoriya się nie bał, mimo że nie wyglądały zbyt solidnie... to przyzwyczajenie albo wpływ silnych ramion Todorokiego, który na górę wniósł go w kilka sekund... nie, nie, mieli zadanie do wykonania, nie mógł się rozpraszać.
Do metalowych drzwi walić zaczął Kirishima, w którego jednak wstąpił animusz - najwyraźniej bardzo nie chciał musieć prosić tego całego kuzyna Bakugo o pomoc... czy też jego dziewczynę. Midoriya nie wiedział i chyba nie chciał wiedzieć.
— Otwieraj! — warknął Kirishima, a Todoroki pokręcił głową, postawił Midoriyę na ziemi i jednym kopniakiem wyważył drzwi.
— WŁAMANIE! — wrzasnął ze środka ktoś o wysokim, ale męskim głosie, dość śmiesznym, zważywszy na to, że jego właściciel był domniemanym bandziorem. — A! POLICJA! NIE ZROBIŁEM NIC ZŁEGO! — Wypadł na korytarz z pistoletem w drżącej dłoni, a Midoriya uniósł brew, wzdrygając się na widok broni. Tak, oczywiście, nie zrobił nic złego, ale bał się policji i nielegalnie trzymał w domu spluwę...
Mężczyzna był raczej niewysoki i krępy, przy tym... niezbyt atrakcyjny, a wrażenie to potęgowały ciemne plamy potu na szarej koszulce oraz błysk na łysince okolonej wianuszkiem siwych włosów. Dyszał ciężko, pociągając raz po raz dużym nosem. Midoriya zerknął przez ramię na Todorokiego, który krzywił się z odrazą. Ach, więc nie przesadzał, gdy mówił o swojej niechęci do ludzi tego pokroju.
— K-kim jesteście? — zapytał mężczyzna drżącym głosem, cofając się o krok. Mocniej zacisnął palce na broni, jego knykcie całkiem zbielały, a Midoriya przełknął ślinę. Jeśli strzeli...
— Trzymaj się za mną — powiedział wtedy Todoroki lodowatym tonem, robiąc krok do przodu i zasłaniając go własnym ciałem. — Mi i Kirishimie nic nie będzie.
— B-bo co? Macie kamizelki? — Mężczyzna znowu się cofnął i zrobił to w tym samym momencie, gdy Kirishima zrobił krok do przodu. — Nie podchodź! — krzyknął, a potem otworzył szeroko oczy. — Kirishima... ty jesteś Kirishima, kojarzę cię! Graliśmy razem w pokera! Pamiętasz mnie, prawda?! — Jego ton zrobił się bardziej rozpaczliwy. — Stary...
— Wiesz, gdzie jest Bakugo Katsuki? — zapytał jednak Kirishima mrożącym krew w żyłach głosem, a mężczyzna zamarł. — Gadaj!!! — wrzasnął, a Midoriya sam zbladł, starając się nie patrzeć w jego stronę, bo podejrzewał, co może zobaczyć... Dobrze wiedział, że to nie jest dobry moment na odkrywanie traumy związanej jego pierwszym zetknięciem z prawdziwą naturą swoich współlokatorów.
— NIC NIE WIEM! RATUNKU! POMOCY! — Bandzior wyglądał na śmiertelnie przerażonego, prawdopodobnie pierwszy raz w życiu widział tak straszną twarz... Midoriyi zrobiło się go trochę żal.
CZYTASZ
Golden Gai 76 ||Tododeku
Fanfic,,Drodzy widzowie, dowiedziałem się czegoś strasznego, bo... och, to trudne... Wszystko wskazuje na to, że mieszkam z wampirami. Wiedziałem, że istnieją! Nikt mi nie wierzył, a ja od początku miałem rację, ha...! W tym momencie planuję ucieczkę i je...