Rozdział 6

420 28 5
                                    

Zatem maraton czas zacząć, aczkolwiek po nim nastąpi dłuższa przerwa.

 1/5

☾☼☽

Urodziny Keia minęły w całkiem miłej atmosferze i bez większych rewelacji. Oczywiście Tsukishima nie byłby sobą, gdyby nie narzekał na wszystko po kolei, sprawiając, że miałam ochotę trzepnąć go patelnią. Ciasto było za słodkie, film za nudny, ale prezent akceptowalny, póki nie musi w nim wychodzić. Zdziwiłabym się, gdyby zaczął chodzić owinięty w strony z encyklopedii o dinozaurach. Chociaż mogłoby to ciekawie wyglądać, pewnie miał na myśli bransoletkę dla par z takim samym breloczkiem w kształcie sierpa księżyca.

– Nie myśl o niebieskich migdałach – powiedziała cicho Yachi, podając mi plik kartek z wydrukowanym sprawdzianem, żebym mogła je podać dalej, zatrzymując jeden egzemplarz dla siebie.

– Przepraszam – mruknęłam i zabrałam się za test z matematyki, skupiając się na zadaniach.

☾☼☽

Mieliśmy drugą połowę października i w szkole panowało ogólne podniecenie związane ze zbliżającym się wielkimi krokami festiwalem. Od ponad tygodnia każda klasa pracowała nad swoim stoiskiem i roboty było co niemiara. Samorząd szkolny pilnie nadzorował przygotowania każdej klasy i odnotowywał postępy w jakichś głupich zeszytach.

Moja klasa rozważała dwa warianty. Jednym było zabłyśnięcie wszystkich osób, które wybrał klub kulinarny i zorganizowanie klasycznej kawiarenki, a drugim pokaz tańca. Uwielbiałam tańczyć i czułam rytm, ale to wiązało się z dodatkowymi ćwiczeniami po zajęciach z całą klasą. Z dwojga złego zagłosowałam za kawiarenką, tak samo, jak Yachi, ale nie przewidziałyśmy tego, że chłopcy przegłosują pomysł z tematyczną kawiarnią.

– Mamy się przebrać za pokojówki? – skrzywiłam się na samą myśl.

– No co wy dziewczyny, nie podoba wam się ten pomysł? – zapytał przewodniczący, stojąc za biurkiem nauczyciela i próbując rozpisać na tablicy plan działania.

Wszyscy zostaliśmy po zajęciach, żeby wszystko poustalać. Podparłam podbródek na dłoni i z wyczekiwaniem patrzyłam na chłopaka, który zapoczątkował cały ten cyrk.

– Mi się podoba ten pomysł! – rozpromieniła się Misaki z sąsiedniej ławki, poparta przez stado swoich koleżanek. Przymknęłam oczy i czekałam na rozwój sytuacji, raczej niechętnie biorąc udział w tym spotkaniu. Już wolałabym pobiegać na bieżni.

– Zatem przegłosowane.

– Jedno pytanie? – uniosłam delikatnie dłoń. – Jeśli my przebieramy się za pokojówki, to wy wskakujecie w eleganckie kamizelki, jak kamerdynerzy?

– Nie, nie – zaprzeczył, czerwieniący się przewodniczący. – Będziemy pomagać od zaplecza.

– To ja chcę być w garniturze – zadeklarowałam, spodziewając się tego, że męska część populacji będzie chciała się schować.

– Zgoda!

Z dwóch złych opcji, już wolałam biegać w komfortowym stroju, który nie pobudza męskiej wyobraźni w jednoznaczny sposób. Cieszmy się, że nie zaproponowali kocich akcesoriów. Chociaż patrząc po podnieceniu niektórych dziewcząt, nawet to zaakceptowałyby bardzo chętnie.

– Jesteś pewna, że chcesz chodzić w garniturze? – zapytała Yachi.

– Pewnie, sprawię, że będzie się tu roić od dziewczyn, a nie tylko chłopców – powiedziałam z diabelskim uśmieszkiem na ustach.

– Za dużo czasu spędzasz z Tsukishimą.

– Ostatnio daliśmy sobie na wstrzymanie – mruknęłam, zarzucając torbę na ramię. – Wróciłam do treningów.

– Treningów? – zdziwiła się Yachi.

– Chcę wrócić do grania od drugiej klasy.

– C-co?! Zostawisz mnie tam z nimi samą!? – wrzasnęła.

Popatrzyłam na nią wymownie i uniosłam brew w raczej kpiącym geście.

– Dobrze sobie radzisz. Obecni drugoklasiści są spokojni i ogarnięci. Tanaka i Nishinoya krzywdy zrobić ci nie dadzą, a Kageyama z Hinatą słuchają tego, co do nich mówisz.

– Tak myślisz?

– Czasami masz większy posłuch, jak kapitan – powiedziałam, wiedząc, że czasami tylko ona była w stanie wygonić ich z sali gimnastycznej. – Wracasz już do domu, czy idziesz popatrzeć, co te ruchliwe ciołki robią?

– Tobio-kun i Shoyo-kun na pewno odbijają piłkę.

– Wiem, dlatego pytam. Ja dziś nie mogę zostać i ćwiczyć z nimi nadprogramowo – oznajmiłam, zmieniając buty na zwykłe mokasyny. – Nie pozwól im się przepracować. Ja wiem, że to roboty zasilane reaktorem jądrowym, ale dobry odpoczynek nie jest zły.

– Przekażę im – uśmiechnęła się szeroko, kiwając głową energicznie. – Do jutra!

– Tak, do jutra.

Powiedziałam cicho patrząc na jej oddalająca się sylwetkę.

– Będziesz tu tak długo stać?

– Głupek! Czemu mnie straszysz?! – krzyknęłam z wyrzutem na Tsukishimę, który stał przy drzwiach z dłońmi wciśniętymi w kieszenie i słuchawkami przewieszonymi przez szyję.

– Czekałem na ciebie.

– Tyle to nawet ja widzę – warknęłam, nadal zła za podchodzenie do mnie bez ostrzeżenia. – Stało się coś?

– A musi się coś dziać, żebym na ciebie czekał? – zapytał, a ja zauważyłam na jego nadgarstku błysk bransoletki. Po kilku dniach zarzekania się, że takie coś nie jest w jego stylu, zdecydował się ją nosić i do tej pory zdejmował ją tylko na treningi. Musnęłam palcami tą, którą sama miałam na nadgarstku i uniosłam kąciki ust.

– Nie – zaprzeczyłam, dając mu całusa w policzek i zmierzając do wyjścia z terenu szkoły. – Gdzie zgubiłeś Tadashiego?

– Poszedł ćwiczyć serwy.

– Coraz lepiej mu idzie.

– Wiem. Mama zaprasza cię na obiad.

Popatrzyłam na jego profil, jednocześnie pilnując, żeby nie zahaczyć ramieniem o krzaki, które wyrastały z ogrodzenia przy samym chodniku. Jego mama rzadko kiedy zapraszała mnie tak otwarcie na obiad, przez co zaczęłam liczyć, kiedy ostatnio u nich byłam. Dziesięć dni bez odwiedzin w rodzinnym domu Tsukkiego.

– Zatęskniła? – zachichotałam, biorąc chłopaka pod ramię.

– Za darmową pomocą kuchenną.

– Jaki ty jesteś złośliwy – parsknęłam, rozbawiona jego odpowiedzią. Złośliwość Tsukkiego była ujmująca. Często z niej korzystał, nie chcąc odpowiadać zbyt szczerze. Przymknęłam oczy, dając się prowadzić w stronę jego domu. Zaczęłam pod nosem nucić jedną z piosenek, które ostatnio wpadły mi w ucho.

Vanilla? – zapytał Tsukki.

– Mhm.

– Kto by przypuszczał, że znasz takie niegrzeczne kawałki.

Przystanęłam i pociągnęłam Keia w bok, żeby wspierając się na jego ramieniu zbliżyć usta do jego ucha. Na drodze było tylko kilka osób, na dodatek idących w drugą stronę, więc nawet nie krępowałam się i nie bałam, że ktoś mógłby usłyszeć moje następne słowa.

– Chcę, żebyś był moją wanilią.

Tsukki objął mnie ramieniem w talii, wręcz boleśnie wbijając palce w mój bok i odsunął minimalnie. Miała zarumienione policzki i zagryzał nerwowo dolną wargę. Objęłam go ramionami za szyję i walczyłam z przyjemnym dreszczem, który objął całe moje ciało.

– A ja, żebyś była moją powierniczką – odpowiedział równie cicho, składając słodki pocałunek na moich ustach.

Mój Księżyc |Tsukishima Kei x OC|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz