9.

15.1K 693 131
                                    

Kiedy blondynka ma odwrócić wzrok i zniknąć za framugą drzwi, napotyka kogoś na swojej drodze i lekko potyka się o jej nogi.

Uśmiecham się lekko pod nosem, ale tym bardziej zastanawiam się, o co tak właściwie chodzi. Klasa jest już prawie pusta, kiedy-

- Henry. - dodaje nauczycielka z wyraźnym niezadowoleniem. - Ty też zostajesz.

- Skoro muszę. - odpowiada równie wrednym tonem, wzruszając ramionami.

Sara zajmuje miejsce za mną, odwracam się w jej stronę, lecz zdążyłam tylko zauważyć jej lekko przepraszający wyraz twarzy, zanim nauczycielka zabiera głos każąc nam się skupić.

- Pewnie jak wiecie, testy, które wypełnialiście w zeszłym tygodniu były bardzo ważne. - odzywa się. - Szkoda, że reszta klasy tego nie zauważyła.

Od razu zerkam na koniec sali. Henry podpiera się na tylnej części krzesła, jak zwykle. Tym bardziej, dziwi mnie, jak ktoś taki mógł wypełnić ten test.

- Jest to dla was duża szansa. - ciągnie dalej. - Zostały one wysłane do nas z topowej uczelni w stolicy. Dlatego, jeśli to możliwe, jutro pojedziemy tam składać wasze dokumenty.

- Wasze? - unosi swój niski głos prześmiewczo. - Są tam tylko 2 miejsca, więc nie rozumiem, dlaczego ja tu jestem.

Wszystko jasne, ktoś mu powiedział. To właśnie zalety posiadania bogatych starych.

- Sara nie pisała tego testu, bo nie było jej jeszcze z nami w klasie. - wzdycha kobieta.

- To po co ona tu jeszcze jest? - patrzy się tępym wzrokiem na brunetkę.

- Mam imię. - odpowiada krótko.

- Które? - śmieje się głośno. - Wkurwiona jesteś, że stara cię wystawiła do wiatru, czy wolałaś ostatni dzień w psychiatryku spędzić rozdając palcówki swoim koleżankom na pożegnanie?

Odwracam się w stronę Sary. Czy Hershe? Tak naprawdę długo się zastanawiałam, dlaczego mówią na nią w ten sposób, ale nawet nie zdążyłam jej podziękować, że stanęła w mojej obronie. No i kupiła mi kawę właściwie bez powodu.

Nie znam jej, nie mam pojęcia, dlaczego to powiedział i czy jest to w ogóle prawda, dlatego spoglądam na nią i obserwuję reakcję.

Spodziewałam się, że będzie jej przykro. Zdążyłam zauważyć, że nie dogadują się za dobrze z jej mamą, ale to dobra szansa, o której na pewno wiedziała. To musi boleć.

Ale kiedy patrzę na jej twarz, to zastanawiam się, czy w ogóle ma jakieś uczucia. Zero reakcji. Kompletny spokój.

- Bure kurwa. - rzuca. - A twoja stara wie, że wydajesz ich ciężko zarobione pieniążki na koks?

- Sara. - nauczycielka próbuję ją uspokoić.

- Myślą, że skoro mają piekny domek, dobrą pracę, udało im się w życiu to syneczek też się udał. - ciągnie jednym tchem, ale powoli, nadal zero stresu. - Nie wierzę, że z twojej matki wyszło takie coś, chyba, że jest kurwą i lubi skoki w bok z menelami.

- Sara! - kobieta krzyczy, ale na darmo.

- Gdybyś nie był taki przećpany, to byś zauważył, że nie jesteś jebanym księciem i to raczej ciebie trzeba ratować. - kończy. - Ciesz się, że matka znajduje dla ciebie czas pomiędzy zdrapywaniem z mamurowych kafelków zżółkniętej spermy twoich kolegów. Żebyś się przypadkiem nie dorobił braciszka.

Patrzę na nią i nie wiem, co powiedzieć, ale po minie Henrego decyduję się być z niej dumna. Zagryzł bok twarzy i patrzy na nią, ale nic nie mówi.

- Mama Sary... - nauczycielka zabiera głos i bierze głęboki wdech. - ...faktycznie pierwsza dowiedziała się o programie, dlatego też z nią pojedziecie. Wolałabym, żeby to, co teraz usłyszałam pozostało między nami, bo inaczej nie sądzę, że rano o 5 będzie na was czekać pod szkołą.

- Przepraszam. - mówi Sara. - Ale to prawda.

Nauczycielka przekręca oczami i daje nam znak, że możemy już iść. Normalnie byłabym zła, że nie dowiedziałam się nic więcej na ten temat, bo to trochę mało. Ale bawiłam się tak dobrze, że jej to wybaczam.

Patrzę na Henrego jak opuszcza klasę bez słowa. Dlaczego on jej tak nienawidzi? Też opuszczamy salę.

- To widzimy się jutro, masz mój numer w razie, gdyby coś się działo. - rzuca Sara uśmiechając się lekko i znika w oddali korytarza jak tylko go zapisuję.

Jest trochę późno, jak na to, że powinnam być w domu godzinę temu. "Godzina policyjna" nigdy mi nie przeszkadzała, szczególnie, że nie miałam po co wychodzić z domu, tym bardziej późno. I chociaż wstyd to przyznać, to boję się wracać do domu.

Otwieram cicho drzwi, mając nadzieję, że przejdę niezauważona do swojego pokoju.

- A gdzie to się szlajało? - mama zaskakuje mnie swoim pretensjonalnym tonem i rękami skrzyżowanymi pod klatką piersiową.

Żartowałam. Zdążyłam się przyzwyczaić.

- Byłam w szkole. - odpowiadam szybko unikając kontaktu wzrokowego. - Nauczycielka-

- Wiesz, która jest godzina? No wiem, że raczej w szkole, ale mamy w tym domu jeszcze jakieś zasady. Mogłaś przynajmniej napisać.

- Co to ma znaczyć, że dowiaduję się o takim czymś od nauczycielki dzień przed tym, jak masz jechać. Musisz jakoś wyglądać, przecież nie pojedziesz w tych porozciąganych swetrach. Kupiłabym Ci jakąś koszulę, na kogo ja teraz wychodzę? Jakąś zwyrodną matkę ze mnie robisz przy ludziach i ci nie wstyd? Patrz na mnie jak do ciebie mówię. - ciągnie w nieskończoność. - Za co ty tam niby teraz pojedziesz, jak jest koniec miesiąca?

Wieszam kurtkę na wieszaku i wędruję do swojego pokoju.

- Ale ja jeszcze nie skończyłam.

- Ale ja tak.

Wchodzę po schodach i zatrzaskuję drzwi. Nie rozumiem tej kobiety, ale wiem tylko tyle, że dyskusje z nią nie mają żadnego sensu.

Słyszę głośne tupanie po schodach i w duchu cieszę się, że zamknęłam drzwi.
Modle się tylko, żeby dokończyła wyładowywanie frustacji przez drzwi a nie na drzwiach.

- O nie, nie będziemy tak rozmawiać. - coraz głośniej i głośniej. - Mieszkasz pod moim dachem i jeszcze pyskujesz? W szkole cię tak nauczyli? Ja cię tak nie wychowałam.

- Ty mnie w ogóle nie wychowałaś. - od razu żałuję, że nie ugryzłam się w język.

- O nie, kurwa, tak nie będziesz się do mnie zwracać.

Nie wiedząc co zaraz nastąpi, przypominam sobie, jak za karę za każdy "brak szacunku" zabierała mi telefon, szybko usuwam aplikację Instagrama. Próbuję wysłać wiadomość do Sary, ale nagle słyszę trzask i połowa drzwi leży na podłodze. Matka podchodzi do mnie i jednym wyrywa mi telefon z ręki.

- Potrzebuję go, żeby pojechać jutro do-

Zanim się orientuję dostaję w twarz, a wychodząc moja mama zatrzaskuje drzwi, a raczej to co z nich zostało. Pare małych kawałków drewna ląduje na podłodze.

SEND NUDES [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz