Rozdział 14

335 31 5
                                    

Ciężko usiadłam pod jedną ze ścian i oparłam głowę o zimny, zamykając oczy, żeby choć przez chwilę odetchnąć. Kiyoko stojąco obok mnie, tylko cicho westchnęła i zaczęła skrobać długopisem po swoich notatkach. Chłopcy właśnie składali cały bajzel, chociaż dwójka nadgorliwych nadal chciała ćwiczyć wystawę.

– Nadgorliwe małpy – mruknęłam, przecierając twarz dłonią. Nie spałam ostatnio za dobrze i było to po mnie widać.

– Pogódź się z nim w końcu i przestań marudzić. Robisz się okropna.

Wykrzywiłam usta, marszcząc całą twarz w nieprzyjemnym grymasie. Wiedziałam, że działam wszystkim na nerwy, ale inni też irytowali mnie swoimi mądrościami życiowymi. Zwłaszcza Suga i Sawamura matkując jak, to dziecinnie z Keiem się zachowujemy. Jak zaczną ze sobą chodzić i rozpoczną się prawdziwe kłótnie w ich małżeństwie, to będziemy mogli podyskutować, a tak niech lepiej siedzą cicho i nie wtykają głowy w nieswoje sprawy.

Argumenty o tym, że źle wpływa to na drużynę, też mogą sobie darować, bo Tsukishima, gra tak jak zazwyczaj, a nawet lepiej, bo wkłada więcej agresji w rozgrywkę. Złe emocje to też emocje, a w jego przypadku to wręcz sukces!

– Shimizu spadaj do szatni!

Trener Ukai stanął obok mnie i trącił stopą w łydkę, chcąc wymusić na mnie jakąś w miarę żwawą reakcję. A niech ich wszystkich pochłonie. Podniosłam na niego umęczone spojrzenie, godne kota ze Shreka i podniosłam się do pionu, otrzepując dresy.

– Już idę, idę – mruknęłam posępnie, rozpuszczając włosy spięte w ciasny kucyk. – Niech się trener nie złości.

– Kiedy ja się niby na ciebie złościłem? – zdziwił się.

– Tak jakoś odruchowo mi się powiedziało – machnęłam niedbale dłonią. – Ostatnio wszyscy się na mnie złoszczą.

– A faktycznie mają o co? – zapytał, zaplatając ręce na piersi i unosząc jedną brew.

– Szczerze nie bardzo, to ja powinnam być zła.

– Na Tsukishime?

– Na Tsukishime.

– O co wam tak właściwie poszło? Nie obraź się mała, ale widać od razu, że się pokłóciliście. Chcesz o tym pogadać?

Popatrzyłam na trenera kątem oka z rozbawieniem, zauważając, że on sam jest bardziej zażenowany swoją propozycją, niż ja nią zdziwiona. Jak nic liczył, że odmówię. Chociaż może nie był taką beznadziejną opcją, żeby zasięgnąć opinii?

– Chcę.

– W takim ra... CO?

Parsknęłam cicho śmiechem, wychodząc z sali i pozwalając trenerowi pozamykać cały interes. Było już dość późno i tylko dzięki lampom na budynku nie zabijaliśmy się o własne nogi w tych ciemnościach. Wcisnęłam ręce w kieszenie, żeby trochę je ogrzać, i zaczęłam temat.

– Chcę o tym pogadać. Załóżmy, że ma trener kobietę i jesteście ze sobą dość blisko. Znacie nawzajem swoje rodziny i tak dalej.

– No, załóżmy, że tak jest.

– Powiedzmy, że doszło do wypadku w rodzinie tej drugiej strony, a poszkodowaną osobą jest ktoś bardzo bliski sercu trenera ukochanej.

– Mhm?

– Chciałby trener o tym wiedzieć od razu?

– Jasne, że tak, zawsze mógłbym pomóc, albo okazać jakieś wsparcie.

– Byłby trener zły, jakby ta wasza druga połówka nie powiedziała o tym i nawet na dobrą sprawę nie zamierzała?

– Pewnie tak. Jak bylibyśmy ze sobą tak blisko, nie rozumiałbym, dlaczego nie chce mi o czymś tak ważnym powiedzieć. Tsukishima tak zrobił?

– Tak, jego mama miała wypadek, a ja dowiedziałam się od jego brata.

– Może nie miał do tego głowy?

– Wtedy bym się nie wkurzała – mruknęłam. – Zaczęliśmy się o to kłócić, a on powiedział, że to jego matka i jego sprawa. Tak w skrócie.

– Auć, zabolało.

– Cholernie trenerze, cholernie.

– Myślisz, że Tsukishima schowa dumę do pudełka i cię przeprosi?

– Nawet nie chcę, żeby mnie przeprosił – stwierdziłam po chwili milczenia i wpatrywania się w pierwsze lepsze drzewo przede mną. – Bardziej zależy mi na tym, żeby ogarnął, że jest mi przykro i zrozumiał, że się przejmuję tym, co się dzieje u niego. Jakby u mnie coś takiego się stało, pewnie byłby pierwszą osobą, której bym powiedziała.

– Raczej to wie, przecież nie jest głupi.

– To niech wysili te swoje szare komórki i niech powie, że rozumie co zrobił źle i że nie będzie mu tak odwalać w przyszłości.

– Rany dzieciaki, skąd wy bierzecie te problemy. – Ukai westchnął cierpiętniczo i skinął głową w stronę szatni dla dziewcząt.

Popatrzyłam tam, gdzie trener i uniosłam brew, widząc, że na schodach siedzi ten blond patyczak, będący również moim chłopakiem.

– Idealna okazja, żeby się pogodzić. Jutro zaczynamy mecze kwalifikacyjne i dobrze by było mieć cały zespół zgrany i pogodzony. Nie patrz z takim politowaniem, tylko idź do niego.

Trener Ukai nie pierniczył się w tańcu, tylko złapał mnie za ramiona, zamaszyście odwrócił w stronę damskiej szatni i popchnął. Chyba tylko siłą woli powstrzymując się, żeby nie dać mi kopa w tyłek. Zachwiałam się i prawie wypierniczyłam na ziemię, ale szybko złapałam pion.

Chciałam jeszcze coś odpowiedzieć trenerowi, ale ten z prędkością strusia Pędziwiatra pognał w swoją stronę. Sam zaproponował, że mogę z nim pogadać, a koniec końców go to przerosło. Pewnie będzie się żalić mojemu bratu, jak to musiał słuchać żali nastolatki.

– Cześć – odezwał się Tsukishima, chowając twarz w szaliku i nadal kuląc się na stopniach.

– Cześć.

Zakołysałam się na piętach, czekając, aż pociągnie dalszą część tej konwersacji, ale ten się do tego nie palił. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam przepychać się koło niego, żeby dostać się do szatni na piętrze. Kiedy byłam o stopień nad nim, wyciągnął rękę i chwycił mnie za skraj bluzy, przytrzymując w miejscu. 

Mój Księżyc |Tsukishima Kei x OC|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz