Minął miesiąc, a uczucie łączące Todorokiego i Midoriyę rozkwitało. Poza pracą każdą chwilę spędzali razem, a nawet w jej trakcie Izuku mógł się pochwalić współpracownikom (w tym podekscytowanemu Sero) swoim nowym chłopakiem. W montowaniu filmików na YouTube Todoroki również towarzyszył, ale tu bardziej przeszkadzał niż pomagał, więc te zaczęły się pojawiać bardziej sporadycznie... ale, o dziwo, widzów przybywało, a zainteresowanie kanałem rosło. Niestety większość internautów wciąż zdawała się nie wierzyć w prawdziwość przedstawianych rewelacji, co jednak nie przeszkadzało Midoriyi, który wymyślał i nagrywał coraz to nowsze sposoby na ukazanie wampiryzmu swojego chłopaka, licząc po cichu, że któryś z shortów pójdzie w viral. Jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia!
Tego dnia również zajmował się kanałem, siedząc w salonie z Todorokim. Czy też - na Todorokim, bo mimo że na kanapie było mnóstwo miejsca, ten uparł się, żeby Midoriya siedział mu na kolanach.
— Nie za ciężko ci? - upewnił się, bo wiedział, że z tą cholerną oponką na brzuszku swoje waży. — Jestem ciężki...
— Żartujesz? — Todoroki uśmiechnął się pobłażliwie, a Midoriya przypomniał sobie, że jego siła nie tkwi tylko w rękach. — Nie zadręczaj się tym, klikaj dalej.
Naprawdę był chłopakiem idealnym - był przystojny, inteligentny, wspierał jego pasję, zachęcał go do wspólnego biegania, ale nie krytykował niewielkich postępów... Gdy Midoriya o tym myślał, w głowie był w stanie usłyszeć prychnięcie Bakugo. O tak, miał szczęście, że w ciągu ostatnich kilku tygodni częściej nie było go w mieszkaniu niż był. Midoriya, szczerze mówiąc, zauważył to dość niedawno. Brak ciągłych krzyków pewnego dnia po prostu przykuł jego uwagę...
— Hm. Jak teraz o tym myślę, Bakugo nie ma już cały dzień, a przecież Kirishima powiedział, że go poszuka — powiedział na głos, bo ich współlokator faktycznie z rana wparował do jego pokoju i oznajmił, że idzie szukać swojego chłopaka. Całkiem niepotrzebnie, jak stwierdził Todoroki. Przecież nie zamierzali się martwić.
— Co w związku z tym?
— Nie wiem. Przypomniałem sobie. — Przez chwilę siedzieli w ciszy, ale w końcu Midoriya nie wytrzymał i znowu zapytał: — Oni tak często, nie? Nie musimy się... niepokoić ani nic w tym stylu?
Todoroki przez chwilę milczał, patrząc na niego uważnie... a potem uśmiechnął się delikatnie, kładąc brodę na jego ramieniu, przez co Midoriya się wyprostował, czując, jak przyjemne dreszcze przebiegają mu przez kręgosłup.
— Och...
— Jesteś zbyt troskliwy — powiedział cicho Todoroki, całując go w szyję, przez co jego chłopak znowu zadrżał. — Zbyt dobry.
— Um... — Odchrząknął, próbując się skupić. — Dziękuję, ale...
— Dziękujesz? — Zaśmiał się cicho, a Midoriya pomyślał, że uwielbia ten dźwięk, po prostu ubóstwia. — Nie dziękuj za takie rzeczy.
— Nie, to komplement, więc... — Ale nim zdążył dokończyć, Todoroki złapał go w talii i zrzucił ze swoich kolan na kanapę obok siebie, a potem pochylił się do niego z jedną ręką na oparciu.
— Nie dziękuj — powtórzył, a potem go pocałował, nim Midoriya zdołał się zająknąć, bo z jego ust w tym momencie z pewnością nie wydobyłyby się zwykłe słowa. Zrobił się cały czerwony na twarzy, a Todoroki dalej go całował, przysuwając się coraz bliżej i pogłębiając pocałunek... a potem wsunął dłoń pod jego koszulkę i Midoriya prawie pisnął, starając się jednak powstrzymać, żeby się nie ośmieszyć... chociaż przed nim pewnie i tak by mu się nie udało. Prędzej by powiedział, że to słodkie...
— TODOROKI, MIDORIYA! — rozległ się z dołu głośny krzyk Kirishimy, przerażony krzyk Kirishimy poprzedzany trzaśnięciem drzwi. — BŁAGAM, POWIEDZCIE, ŻE JESTEŚCIE!
Todoroki niechętnie zsunął się z Midoriyi, który wziął głęboki wdech i poprawił koszulkę, starając się jakoś doprowadzić do porządku, zanim Kirishima wejdzie na górę. Pewnie nadal był cały czerwony na twarzy i sam czuł, jak ciężko oddycha i jak szybko bije mu serce. O rany...
Nie minęła nawet minuta i Kirishima już był w salonie, a w jego czerwonych oczach czaiło się czyste przerażenie ukryte za żelazną determinacją. Podszedł do nich, bardzo blisko, a Midoriya ze zdumieniem zauważył, że jego oddech też był szybki i urywany... ile musiał biec, że doprowadził się do tego stanu? Zwłaszcza że, teoretycznie rzecz biorąc, wcale nie musiał oddychać... Może więc był to skutek skrywanej paniki? Czego Kirishima mógł się tak obawiać?
— Na litość boską, co się stało? — zapytał zmartwiony i kątem oka zauważył, że Todoroki też ściągnął brwi w konsternacji. — Gdzie Bakugo?
Po sposobie, w jaki Kirishima na niego spojrzał, Midoriya wiedział już, że trafił w dziesiątkę. Wampir jednak wyraźnie nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa i to niepokoiło do tego stopnia, że i on zaczął się bać.
— Co się z nim stało?
— Porwali go — wycedził Kirishima po chwili, zaciskając dłonie w pięści. — Nie wrócił na noc i myślałem, że gra, ale jak rano przyszedłem, pracownicy kasyna mówili, że wyszedł około drugiej. — Wziął głęboki wdech, dłonią nerwowo zmierzwił już i tak zwichrzone włosy. — Szukałem po mieście jego znajomych i, gdy ich trochę przycisnąłem, powiedzieli, że zaraz za nim wyszedł taki jeden... nie wiem, jak go nazwać. To nie yakuza, ale uważa się za gangstera. Ma sporo pieniędzy i ludzi... — Zaczął nerwowo spacerować po pokoju. — Z tego co wiem, też jednego wampira. Już kilka razy przegrał z Katsukim, wczoraj też tak było... strasznie się nie lubią. No i poszli za nim, więc... więc... — Stanął, masując sobie skronie. — Porwali go.
Midoriya poruszył się nerwowo, zerkając znowu na Todorokiego, który wbił wzrok w swoje dłonie.
— A może... może to nie oni? Nie zrozum mnie źle, po prostu... wydajesz się nie mieć dowodów — podsunął niepewnie. — Nie lepiej poszukać go gdzieś w okolicy? Może, nie wiem... ma kaca i...
— Katsuki nigdy nie pije, gdy gra! — Kirishima spojrzał na niego ze złością, ale zaraz później pokręcił głową. — Przepraszam, przepraszam, po prostu...
— Znasz kogoś, kto należy do tej grupy? Wiesz, gdzie mieszka? — przerwał mu Todoroki, a Kirishima zamrugał kilka razy, przełknął ślinę, a potem skinął głową.
— Myślisz, że...
— W takim razie prowadź. — Wstał i zniknął, a chwilę później stał już z powrotem przy kanapie w założonym czarnym płaszczu, podając kurtki Kirishimie i Midoriyi. — Wyciągniemy z niego co trzeba.
Coraz bardziej roztrzęsiony Kirishima skinął głową, a potem nieporadnie zapiął zamek kurtki i zerknął na Midoriyę.
— Może szybciej będzie, jeśli...
— Zaniosę go — przerwał mu Todoroki, a Midoriya otworzył szeroko oczy.
— Nie, nie, lepiej zostanę...
— Nie ma mowy. — Todoroki spojrzał mu w oczy, a potem złapał go za ramię. — Lepiej się nadasz do przesłuchiwania go niż my. Eijiro do niczego się teraz nie nadaje, a ja nie mam cierpliwości do szumowin. — Nie tylko szumowin, pomyślał Midoriya, a potem wziął głęboki wdech.
— No dobrze, dobrze, weź mnie na ręce. — Zarumienił się, zaraz jednak pokręcił głową. Nie, to nie pora! Musieli uratować Bakugo, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmiało.
Być może liczyła się każda sekunda.
CZYTASZ
Golden Gai 76 ||Tododeku
Fanfiction,,Drodzy widzowie, dowiedziałem się czegoś strasznego, bo... och, to trudne... Wszystko wskazuje na to, że mieszkam z wampirami. Wiedziałem, że istnieją! Nikt mi nie wierzył, a ja od początku miałem rację, ha...! W tym momencie planuję ucieczkę i je...