14.

300 5 6
                                    

- Przespałaś to całe show i nie jedziesz na studia. - mówi ze śmiertelną powagą.

- Co?! - z przerażeniem wpatruję się w zielone oczy, które patrzą na mnie przez lusterko.

- Żartowałem. - odwraca wzrok i lekko się uśmiecha. Nie myślałam, że jest do tego zdolny.

Odwracam głowę, a mimo to, kąciki moich ust podnoszą się lekko.

- Nie ciesz się tak. - słyszę ten klasyczny ponury, arogancki głos. - Ta idiotka pomyliła daty, nie będziemy jeździć w kółko, ale musimy znaleźć jakiś nocleg.

Faktycznie, z tego wszystkiego nie zdążyłam zauważyć, że już jesteśmy na miejscu. Już zdążyłam się wygrzać, ale nadal mam zimne stopy i otwarte okno powoli daje o sobie znać, bo czuję lekkie drapanie w gardle. Ściągam z siebie koc i przypominam sobie o moich ubraniach. A raczej o błocie z prześwitami ubrań.

- Chciałabyś się przebrać, co? - pyta Henry, a w jego głosie słychać... troskę?

- Fakt. - przyznaję. - A od kiedy ty potrafisz być miły? - dodaję po chwili.

Rzucam spojrzeniem w jego stronę, a on kręci głową z szerokim uśmiechem. Dosyć białe zęby jak na kogoś, kto tyle pali.

- Nie "miły". - rzuca. - Normalny.

Odwracam się i szybko zerkam w jego stronę, ale kiedy orientuję się, że nie patrzy, szybko podwijam bluzkę do góry, by przebrać się w czyste ciuchy.

- Co ty robisz?! - rzuca nagle, zerkając na mnie, a kiedy orientuje się, że moja koszula jest już rozpięta, momentalnie odwraca wzrok.

- Przebieram się, nie widać?

- No właśnie w tym problem. - wzdycha ciężko, cały czas patrząc się przez szybę samochodu z odwróconą głową. - Tutaj?

Milczę i co jakiś czas tylko zerkam, czy mnie nie podgląda. Zastanawiam się tylko, skąd wytrzasnął dla mnie ciuchy i kto za nie płacił. Nie mogę narzekać, bo są niemal identyczne.

- Już. - wzdycham. - Możesz już patrzeć.

Chłopak oddycha z ulgą i rzuca szybkie spojrzenie w moją stronę, by się upewnić.

- Nigdy nie chciałem. - wygląda na wyraźnie zakłopotanego, a ja w sumie się nie dziwię. - To znaczy... nie chciałem cię podglądać.

- Nie ważne, jestem przyzwyczajona. - stwierdzam zgodnie z prawdą.

Na mnie nikt nie patrzy, kiedy nie jestem akurat pół-nago, przekonałam się o tym nie raz. Kolesie zawsze zerkają w stronę dziewczyn takich jak Sara, a może nawet Meredith. Jedyny typ facetów, którzy mogliby spojrzeć na mnie z autentycznym zainteresowaniem to ci po 50-ce.

- To jak? - odzywam się i ponownie spotykamy się wzrokiem. - Myślisz, że znajdziemy jakiś pokój?

- Na pewno znajdziemy, tylko jaki i gdzie. - odpowiada z klasyczną arogancją. - Pokój?

- No tak, w jakimś motelu, czy coś. - rzucam.

Henry wybucha lekkim śmiechem pod nosem. Typowo na niego, arogancko patrzy mi się w oczy, trochę z góry.

- No co jest w tym złego? - dodaję.

Chłopak momentalnie przestaje się uśmiechać, a jego oczy wyglądają dokładnie wtedy, kiedy pytał, czy chcę się przebrać. Nie jest mi potrzebny ojciec. Mówi tak, jakby był za dobry i za fajny, żeby spać w jakimś przydrożnym motelu. Jednak w jego oczach widać coś więcej niż arogancję i nie wiem co o tym myśleć. Traktuje mnie inaczej, niż się po nim spodziewałam.

- Dobra. - wzdycha głęboko. - Skoro chcesz to poszukaj jakiegoś.

Uśmiecham się pod nosem, a jedyne o czym teraz myślę to o tym, że gdybym miała przy sobie telefon, to wszystko by się dzisiaj nie wydarzyło.
Można by pomyśleć, że nic fajnego by mnie nie ominęło, ale w głębi duszy, cieszę się, że tak wyszło.

- Nie mam telefonu, nie sprawdzę ci tego. - przyznaję.

- Co? - chłopak odwraca się do mnie. - Serio?

W mojej głowie od razu przygotowuję mimowolnie 300 pytań na temat tego co o mnie pomyśli, a zanim zdążę się zorientować, jego głos uspokaja cały ten chaos.

- Masz. - wyciąga w moją stronę swój telefon, kompletnie niezastanawiając się, co mogę z nim zrobić. Ufa mi?

Biorę do ręki czarną, dosyć sporą komórkę, ale kiedy mam już wyszukiwać miejsca do spania moją uwagę przykuwają powiadomienia z instagrama. Szybko rzucam zmieszane spojrzenie w stronę Henrego, otwieram usta z zamiarem zadania mu kilku pytań. Kiedy łapie ze mną kontakt wzrokowy jest równie zdziwiony, co ja, wykrzywia gęste brwi.

W ostatniej chwili powstrzymuje się. Odwracam wzrok i szybko kasuję powiadomienia. To nie jest możliwe, żeby wiedział.

Po kilku minutach ciszy w końcu znajduję dla nas tani hotel. Oddaję chłopakowi jego telefon, a on rzuca mi pytające spojrzenie.

- Zadzwoń. - proszę go.

- A co, ty nie umiesz? - wraca do swojego aroganckiego śmiechu.

Odwracam wzrok i cofam wszystko co myślałam. Jednak żałuję, że wsiadłam z nim do tego samochodu. Patrzę przez okno i nie mogę uwierzyć, że znalazłam się tutaj, w obcym mieście, oddalonym o ponad 200 km od mojego domu, z najgorszym typem jakiego kiedykolwiek poznałam. A najgorsze jest to, że jestem na jego łasce, nie mam pieniędzy, ani telefonu. Nikt nie wie też, gdzie się znajduję, a dodatkowo opuściłam cały dzień zajęć na darmo.

Ciszę przerywa odgłos otwierających się drzwi samochodu, a zaraz po nim mocne trzaśnięcie drzwiami. Kiedy widzę jak odpala papierosa mam ochotę wyjść i wracać pieszo, nie oglądać go nawet przez moment już nigdy więcej. Nie musiałabym słuchać jak śmieje się tak, jak nikt inny. Bo każdy jest gorszy.

Po chwili drzwi się otwierają, ten debil chowa telefon do kieszeni i układając się na fotelu głośno wzdycha.

Nie muszę długo się zastanawiać, o co mu chodzi.

- Mają tylko jeden wolny pokój. - oznajmia, nawet nie patrząc w moją stronę.

SEND NUDES [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz