Gdy Midoriya wreszcie wrócił do Todorokiego z pustymi rękami i prawie pustym brzuchem, od razu zauważył, że jego prawie-chłopak wydaje się być... zdezorientowany. Przytłoczony, otumaniony, może nieco zmieszany. Nie siedział na pufach, tylko stał w kącie, patrząc niepewnie na tańczący na parkiecie ludzki motłoch.
— Hej, Todoroki, wszystko okej? — zapytał, kładąc mu dłoń na ramieniu. — Chcesz się czegoś napić?
Todoroki przez moment patrzył na niego tak, jakby go nie rozpoznawał, z lekką rezerwą, zaraz jednak uśmiechnął się delikatnie, niestety nie pokazując swoich wampirzych kłów.
— Nie chcę, ale dziękuję za propozycję. Dorwałeś biszkopciki?
— Niestety nie — westchnął Midoriya, wznosząc oczy ku górze. Dobrze, że był ciepły wieczór, impreza na balkonie bez dachu to jednak spore ryzyko... — Ale dowiedziałem się, że są tu Bakugo i Kirishima. Nawet spotkałem Bakugo.
— Za co się przebrał?
— Wilka, Kirishima jest kapturkiem.
— Typowe — uznał Todoroki, mrużąc oczy, gdy próbował wypatrzeć ich w tłumie. Przeliczył się, znowu też zmarkotniał. Nerwowo poprawił kołnierz swojego płaszcza.
— Na pewno okej? — zapytał nieco zmartwiony Midoriya. Nie chciał, żeby ten czuł się niekomfortowo...
Todoroki przez chwilę nic nie mówił, jakby nad czymś się zastanawiając. Albo rozważając w myślach za i przeciw? Midoriya robił to tak często, że chyba rozpoznawał tę minę.
— Ciężki dylemat, co? — zagadnął z uśmiechem, a Todoroki parsknął cicho.
— Przepraszam. Po prostu nie lubię takich tłumów — wyjaśnił, a Midoriyi natychmiast zrobiło się głupio, że go tu wziął. To w końcu impreza pełna ludzi...
— Mogłeś powiedzieć wcześniej, nie obraziłbym się.
— Ale ja chciałem tu przyjść z tobą — wyznał Todoroki, mówiąc to w tak szczery sposób, że Midoriyi szybciej zabiło serce, a nogi prawie się pod nim ugięły.
— Och... — zdołał tylko wydusić, a Todoroki chyba zauważył jego rumieńce, bo powiedział:
— Chyba ty też czujesz się nieco przytłoczony? Może ochłoniemy w środku?
Midoriya skinął głową na propozycję.
— Prowadź. — A wtedy Todoroki... złapał go za rękę, patrząc na niego przez ramię z uśmiechem, gdy przeciskali się przez grupkę rozchichotanych czarownic.
Chyba naprawdę mocno działała na niego ogólna atmosfera imprezy, był taki... pewny siebie, w przeciwieństwie do siebie sprzed chwili. I ten błysk w oku, Midoriya wcale go nie rozpoznawał...
Gdy w końcu znaleźli się w środku, Todoroki rozglądał się czujnie.
— Czego szukasz? — zapytał Midoriya, nie do końca cokolwiek rozumiejąc. Przecież tu już nie było ludzi, byli zupełnie sami... Na samą myśl o tym znów miał motylki w brzuchu, jak zwykle zresztą.
— Miejsca... idealnie. — I otworzył... mały magazynek. Ręcznik papierowy, papier toaletowy, kartony soku, paczki chipsów w pudłach... Było tu bardzo ciasno, ale w teorii dwie osoby zmieściłyby się bez problemu...
— D-dlaczego akurat...? — Midoriya nie mógł ukryć ekscytacji w swoim głosie. To spojrzenie... Todoroki ewidentnie coś planował i... i...
I w następnej sekundzie przysunął się do niego błyskawicznie, po czym pocałował go namiętnie, kładąc dłoń na jego policzku.
CZYTASZ
Golden Gai 76 ||Tododeku
Fanfiction,,Drodzy widzowie, dowiedziałem się czegoś strasznego, bo... och, to trudne... Wszystko wskazuje na to, że mieszkam z wampirami. Wiedziałem, że istnieją! Nikt mi nie wierzył, a ja od początku miałem rację, ha...! W tym momencie planuję ucieczkę i je...