[Dazai]
Gadaliśmy jeszcze chwilę o tym chłopaku, który przykuł uwagę Tanizakiego. Zaproponowaliśmy, by do niego podszedł, ale on powiedział, że za bardzo się boi. Zasugerował, że to ktoś z nas ma do niego podejść po numer dla niego. To był niesamowicie głupi pomysł.Pierwszą propozycją była Yosano, musiała odpaść, bo już tego dnia prosiła o to samo znajomą Tachihary i mogłoby to być dziwne.
Drugą opcją był Ranpo, który uważał, że to nie fair w stosunku do Poe, oczywiście powiedziałby, że to dla znajomego, ale i tak się nie zgodził.
Trzecią opcją byłem ja. Zaproponowałem byśmy zmusili do tego Atsushiego… Jako jedyny nie miałem argumentów, dlaczego tego nie zrobię. W zasadzie to je miałem — ale nie mogłem ich powiedzieć na głos.
Więc padło na mnie. Odszedłem od stołu z telefonem rudowłosego w ręku.
Podszedłem do trójki osób, jaka tam stała i bez namysłu spytałem.
– cześć, mógłbyś proszę dać mi swój numer? — spytałem prosto z mostu, poczułem na sobie wzrok osoby obok i również na nią spojrzałem – pytam dla kolegi, siedzi przy tamtym stole, to ten, który zakrywa rękoma twarz ze wstydu — dodałem, patrząc prosto w oczy Chuuyi
– jasne, daj to wpisze! – odpowiedział i zaczął wpisywać numer
– dzięki! – wziąłem telefon i poszedłem z powrotem do stolika.Oddałem telefon właścicielowi i niesamowicie dumny z siebie opowiedziałem, jak przebiegła rozmowa.
Już niedługo potem zaczęliśmy się zbierać.
Tanizaki, wychodząc wpadł na Tachihare mówiącego, że następnym razem ma podejść sam. Wyglądali razem uroczo.Po Yosano i Ranpo przyjechał Poe, Tanizaki i Atsushi – który nagle się pojawił, wrócili z Fukuzawa. Każdy z moich znajomych się rozszedł, a ja chwilę stałem pod budynkiem.
Wyciągnąłem z kieszeni opakowanie papierosów i zacząłem rozkoszować się smakiem tytoniu. Nagle obok mnie przeszedł rudowłosy, który zaczął grzebać po kieszeniach cicho bluźniąc pod nosem. Prawdopodobnie zapomniał swojej paczki.
Wyciągnąłem rękę z pudełkiem w ręku w jego stronę.– chcesz jednego? – spytałem
– ta… dzięki – powiedział, po czym wyciągnął papierosa
– ogień – podałem mu zapalniczkę i poczekałem na jej zwrot.
Staliśmy chwilę w pewnej odległości od siebie ciągle paląc. Żaden z nas się nie odzywał. Tą grobową ciszę przerwał mój telefon. To był Kunikida.
– halo?
– Niech zgadnę, dalej nie ma cię w domu? – spytał zdenerwowany
– no nie! Nie ma!
– Weź taksówkę i już wracaj, musisz jutro przynieść do biura dokumenty!
– Tak się składa, że nie mam już przy sobie pieniędzy! Trochę mi zajmie powrót na piechotę, ale spokojnie przyniosę ci to na jutro! – mówiłem jak najbardziej zrozumiale.
Blondyn się rozłączył, a ja zgasiłem papierosa. Schodząc ze schodów omal się nie wywróciłem. Stan, w jakim byłem nie należał do najlepszych.
Idąc przez siebie usłyszałem zza pleców pewien głos.– planujesz w tym stanie iść pieszo? – spytał
– wyboru nie mam! Spanie tutaj średnio mi się widzi…
– cholera! Wsiadaj na motor, zabiorę cię – powiedział Chuuya, idąc w stronę zaparkowanego pojazdu
– nie słyszałeś nigdy, że nie powinno się wsiadać z nieznajomymi do auta?
CZYTASZ
Pierwszy Śnieg - Soukoku (Dazai x Chuuya) ZAKOŃCZONE
Kısa HikayeBiałe płatki śniegu spadające z nieba nie każdemu dobrze się kojarzą. Niektórych wspomnienia z tym zjawijskiem mogą przypominać o walce na śnieżki, czy lepieniu bałwana ze swoją drugą połówką. Są też tacy, którym zimne kryształki przypominają jedyni...