11.

509 30 37
                                    

[Dazai]
Wszystkie oczy były skierowane na nas, nie wiem, co bardziej ich dziwiło: to, że ja tu jestem, czy to, że jesteśmy tutaj RAZEM?

Już po chwili byliśmy pod drzwiami Moriego. Chuuya zapukał, czekając na odpowiedź, gdy ja popchnąłem drzwi, wchodząc, jak do siebie.
Zaczęło się typową gadką o tym, jak dawno się nie widzieliśmy. Tego można było się spodziewać.
Przeszliśmy w końcu do misji…

Mieliśmy lecieć do Francji, by dokonać interesu z obcokrajowcami. Miałem tam być, by reprezentować Moriego — a Chuuya, by w razie potrzeby mi pomóc.
Misja zdawała się być łatwa – mieliśmy jednak wyeliminować tych, z którymi dokonywaliśmy wymiany. Ja nie będę zabijał, ta część należy do Nakahary.

Mimo że od lat już nie jestem w mafii to dalej innym, niż ta portowa, kojarzę się z nią.

Wróciliśmy do domów, by się spakować i tego samego wieczora wylecieć. Już w nocy byliśmy w Paryżu.
************

Dojechaliśmy do hotelu z samej stolicy Francji. Pokój był piękny i elegancki — dokładnie taki, jaki chcieliśmy, Mori się postarał.
Nie zdążyliśmy nawet się rozpakować. Pierwsze co zrobiliśmy po przyjściu to wzięcie dwóch szybkich pryszniców i pójście spać. Jutro czeka na nas misja.

Wstaliśmy dość późno jak na nas, mieliśmy parę godzin przed przyjęciem, na którym musimy się zjawić. Postanowiliśmy więc trochę pozwiedzać… Byliśmy na wieży Eiffla, wypiliśmy wspaniałą kawę i zjedliśmy pyszny deser, ale cały ten czas miałem pewne uczucie, uczucie niepokoju.
Ignorowałem je najbardziej, jak umiałem – nie znałem przyczyny tego uczucia.

W końcu zbliżała się TA godzina. Zaczęliśmy się szykować. Chuuya właśnie suszył swoje włosy, a ja usiłowałem ubrać górną część stroju. Rudowłosy wyszedł z łazienki i spojrzał się, a to na mnie, a to na moje ciało, po czym z powrotem wszedł do pokoju, w którym chwilę temu był.
Zaśmiałem się pod nosem i kontynuowałem ubieranie się. Miałem na sobie czarny, szyty na miarę garnitur. Egzekutor założył podobny komplet do mojego — jego był granatowy i bardziej przyległy. Wyglądał w nim nieziemsko…

Wyszliśmy z hotelu i pojechaliśmy taksówką na miejsce spotkania.
Była to sala bankietowa w środku miasta, na parkingu stało wiele drogich aut i pięknie ubrane pary. Przed nami szła kobieta ubrana w pudrowo różową suknie z dodatkiem brokatu, trzymała czarna małą torebkę, która idealnie komponowała się z jej butami. Para, jaką teraz tworzyliśmy była nieco inna, Chuuya niósł ze sobą sporą torbę z pieniędzmi.
Weszliśmy do środka, zostając wcześniej przeszukani. Prowadziłem nas prosto do baru, by na samym początku imprezy poczęstować się alkoholem. Gdy siedzieliśmy przy barze podszedł do mnie jasnowłosy mężczyzna z brodą.

– Pan Dazai Osamu? Cóż, to za zaszczyt tu pana gościć! – mówił nieznajomy

– w rzeczy samej, a z kim mam przyjemność?

– Kitamura Tokoku, zapraszam za mną.

Szedłem za nim przez całą salę, aż do jednego z pokoi, który pilnowali ochroniarze. W środku znajdowały się dwie kanapy, a między, nimi stolik, na którym leżała pewna skrzynia. Usiedliśmy naprzeciwko siebie, ignorując masę sługusów obok. Położyłem torbę, którą chwilę temu Nakahara zdążył mi przekazać. Otworzyłem ją, a blondynowi oczy się zaświeciły. Pokazał mi również zawartość tamtego pudełka, w środku był czerwony kryształ, który bez przerwy świecił. Natychmiast dokonaliśmy wymiany. Prawdopodobnie starszy ode mnie mężczyzna, zachwalał mafię i samego mnie. Wielka szkoda, że nie znał prawdy…

Wyszedłem z nim z pomieszczenia i obaj poszliśmy w swoje strony. Podszedłem z powrotem do baru, gdzie czekał niebieskooki. Położyłem na blacie opakowanie i szepnąłem cicho: teraz twoja kolej. Po czym zamówiłem kolejną porcję alkoholu.

Pierwszy Śnieg - Soukoku (Dazai x Chuuya) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz